wtorek, 31 maja 2022

 


Lysá Stráž 697m - Stráž 740m

Šarišský vrch 570 m

28.05.2022r.


Kolejna sobota z ładną pogodą.
Teraz, jest dla mnie optymalnie, bo źle znoszę upały.
Więc, może wydrapać się na takie trzy charakterystyczne górki, koło Veľký Šariš.
Charakterystyczne, bo szpiczaste piramidy górujące nad okolicą. No dobra, jedna jest jakby ścięta nożem, bo stoi tam zamek 😁 Są to powulkaniczne twory!

Plan jest obmyślony. Jedziemy!

Docieramy do wioski Záhradné.
Wjeżdżamy w drogę, najbliższą naszego pierwszego celu, Lysá Stráž 697m.

A druga górka, pod którą jest kamieniołom, to Stráž 740m

Stara ambona.

Po drodze jest i źródełko.
Słoiki zamiast kubeczka, no ale i tak zadbana.

Ojj, interesujący widoczek.

Piękna ta Słowacja. Kamcia foci, przy okazji ujęcie na nowy plecaczek od Gregory (Maya 22). Stylistka Radziulka dobrała pod kolor okularów 😎

Wspindranko.

I widoczek z tej ambony (strasznie dużo ich tutaj).
fot. Kama

Możecie się śmiać, że to tylko niecałe 700m, ale to podejście, naprawdę męczy. Wybitna góra.

Cudowne widoki stąd. Posiedział by tu dłużej i ognicho zrobił (taki był pierwotny plan), jednakże, lokalne towarzystwo z winem, zniechęciło Kamę. A jak jeden "siarczyście" beknął w naszym towarzystwie, to i ja zacząłem mieć pewne wątpliwości 😉 Jednakże, starali się być mili, bowiem winem chcieli poczęstować. Pewnie jak bym był sam, to bym się zintegrował z tymi dzikusami 😆😈

19(!) pionowych ujęć.

I zoomik na Šarišský vrch.

Ooo i gdzieś tam hen w oddali, Tatry widać!

Schodzimy i idziemy w kierunku kolejnego szczytu.
Słowacki busz 😉

Prryy. Nie za bardzo po drodze, jest miejsce na ognicho.
A w brzuszkach już burczy. Robimy postój na ławeczce.
Sponsorem odcinka jest pan Janusz, który uraczył nas taką, wędzoną polędwiczką od lokalnego producenta. Ahhh.

Mamy jeszcze tajna broń, ale to do pieczonej kiełby.

Palmy bukowe 😂

Ta mordercza "góreczka", na której byliśmy "przed chwilą".

O!
A cio tam w środku. Nie, nie zeszyt do wpisów, tylko dziennik meteorologiczny 😁
Dobra ta metoda meteorologiczna "na kamienia"😄

Tu fajowe miejsce na ognicho. Ale idziemy jeszcze na szczyt.

Jest i betonowy przekaźnik.

Kama wpisuje nas do pamiątkowego zeszytu.

Powracamy do "stacji meteo".
Taki stąd widok.

I biwakujemy.
Gregory vs Osprey, a tak się przytulają 😉

Zaczyna mocniej wiać, ale miejsce fajnie osłonięte. Kiełba dochodzi.

Przygotowania hehe.

Pikny jaszczur!


Mamy to!
Kiełba burger 😁

Najedzeni, schodzimy. Udajemy się łąkami, na skróty, do samochodu.

Jeszcze tylko przejść koło pszczółek 😲
Takie wozy-ule.

Hłe... blee, hłe, hłe... odpalił. Rozrusznik na wykończeniu? Ach ten buraczkowóz.

To jeszcze pod zamek!
Wyjście, też na skróty (znów stromo!). Co będziemy iść głupią drogą.

Eee, że płatne? I dodatkowo na wieżę jeszcze 1E czyli razem 3E.
W sumie nie dużo, warto... ale... my już po godzinach zwiedzania.

Na szczęście brama otwarta. Nikogo nie ma.


Pozmieniało się od mojej ostatniej wizyty.

Weszliśmy więc za darmoszkę. I z łuku postrzelał.
Ja nie trafiłem w tarczę, przeleciało górą.
Kama w ziemię, ale odbiło się i przykleiło do tarczy, więc, w sumie wygrała! 😂

Zwiedzamy dalej.
Wtem mówi:
"Patrz jaki hipopotam!".
Hmm, bardziej bym to smokiem nazwał, no ale, co to, piec jakiś?

No tak. Zapewne, jak słusznie zauważyła moja mądra główka, dużo dzieciaków tu przyjeżdża na "zamkowe warsztaty". Wypalają więc różności. Super! Może i "jej dzieciaki", kiedyś tu zawitają, bo nie daleko.

Ten zamek można określić tak:
"WOW ale tu fajnie!"
fot. Kama

Widoczek na Stráž.

I obie Stráže.

Mapo-makieta z zamkami, tylko w okręgu (okres) Sarysz.

Ciekawa "rynna".

Niestety wieża zamknięta 😢 No zapłacił bym za to zwiedzanie, aż taki Janusz nie jestem 😜

Schodzimy.
Jeszcze jedno ujęcie...
Rzepaki o zachodzie słońca.

Wisienką na torcie, była by jeszcze wieża widokowa nad Sabinovem. Skąd można zrobić ładne ujęcie, na wszystkie trzy górki, zdobyte tego dnia. Jednak już późni się robiło, trzeba uciekać do domciu.


Kącik kulinarny.


Zapiekane mini papryczki z farszem mięsno-serowym.


Składniki:

- Małe papryczki (słodkie)

- Mięso mielone

- Cebula szalotka, czosnek

- Oliwki

- Ser gorgonzola

- Przyprawy (soli nie dodaję, bo ser jest słony) i olej smakowy


Mięsko mieszamy z poszatkowaną drobno cebulą, przeciśniętym przez praskę czosnkiem i z przyprawami.
Trochę sera, do środka papryczki  na spód, mięsny farsz, oliweczki i serek z wierzchu.

Zapiekamy w nasycaniu żaroodpornym. 
Takie bardziej przypieczone wyszły, bo się zasiedziałem nad opisem hehe.
Ale i tak, palce lizać!

Smacznego i pozdrawiam.

środa, 25 maja 2022

 


Zlá Diera - Bučie 1006m n.p.m.- Lačnovský kaňon

25.05.2022r.


Ojj, ojj, gdzie by tu pojechać?!

Przecie znam Słowację dość dobrze w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Ale, ale... przecie tam mnie jeszcze nie było!

Ciekawa jaskinia, kanion, skałki i akcenty romantyczne. No musiały być, bo... ponoć 😝 druga rocznica naszej pierwszej randki. Kto by to pamiętał! No jak to kto, przecież nie ja 😆

No dobra, jedziemy. Ale wyruszamy nie tak za wcześnie, bo wszelkie prognozy i radary pogodowe, na rano, nie były sprzyjające. I faktycznie w Krynicy, była chwilowa "wichura" z deszczem.


Po drodze. Straże i Šarišský hrad.


No piknie.


Ach te rzepaki!

Na miejscu lądujemy gdzies12:30.

Pierwsza atrakcja, gdzie jest parkowisko, to Geomagetická anomália.
Ta butelka, faktycznie toczy się pod górę!



Po drodze, jest takowa vyhladka.
fot. Kama

I panoramka z owego punktu.

Pełzniemy dalej. Docieramy do punktu "odprawy jaskiniowej".
Meldujemy się i czekamy, aż uzbiera się "grupa".

Jest takowa wiatka.

Jest też miejsce na ognicho. I źródło wody pitnej.

Akuku!

Ooo, wołają nas. Doszły jeszcze dwie osoby, więc dla czwórki, jest wejście 😁

Kamcia grotołaz.

Wejście do jaskini.

Jest zamykane stalowymi drzwiami. A nietoperki, to którędy wlatują?

Kapu, kapu.

O! Jest netoperek!

I rodzinka gacopyrzy.

Charakterystyczny stalagmit.

Schodzimy niżej, tylcem, ale już na tyle jest to skomercjalizowane, że są stopnie i bariery.

I siup do góry.
Tu parometrowy odcinek z liną, z przeciskaniem się. Łot taka "atrakcja". Jak ktoś nie lubi, to nie musi tam włazić. Trasa tak prowadzi, że to "dodatkowa atrakcja" zaraz obok głównej sali.

Noo wspindraj się!

"Jajo dinozaura" ;)

Trochę zimno, para buch!

Tu jest tyle fajnie, że dają pomacać relikty.


Czacha medveďa.

I ząbek 😄

Inne czachy i kości. Najstarsza ma 10 000 lat!

Grubaśny stalagmit.

Inne formy naciekowe.

A to chatka jaskiniowców.

Wchodzimy tam, rozliczyć się.
Ahh, co za zapachy! Maja porę obiadową.

Fajowy, netoperek, prototyp, ale 15E nie dam 😛

Płacimy zw wstęp 8E od łebka. Kama kupuje magnesik i idziemy dalej.

Zmierzamy na szczyt Bučie 1006m n.p.m.  - najwyższy tego dnia.
Po drodze, przed punktem widokowym, jest źródełko.

I owy punkt widokowy.

Tutaj postanawiamy, posilić się.
Rarytasy prawdziwie polskiego turysty.

I serek pleśniowy z dodatkiem żurawiny. Ajj, Kamusia miała świetny pomysł.

Docieramy na szczyt.

Widoczek.

Jak tu teraz zejść, żeby nie wracać tym samym.
To troszkę dzikcowania wzdłuż linii elektrycznej, a potem odbijamy "cyklo cestą", która schodzi do wsi Lačnov. 

Ha!

I ujęcie na wioskową cerkiew.

Mówiłem, że będą romantyczne akcenty!
To są!
fot. Kama


Łoki doki, to teraz wchodzimy od góry do Lačnovský kaňon.


Ładnie tu!



Noo i gdzie wyszło, jak zejdzie? 😛

Dalej...

Kamyczkowo.

Idziemy i... o taki stojący kamyczek.
Podpuszczam Kamę, że to musi być na kleju.
I ruszyła!
Nie było na kleju 😆

Stara się ustawić.

Ooo, udało się. Noo noo!

Człapu dalej i odbijamy szlakiem żółtym na przełączkę Vrátnica.

A tam skała z "oknem".

Nioo, nioo, kto się tam wyspindra (są punkty asekuracyjne) to niezły kot 😁

Idziemy na "Komin" - skałkę nieopodal z widoczkiem.
Jakoś tak dziwnie to obchodzimy, nie wierząc w podejście pod niemal pionową skałę (jak się okazało, niesłusznie).
Wyłazimy po swojemu na skałę obok, uprawiając niemal wspinaczkę 😜

Kamcia fotografka.

I Taterki widać!

Dobra, złazimy, ścieżką z tyłu.
Aaa, tu jest wyjście na  Komin.

Niestety, z tej skałki, już mało co widać. Zarosło 😥

To schodzimy już prawilnie, do jaskini.

Wyplantowane, miejsce na nocleg, krata, palenisko w głebi. Fajowe miejsce.

Wracamy tym samym do kanionu.

Szkoda, że tak sucho, bo nie ma wodospadzików 😭

U wylotu, obiadokolacja.
Om niom niom!

I słynna skałka z drzewkiem.
Niestety, słońce już zaszło za linię drzew i nie oświetlało jej fajnie 😕

Dalej, ciekawy camping.

A tuż obok, interesująca skałka, na którą można się wydrapać od tyłu. Gdzie są klamry.
Oczywiście moja "alpinistka", musiała tam wyjść 😁

I brama wejściowa, tzn dla nas, wyjściowa 😉

A to nie koniec atrakcji. Po drodze, jeszcze Hrad.
Lipovský hrad.

I to samotne, pokręcone drzewko 😄

Tam w dole, szliśmy.

Łot taki projekt.

Docieramy do samochodu.
Jeszcze rzut obiektywem, max zoom, na owieczki. Które to na Słowacji, już wypuścili na hale.


Bardzo ciekawy wyjazd. Mimo, że zrobiliśmy tylko 10km, to, jakoś tak, zmęczyło.
Ale moc wrażeń i atrakcji. Polecam!

Wisienką na torcie, było by jeszcze odwiedzenie "po drodze" Šarišský hrad. Dość mocno go odbudowali, po mojej ostatniej wizycie. Ale, to może w następnym włóczykijstwie.



Kącik kulinarny.

"Zapiekanka" na ostro z kimchi.

Składniki:

- Ziemniaki
- Mięso (kto co lubi)
- Cebula szalotka i czosnek
- Olej (na ostro ;) ).
- Przyprawy: Do ziemniaków, papryka ostra, zioła prowansalskie.
- Kimchi Hot

Procedura standardowa.
Naczynie żaroodporne. Na dno ostrego oleju, na to ziemniaki w plastrach, posypane przyprawą.
Na to układam, zaprawione wcześniej mięso i na wierzch posiekaną cebulę.
Zapiekam w piekarniku około godziny.

I gotowe.

Łojj piecze w mordkę 😈

Smacznego i pozdrawiam!