wtorek, 9 października 2018



Bacowanie na Parchowatce.
06-07.10.2018r,


Jak co roku, z początkiem października, ekipa zbiera się na, kultowej już dla nas, hali.
Nie mogło zabraknąć mnie!
Mam nieco utrudnione zadanie, ponieważ startuję rowerem z tobołami z Krynicy. Przez Jaworzynę i Halę Łabowską.
Krakowski skład, podchodzi żółtym szlakiem z Łomnicy.

Ohh jak romantycznie ;)
 fot. Sebastian
Beskidzie klimaty z podejścia.
 fot. Sebastian 

 fot. Sebastian 

Są i ONI!
 fot. Sebastian 

 fot. Sebastian 

Jesienne klimaty cz1.
 fot. Sebastian 

Ależ sobie modelkę wybrał, ula la. Aż mi się Dolomity przypominały :D
 fot. Sebastian 

 fot. Sebastian 

Jesienne klimaty cz2.
 fot. Sebastian  

Ktoś tu się zasapał?
 fot. Sebastian  

Wiesiu, nie bój się, już niedaleko!
 fot. Sebastian  

Pierwotne miejsce noclegowe, nadal syfek. Wprawdzie szkielet owcy znikł, ale kłaków jeszcze sporo zostało.
 fot. Sebastian  

Miejsce rezerwowe. Nie ruszone.
Jak rok temu zamknięte na sznurek, tak nikt nie rozwalił.
 fot. Sebastian  

Wykładzina też się uchowała.
 fot. Sebastian  

Pewnie dlatego, iż ów święty czuwa :D
 fot. Sebastian  

Szczęściarze. Już siedzą na hali.
Sebastian dzwoni do mnie, mówi, że już są na miejscu. A ja dopiero na Jaworzynie, na schronie.
Śmiał się, że jak poszedłem odzyskać aparat na Kolibę, to siedzę na szczycie od wczoraj hehe. Aż tak "źle" nie było, jednak odzyskanie pstrykajki, musiałem okupić posiedzeniem z Karolem i dwoma góralami spod samiućkiego Zakopanego.
  fot. Sebastian 

W oczekiwaniu na mnie. 
 fot. Sebastian 

fot. Sebastian 


Jadę sobie. Na rozwidleniu na Runku.
Nie mogłem znaleźć pasów, więc styl "cebula motzno". Taśma izolacyjna :D
Nad wyraz dobrze się to sprawdzało.

Po drodze jesienne kolorki, coś tam Taterki widać :)

Zanim dotarłem na Halę Łabowską, zaczął mi spadać łańcuch z najmniejszej zębatki z przodu.
Myślałem, że przerzutka za bardzo zrzuca. Dogoniłem jakowegoś rowerzystę i pytam o klucze (tak, wybrałem się tak, że ani multitoola, ani dętki czy pompki :p ). Jego współtowarzysz dojeżdża i staramy się coś zdziałać. Dochodzimy do wniosku, iż któryś ząb, musiał dostać kamieniem, bo prowadnica przerzutki nie dotyka łańcucha, a ten dalej spada.
Cóż, skwitowałem to "trzeba będzie jechać na średnim blacie" :D I tak jakoś dotaszczyłem się do schroniska.
Wchodzę, a tam "Krupówki". Ludzi sporo i... regał z buciczkami.
Alpina. Nie znam marki :p Jakaś tam znana Polka w nich biega. Hmm...
Widząc moje zainteresowanie, "opiekun stoiska" podchodzi i zagaduje. Chyba z 20min rozmawialiśmy o butach, technologiach, impregnacji. Spoko gość, choć tak całkiem otwarcie raczej nie wypadało mu gadać ;) Szkoda, że nie siedliśmy wieczorem przy piwku, można było by dowiedzieć się "nieco" więcej.
Żegnam miłego pana i jadę, kamraci czekają!

Ooo, widać jakiegoś człowieka na horyzoncie!
fot. Sebastian  

Tak, to ja. Jeszcze tylko wypchać rower pod tą "Golgotę".
fot. Sebastian 

Docieram! Żyję!
Wiesław wie czego mi trzeba. Ratuje browarkiem :D

Za to ja przywożę hiszpańską, dojrzewającą kiełbaskę i ser pleśniowy z zielonym pieprzem :)

Łee, nuda, wypił by co.

Łee, nuda, zjadł by co.

Lenistwo...

Co, pijemy, już, można?!
Nasz kochany "Bob budowniczy". Jagerka przyniósł.
Mój ty "prawie, że najlepszy przyjacielu!". Chyba zostaniesz tym najlepszym ;)

HA!

Omniom niom, jakie to dobre :D

Noo... temu staremu alkusowi, to prawie oczy bielmem zaszły ;)

Za dużo Jagerka? ;)
Przecie to zioła, leczyć powinny :p
fot. Sebastian

 A to coś ode mnie, przecie z pustymi rękami nie przyjadę.
fot. Sebastian 

Zaprawieni, na trudy okolicznych, przepastnych gór, tradycyjnie idziemy na szczyt.
Tego rok temu nie było. W razie "W" będzie czym palić :p


Jest.

Pamiątkowa foteczka.
fot. Sebastian

Ale, ale. To wcale nie jest szczyt! Nie wiem co za łosiek to oznaczył. Jednak, ci którzy zdobywają Koronę Beskidu Sądeckiego powinni, ba muszą, iść dalej (wyżej, na zachód). Inaczej się nie liczy :p
Muszę do PTTK naskarżyć ;)
Jest ledwo widoczna, wydeptana ścieżynka.

Ot i tu, przy zwalonym drzewie jest punk geodezyjny i tu jest szczyt Parchowatki 1004m n.p.m. !

 O!

Wciągnąć brzuchy, wypiąć klatę! 
fot. Sebastian 

fot. Sebastian 

Wracamy. Po drodze poszukujemy opieniek, tudzież innych grzybów na tradycyjny gulasz.
No kruca zyks! Pusto! Nic, null, zero :(

A nie, mamy jednego! :D

Tylko jak to podzielić na trzy, ba cztery (bo jeszcze Paweł ma dołączyć).
Chyba nikt się nie naje, cza zapić smutki ;)


A może by go tak "zamarynować" w alkoholu. Buahaha.
fot. Sebastian  

Dobra. Koniec żartów. Ognicho trzeba rozpalać, bo w brzuchu burczy i nas te alkohole zmorzą zaraz ;)
Jest "magiczna rozpałka"
fot. Sebastian  

Modły, co by się nam rozpaliło i dobrze hajcowało!
fot. Sebastian  

Tylko nie zgaś, proszę cie, nie zgaś!
fot. Sebastian  

Jest, pali się!
P.s. Sebastian się postarał. Zrobił piękny stosik. Święta inkwizycja by się nawet nie powstydziła ;)

To taniec ognia :D
fot. Sebastian  

W ekipie prym wiedzie Fiskars X5 :)
fot. Sebastian

Trochę chabazi mamy uzbieranych.
A to ci znalazł "chabazisko" :D
 fot. Sebastian

"Brytfanka" odpoczywa po trudach podróży. Ubranka się wietrzą.
Trzeba by namiot zacząć rozbijać, bo później szpilek nie znajdę, albo wbiję je sobie w dłonie hehe ;)

A to coś dorzucimy do ognia. Coś małego i coś dużego. Nic się nie zmarnuje :p


Cza mięsko zacząć rychtować. 
fot. Sebastian 

Siup na kija i na ogień.
fot. Sebastian 

Tak tu fajnie się gaworzy, że prawie przegapili byśmy zachód słońca :p 

I widok z mojego apartamentu.

Ogień!

Wiucha we wszystkie strony.

Fak! Ubranie mi się pali!
Biedne moje ubranka. Miały się uwędzić, co by trollem nie waliły na drugi dzień. A tu ten nieznośny wiatr spowodował straty!
Dobrze, że w sprzęcie a nie w ludziach ;)

Ok, ciuchy uratowane.
To jeszcze kiełbasku :)
fot. Sebastian

 I żadne kurwa elektryczne czy gazowe grille!

Ojj, przytulania się zaczynają.
Komuś Jagerek zrobił robotę ;)
 fot. Sebastian

 Wspólna fota. Szkoda, że ostrość na trawę, a nie na nas. Jednak bądźmy wyrozumiali. Wszyscy na zdjęciu wyszli z głowami :D
 fot. Sebastian

 Człowiek z ciemności aka "zielony" ludek.

Taki trochę podobny? ;)

Dawać suchotniki! Watrę robić!

Pane, a co pan tak ciągle smsku i smsku :p
Ano tak, gdzieś tam w między czasie dotarł do nas Paweł hehe.

Siedzimy sobie do późna przy ogniu.
Ahhh...

Legowisko "człowieka lasu" z rana.

Dość szybko zwijamy mandżur.
Aczkolwiek noc była całkiem przyjemna i w końcu bez przymrozku :)
fot. Sebastian


Jeszcze tylko tradycyjne karmienie Piżmoka.
Ale, ale... gulaszu z grzybów nie było! Zbyszka nie było! W dodatku chcieli mnie nafaszerować surowym mięsem! 😠
fot. Sebastian


Spakowany, hełm na łeb i jazda!
fot. Sebastian

Teraz takie grzyby!
fot. Sebastian

Pędziwóz Pawła. Skubany w tym roku wysoko wyjechał :D
 fot. Sebastian

Ot i tak nam minęło bacowanie.
Ponownie było zacnie. Przyjemnie, wesoło, smacznie :D

Do zobaczenia za rok na hali!




Kącik kulinarny.

Składniki:

- Passata.
- Oliwki zielone i czarne.
- Mix kaszy i warzyw.
- Kukurydza - uwielbiam obgryzać młode, świeże, gotowane kolby. Z konserwowych moim zdaniem najlepsza jest z Pudliszek.
- Czosnek.
- Ser - ten "wynalazek Serenady" jest całkiem ok. "Mleko owcze min. 70%, mleko kozie max 30%"


Po ugotowaniu mix_u, wrzucamy wsio na patelnię i podgrzewamy. Ser na samym końcu, co by się lekko rozmiękczył, ale nie roztopił całkiem na breję :p

I pyszne danie w 20min!

Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz