czwartek, 22 grudnia 2022

 


Gorce

troszkę pozaszlakowo 🙊

18.12.2022r.


Jak się uprę!

A uparłem się, na odwiedzenie dwóch hal. Mostownicy i Podmostownicy.

Plan przygotowany. Start z "doliny Potaszni" czyli od Konin(y) (nie Koninek 😛). Co dalej, owe nazewnictwo, okaże się dość ważne.

Wiem, Park Narodowy. Nie powinno chodzić się poza szlakowo. Czego nie polecam, ale, no taki ze mnie krnąbrny włóczykij 😈


Przy wejściu do parku, w owej Potaszni (ciekawe słowo, bo my w sądeckim, też mamy potasznię i w wielu innych miejscach są. Do prof. Miodka, co to "Potasznia"?).

Jestem 8:16. Niby tylko -8C, ale, no jakoś tak zimno 😛


Człapu, człapu. Rozgrzeję się na podejściu!
Pierwsze ujęcia z dolinki.

Odbijam wg gps_a na Podmostownicę, drogą leśną. Z początku, nawet jakieś ślady są. Jestem dość zdziwiony. Idę dalej, idę... a tu nagle, coraz rzadziej tych śladów, a potem przechodzą za potok.
Hola, hola, nie miałem iść po tamtej stronie potoku! (Podstawa dzikcowania, wcześniej, zapoznać się z terenem na mapach. Z ukształtowaniem, potokami/strumieniami).

Pryy!
Na pewno źle idę i zapędziłem się za tymi śladami. Kogo? Leśniczych, kłusowników!? 😲

Kij wi. Wracam kilkaset metrów. I odbijam w prawilną "drogę".

Trochę kluczę w tym lesie. Czasem owa ścieżka, jest bardziej oczywista, czasem, mniej.

Ku światłu!

Przymroziło, oszroniło!

Pierwsza hala, a raczej już polana. Z chatką.

Zamknięta, ale tutaj, pod tym zadaszeniem, przekoczował by (gdyby taka potrzeba zaszła). Tym bardziej, iż było trochę drewna w razie "W".

I dalej, ujęcie na zmrożone gorczańskie szczyty.

Im wyżej, tym coraz bardziej ciekawie!

Nie ubieram jeszcze rakiet. Zaś idę za czyimiś śladami. Jakiś dobry włóczykij tędy szedł. Ale nie aż tak dobry.
Idąc za jego śladami, wchodzą one w dość gęsty las. Nieco dalej, widzę powalone drzewo, które owy jegomość forsował.
Eee, no nie. Spozieram na gps i idę szukać, prawilnej dróżki.

I znalazłem. Uradowany idę w górę, by po kilkudziesięciu minutach, dotrzeć tu!

I gdzie ta ścieżka? Chyba tu na lewo? 😯
Tu mam chwilę zwątpienia. Ale idę dalej!

I jednak, dobrze wybrałem. W końcu, ślad "jegomościa" wpada na tą trasę i już idzie mi się lepiej.

I kolejna hala. Mostownica.
Pięknie, co będę łaził "krzaczorami". Ubieram rakiety i heja na halę! 

Rakietowy ślad.
O ile, w lesie, dało się iść bez nich, tak tu, było by to bardzo ciężkie.

Fantastycznie 😍

W oddali Gorc.

Artystycznie 😉

Chatka (zamknięta :( ).

Ślad prekursora tej trasy, całkiem ginie.
Ale te widoczki!

Jestem w niebie!

Panoramka z Mostownicy.

Dalej, jest masakra. Ni jak nie wiadomo, gdzie przez tą halę prowadzi ścieżka. A idąc, nawet w rakietach, ale po krzakach borówczanych, na których leży pół metra śniegu, to... zapada się po kolana w krzaki. Potem trzeba wyciągać tą rakietę z ciężkim butem.

Łee, ciężko. Ale widoczki, wynagradzają trudy!.


Wyłażę z "zakazanej strefy" i nieco dalej, rozsiadam się.
Analizuję, czy stać mnie jeszcze czasowo i kondycyjnie (wszak, trzeba wrócić i nie wiadomo jakie warunki), na wizytę na schronie.
Po szybkiej analizie, stwierdzam, że trzeba już iść w dół. Zanim złapie noc i zacznie robić się naprawdę zimno. Zjadam pokaźną porcję kabanosów, popijam gorącą herbatą i... ciągle mi zimno w stopy. Odpalam ogrzewacze chemiczne.

Siedzę tak, w dość dziwnym, nie oczywistym miejscu. Zmiętoszony. Jest 12:40. Te parę kilometrów poza szlakiem, zajęło mi jakieś 4:20h i zmęczyło.
Wtem idzie jakaś starsza pani.
- Zmęczony?
* Zmęczony. Szedłem poza szlakiem od Koninek (no nie, od Koniny!)
- A bo ja od Konin (y), drogą, szybko, przetarte 3,5h i w dół myślę, że krócej.
* Od Konin(y) ?
- No na przełęcz Borek i potem w dół drogą.
Zaczęło coś mi świtać, odpalam mapy.cz, ale pani nie ma okularów 😄
Jednak coś tam widzi i wspólnie ustalamy co i jak.

Ha! Jak ta droga przetarta i nie muszę męczyć się szlakiem (wątpliwej jakości przetarcia), to... skoczęna schron na małe co nieco 😋


Oj było warto!

Królowa Beskidów.

Królowa królową, ale i tak nad wszystkim górują Tatry!

Szersze ujęcie.

I na tej Świętej Górze fat bajków, nie zabrakło i tego dnia, owych rowerów.

I bez żelastwa 😉

I kolejny zoomik.
Tatry nad morzem mgieł.

Zasiadam w schronie.
Kwaśnica na żeberku i piwko!
20zł kwaśnica (dwa kawały żeberek!), ale mogł by być nieco więcej kapustki.
Piwo... wychodzi na to, ze 15zł 😲
Można płacić kartą.
fot. kom.

Pojedzony, ruszam w dół, żółtym szlakiem na Przełęcz Borek.

Chata u Metysa.
Dariusz C.
"Stare dobre czasy, z Metysem cygaro dzieliliśmy na pół :) a tradycją było zostawianie mu baterii i zbędnego szpeja z plecaka. Szkoda że to już tylko wspomnienia. Nie ma już Metysa, nie ma księdza z kapliczki, a turystów coraz więcej. To już nie te Gorce."

Artur_B
"Bywałem u Metysa jako nastolatek. Dzięki Metysowi było spotkanie PRAWDĄ . Dla mnie (i wielu) to b.ważne - niemal święte - miejsce. Z tego okna u góry świat wyglądał całkiem inaczej. Turbolot nie odleciał. Szkoda że Ich niema... Powinna być jakaś tabliczka - wszyscy w Gorcach znali Metysa."


Ostatnie promyczki zachodzącego słońca.

Jest i owa przełęcz.

Odbijam na przetartą drogę.
Ostatnie, słońca liźniecie szczytów.

Na parkingu ląduję 16:18.

Jest -12C i czuć, że będzie więcej! 😱


Ciekawe wyjście. Kolejne doświadczenia zdobyte.

Pogoda dopisała, tzn, mogło by być cieplej, bo moje stopy to odczuły, Dłonie, o dziwo ok, ale w razie "W", miałem tajną broń, w postaci łapawic rowerowych. Ogrzewacze chemiczne z Decathlon_u, grzeją 2-3h. Trzeba je dobrze rozgrzać pod kurtką, aby miały dostęp tlenu i ciepła. Zainicjonowana reakcja chemiczna, jakoś działa, mimo, że w bucie, mało powietrza do dalszej reakcji.



Kącik kulinarny


Nadziewane papryczki.


Składniki:

- Średnie papryczki

- Ser żółty (wyrazisty w smaku)

- Kukurydza (no lubię ją)

- Natural mix + można doadać mieso mielone, tuńczyka, czy zrobić bezmięsnie.

- Oliwa na ostro, przyprawy na ostro 👿


Farsz z mixu + kukurydza i trochę startego sera do tego.

Resztą sera owijam papryczki.
Podsmażam na patelni, pod przykryciem na małym ogniu.

Smacznego i pozdrawiam.


sobota, 17 grudnia 2022

 


Królewska Góra/Polczakówka 588m (wieża)

+
Marysina/Piaskowa Polana 711m (wieża)

03/04.12.2022



Jakieś tam słoneczko miało być. Pomysł na dwie wieże widokowe, na których nas nie było.
Ruszamy!

W Krynicy mało słoneczka 😌
Niżej jesień, wyżej zima.


Docieramy na parking koło jakiejś "knajpki". Idę skorzystać z kibelka i pytam do której otwarte. Może coś na szybko, by tu przekąsił.
Otwarte do 23:30 👀😈

Ok, ruszamy więc na pierwszą wieżę. Prosto w górę wzdłuż wyciągu.

Jest i ona. Dodatkowo jacyś offroad_owcy przyjechali.

Wychodzimy na górę i... no może warunki nie tragiczne, ale mnie widoczki nie urzekły.
I zarasta już pomału.

Widok na Luboń Wielki.

I w kierunku Gorców.

Zoomik na Kościół pw. Świętego Sebastiana z charakterystyczną wieżą, w Skomielna Biała (5,5km w linii prostej).

Najciekawszy widok, był by na Babią Górę, ale, jest mleko, chmurki i pod słońce 😭

No ale kolejna miejscówka zaliczona.

To teraz na dół, do owej "knajpki". Fajnie tu, na środku kominek. 
Mimo, że miejsce na uboczu, to zaczyna zjeżdżać się coraz więcej ludzi.
Zasiadamy przy stole.

A cóż to za przybytek?
Mają ciekawe steki i burgery. Ślinka mi cieknie, ale mój makusiowy skrytożerca, chce do maczka. No i że tam, zjem "drwala". Hmm... jeszcze tam wrócę na "porządnego burgera"😋

Zamawiamy zupkę.
W oczekiwaniu...

Przez okno można podziwiać, jak robią fiki miki na dmuchanej skoczni. Kapitalny pomysł na naukę.

A cóż za zupka. No taka zupa krem. Gęsta, pomidorowa, z mozarellą, bagietką czosnkową i ptysiami.
Podane na dużej drewnianej tacy. 15zł i... było to całkiem smaczne.

Brzuszki szczęśliwe, tzn, pierwszy głód zaspokojony.
Jeszcze jedno ujęcie na powietrzne akrobacje.

Kurcze, coś późno się robi. Palimy buraczka, aby zdążyć na zachód słońca, na drugą wieżę.

Bryym brymmm💨

Jest i "Gumisiowe drzewo" i ostatki kolorków zachodzącego słońca.
Szybko na górę!

Diablak 😈 po zachodzie.

Magura Orawska po zmroku.
Tak się na ten zachód śpieszyłem, że nawet filtra polaryzacyjnego nie zdjąłem 😆

No las...

I szersze ujęcie na Tatry i w mgłach Jezioro Orawskie - największy sztuczny zbiornik wodny Słowacji.
Niestety, warunki są, jakie są 😒 i odrobinę ten zachód na uciekł 😛
Trzeba tam kiedyś wrócić, może z namiotem, na jakiś zachód i wschód słońca 😁 i jak będą świeże oscypki.

Dwa aniołki.

Auu, żeby nas jakie wilkołaki nie pożarły!

Kolejnego dnia, wystroiłem się w nowe ubranka, zabrałem nowe kije i testy terenowe na Jawo.
Po drodze, do odbicia na schron, towarzyszył mi "retro Józek". Ale już nie taki retro 😜 z tym swoim najnowszym zestawem skiturowym.

Rzut obiektywem w głąb Słowacji.

Jeszcze po drodze spotkałem "Bukowego" (zawodowego Goprowca). Widzę, coraz więcej z żoną chodzi. Więc przy zejściu, rozmawiamy dużo o słowackich górkach, dzikcowaniu po Tatrach i takie tam.
Szkoda, że samochód miałem na dole, bo i w termosie coś dobrego miał, stara gwardia 😀😈




Kącik kulinarny


Mięsko z uda indyka a'la pomidorro.

Strażnik kącika kulinarnego 😆

Składniki:

- Mięso indycze z uda

- Sos Arrabbita

- Oliwki zielone z nadzieniem cytrynowym

- Ser żółty z ziołami i papryką

-Trochę curry, suszonych pomidorów z bazylią i czosnkiem


Mięso nacieramy owymi przyprawami, wraz z olejem smakowym (Kujawski ostra papryka, bazylia, pomidor). Na noc do lodówy.

Podsmażamy mięso. Dodajemy sosu, oliwki i na koniec, starty ser.

I gotowe!

Mocno pomidorowe, nieco ostrawe, ale bez przesady. Takie jak lubię.


Smacznego i pozdrawiam!