niedziela, 11 kwietnia 2021

 


Kaplica Matki Bożej Jaworzyńskiej :D

+

Gęsia Szyja 1489 m n.p.m

11.04.2021r



Ojj zaniedbało się włócznie :p

Naszła mnie ochota na Taterki. No ale trójka lawinowa, jakieś "huragany" zapowiadają. To bez fisiowania ;)


A tak sobie wymyśliłem, że skoczę na Gęsią Szyję przez Wiktorówki.

Byłem już na tym szczycie, ale nie od tej strony, a po głowie chodziło mi jeszcze małe kółeczko.


Jako iż z piątku na sobotę, trochę się "po baciarzyło" ;) to musiałem odespać. Mimo, że wstałem o 7, to mi zeszło z pakowaniem, robieniem pićka i jeszcze jakiegoś bananka i batoniki zakupić. Tak mi zeszło do 9:20. Nikt normalny nie wyjeżdża w Tatry o tej porze, ale kto powiedział, że ja jestem normalny ;)

Aaa, jeszcze musiałem ogarnąć buciory z mega błocka, bo się z nich skorupy zrobiły :D To wstawiłem do miski z ciepłą wodą.

Spakowany, jadę.

Na miejscu ląduję 11:35. Jednak zatrzymuję się 1.3km przed parkingiem (płatnym), na zatoczce. See see, taki ze mnie Janusz Cebularz :D

Wyciągam buciory z samochodu, a tam mokro! Dawno ich nie impregnowałem, a i na szwy (tzw podwójny szew) mazidła nie dawałem i wypiły tą ciepłą wodę. Cóż mam począć...

Człapię.

Dochodzę do owego, właściwego parkingu i... nikt nie ma bilecików, nie ma parkingowego. Eee? Jak się dowiedziałem w budce TPN (bilet wstępu do TPN już 7zł!), w Niedzielę i święta, parking bezpłatny. Noo to się wyjanuszowałem ;)

Mnogo pojazdów, niektóre, "ciekawie" zaparkowane. W "normalne" dni, opłata za parking, 20zł :p


Z początku idę w cienkiej koszulce termo (długi rękaw) i hardshelu. Miało wiać straszliwie, a tu, no tak sobie. Nieźle zagotowałem w tej ceracie. Ściągam kurtałkę i śmigam w samej koszulinie.

"Matka Boska Jaworzyńska" hahah!


Nieco wyżej, drewniana rynienka na potoczku.

Staram się iść żwawo i wypocić truciznę :p
Rusinowa Polana.

Hawrań. Robi wrażenie!

Słonko już się schowało :(
No tak to bywa, jak się startuje koło południa na szlak :D
Ale chmury też robią robote ;)

Są i skałki na szczycie.

Zmieniam tu przepoconą koszulinę, ubieram na chwilę puchówkę.

Jeszcze tylko panoramka ze szczytu.

Zaczyna srogo wiać.
Uciekam i zbiegam z powrotem na Rusinową Polanę. Kółeczka nie robię, bo w buciorach mocno niekomfortowo :( Ja tu jeszcze wrócę!

Rachu ciachu, taki szybki wyskok. 10km, na odtruwanie ciała i duszy ;)




Kącik kulinarny

Cukinia zapiekana z bryndzą.

Składniki:

- Cukinia
- Bryndza (ta wersja sklepowa, jest bardzo ok, ma 50% mleka owczego)
- Ser z czosnkiem niedźwiedzim (już niedługo, świeżutki będzie na Jawo :D )
- Masło
- Jajo, czosnek i śmietana (do sosu - doprawiony solą, pieprzem i bazylią)


Naczynie smarujemy masłem. Układamy warstwę pokrojonej cukinii, na to bryndzę i znów warstwa cukinii.

Całość zalewamy przygotowanym sosem.

Pieczemy do zarumienienia, potem dodajemy starty/pokrojony ser. I ponownie zapiekamy.


Gotowe. Pychotka!

A cóż to za piweczko w tle?


No jak były Tatry, to "lokalne", "TATRZAŃSKIE"!


Smacznego i pozdrawiam!