niedziela, 17 kwietnia 2022

 

Przed świąteczne zestawienie

3in1


1. Inspekcja Świętej Góry

w nowych ciuszkach.

05.04.2022


Wieśniak wybrał się do miasta i trafił do Decathlonu. Tak, wiem, zło, nie kupować, wpierają Putina (pewnie szyją onuce) itd itp.

Pewnie wszyscy palą teraz ubrania i sprzęt z Deca. Tak? No nie 😛

Abstrahując od tła politycznego. Mają gorsze i lepsze rzeczy. Jak z alliexpress 😉 tanie, jest takie se, te droższe, lepsze.

Więc, będąc w tym sklepie dla biedaków wspierających reżim, zakupiłem (a bo mi się podobały od dłuższego czasu), gatki Forclaz MT900:

Przymierzyłem roz 44 (tak jak i inne), no pasują. A ciężko na takiego szerokiego hobbita coś dopasować ;) Materiał bardzo fajny, rozciągliwy. Cieńszy od Extendo od Milo, ale to akurat dobrze, może na lato ie będzie za ciepło, a na chłodniejsze dni, można pod spód coś ubrać. Choć, przy tak obcisłym/dobrze przylegającym kroju, wpakowanie pod to kalesonów (a tfu, bielizny termo aktywnej 😉), może być, nie za wygodne.
Mam coś takiego cieniutkiego a'la lajkrowego i jest akceptowalnie. 


Z czymś grubszym, np z merino, dla mnie było by już zbyt krępująco ruchy. No ale ja to mam końską kolarską nogę 😜
Jak z wytrzymałością, to wyjdzie z czasem. Na dwóch tańszych modelach z deca, materiał się skulkował :( Nie elastyczne MT500 (te ceglaste, co co trzeci ma takie w Tatrach 😂) zaczęły puszczać w kroku, ale zaniosłem do krawca.

Mierzyłem też kurtkę membranową. "M" zbyt opinająca, cena 350zł, eee mam już spodenki starczy (nie mierzyłem nawet "L"). Ale Kama stwierdziła, że ładna jest, i fajnie w niej wyglądam, więc po powrocie do domu rzuciłem okiem na komentarze (które były bardzo pozytywne), ot tak z ciekawości zerknąłem na OLX. A tam jest nówka L-ka za... 150zł! To wziąłem 😁
Quechua MH500 WTP


Długo czaiłem się na coś przeciwdeszczowego i nie przewiewnego. Oglądałem sobie kurteczki za grube tysiaki, nawet prawie kupiłem The North Face z ich tym super duper materiałem Future Light (była używka w idealnym stanie za 500zł). Ale jak doczytałem na zagranicznych stronach/recenzjach, że kaptur jest do dupy zaprojektowany i leje się do środka/po twarzy, to... byłem w szoku, że taki producent dał taką plamę, w tak drogim produkcie.
I tak sobie oglądałem różne "ceraty".
Nawet trafiłem na ciekawą stronę 

I zamiast mieć kurtkę, z logo jakiegoś prehistorycznego zwierza, na klacie, to wylądowało logo "kaczuchy" 😂 Czy to źle? Hmm. W czymś ta różnica ceny jest. I bierze się nie tylko z "ceny za logo". Jakoś nie widziałem, aby alpiniści chodzili (może się mylę) w ciuchach z deca (choć próbują odrodzić, markę, która ma być z założenia "pro", czyli Simond). A co ja się tak do alpinistów zaraz porównuję😉 Hmm, bo strasznie potliwy jestem stwór, więc i wymagający. Jednak, dochodzę do wniosku, że jakąkolwiek "ceratę" bym nie ubrał, nawet taką za 3000zł, to i tak będę mokry od środka (może minimalnie mniej, ale czy zrobi mi to różnicę, wartą ceny?). Więc ta "kaczucha" za 150zł, gdzie nie jest bardzo ciężka (ale), ma wywietrzniki pod pachami (zawsze coś), dobrze regulowany kaptur, bydzie!
Jak ktoś chce mi zasponsorować top kurtkę za 2-3 tysie, to chętnie przyjmę i będę ją testował, nawet w lecie przy +30 😆
Tak, wiem jak działa membrana i kiedy najlepiej.
Summa, summarum, w tej kurtce byłem na razie 2x. Za pierwszym razem, było dość zimno i wiatr. Pod spodem sama koszulka termo + odsunięte wywietrzniki. Podczas ruchu było ok, koszulka na plecach mokra w stopniu umiarkowanym.
Za drugim razem, było cieplej, ale doszedł marznący deszcz i mocniejszy wiatr. Spociłem się bardziej. No ale od wiatru (bo w srogim deszczu jeszcze nie sprawdzałem) chroni całkiem ok i kaptur dobrze regulowany z wysoką stójką, się sprawdza. 

Ale, ale... kask wspinaczkowy (przynajmniej taki "orzech" kaczuchowy), mieści się się tam tak, że kurtka nie zasunie się do końca (nie postawi się całkiem kołnierza/stójki więc...lipa.
Mogła by być lżejsza. Bo i tak większą część czasu, będzie siedzieć w plecaku jako, w razie "W".

Jak przejdzie test w dużym deszczu, to dam znać jak z nieprzemakalnością.


Dobra, koniec pierdy sraty. Jaworzyno - nadchodzę!



Taki to Piżmok wystrojony, przy Diabelskim Kamieniu.

Piękna okiść.

Jest i szczyt.

"Fajerwerki z przekaźnika" 😉

Król Beskidu Niskiego.

Hmm, a ten rodzyneczek, jak się taki zielony uchował?😏

Zachodzę na schron. Sala otwarta, ale wszystko pozamykane. Łukasza nie ma 😞
No to coś sobie jeszcze przyfocę i uciekam.


Na zejściu...
Spodnie te, mają wbudowane "stuptuty". Tzn są ściągacze w nogawce i od przodu haczyk, co by złapać za sznurówki. Pełnoprawnych stuptutów na ciężkie warunki, to nie zastąpi, ale jak jest tak, nijak/na wpół (a ja średnio lubię chodzić w stuptutach. Mimo, że to nie jakieś balony z grubaśnego materiału, tylko dobrze opinające z gore-tex_em, to i tak mokro pod nimi), to ciekawy patent.



2. Krater, czyli Vyšné Ružbachy i Czerwony Klasztor.
10.04


Jako, iż Kamcia była wymęczona po Ekstremalnej Drodze Krzyżowej (noo 32km po górach w nocy, w deszczu i śniegu 🥶), to jakieś ambitne chodzenie odpadało. Zresztą pogoda, taka, mocno niepewna.

Przecie Słowacy (w końcu, od 6 kwietnia) doszli do wniosku, iż nie trzeba wypełniać żadnych papierów/deklaracji, nie trzeba mieć certyfikatów, zaświadczeń czy kij wi co jeszcze 😛
Także, jedziemy na spacerki do kamratów 😎

Pomyślałem, że fajnym miejscem będzie park w Vyšné Ružbachy. Gdzie znajduje się "krater", czyli jeziorko trawertynowe, z ciepłą wodą (ok 23C), stale bijącą spod ziemi.

Odpalamy wozidło i jedziemy, przez przejście w Leluchowie. Po pokonaniu ~60km docieramy.
Jest parking, bezpłatny i o tej porze roku, puściutki. No jedno auto z Polski było.

Plan całości.


Mini wodospadzik.


I mini rozlewisko.

Jest i krater.
fot. Kama

I my 😁
fot. Kama


Taki żbikowaty sierść.

Ha! Który z mych kamratów, pamięta tą altankę? 😈

Parkowe skałeczki


Biały Dom.
Piękny jest. Widziałem przez okno, iż w środku odświeżają. Więc jest szansa, iż otworzą tu niedługo jakąś restauracje.
fot. Kama
Jest księżna dworu 😎


Wsiadamy w samochód i jedziemy nad Dunajec. Pod Czerwony Klasztor.

Tak trochę, jakby, dolomicko ;)

Boczna brama.

Pienińskie klimaty.

fot. Kama

I ten ciekawy widok na Trzy Korony.

Zbliżenie. Na platformie, nie ma nikogo. Pogoda nie rozpieszcza, po drodze nieco padało. Ale na słoneczko w Rużbachach, załapaliśmy się 😀

Jeszcze ujęcie z Dunajcem. Mało kolorowo, trzeba czekać na eksplozje zieleni.

Ooo, jaka superowa ławka.
fot. Kama

A cóż to za dunajcowa foczka😄

Jest i dunajcowy pstrążek.

Jest jeszcze jedna, z ładnym motywem w liście. Ale zajęta, jak widać, sezon rowerowy się zaczyna. A ta droga na Szczawnicę, jest bardzo malownicza (i bardzo toczna w sezonie 😛).



3. Levočské vrchy - wioska Ihlany - brama do dobrych dróg.
13.04


Tuż przed świętami, wyczułem dwa ciepłe i słoneczne dni. A później ma być dłużej "be", więc... no ale zaczynają się roboty studzienkowe z "ciągnięciem druta", więc, wysępiłem tylko jeden dzień wolny.

I gdzie... ano Słowacja i Góry Lewockie 😁

Zebrałem się w środę po pracy. Tak, aby zajechać na wieczór, ustrzelić zachód słońca, przespać się w "kamperku" 😉 i w nocy wyruszyć na wschód słońca.

Przejeżdżam przez wioskę Jurskie z "pięknym" osiedlem cyganów, jak w Maszkowicach. Następnie Ihlany.
Ło krucza, straszne tu cyganowo! 😱 Chodzą środkiem drogi, jak święte krowy.
Wjeżdżam nieco w głąb dolinki, do pierwszej rogatki i tu parkuje.
Ooo, chciało by się pojechać dalej, a pewnie i wyjechał by pod samą chatkę, przy której chciałem biwakować następnego dnia.
Mimo, że szlaban otwarty, to zakaz i coś tam na ziemi leży, że niby monitorowany teren 😛

Ustawiłem samochód, aby prosto stał, co bym się w nocy nie zsuwał i... trzeba by gdzieś wypełznąć, może będzie coś widać.
Skusił mnie, szeroki pas wykarczowanych drzew. Może tam? Biorę tylko aparat i lecę żwawo, bo robi się późno.

Miałem nosa, cóż za piękny, rozległy widok.

No to zabawa teleobiektywem.
Przydał by się statyw, a tak to przy tych warunkach z ręki... jest jak jest 😛
 
I rzut obiektywem na Łllll i nartostrady pod nim. Chyba nawet ratrakują jeszcze 😳

A tutaj, ujęciem na zachodnią część Tatr, wywołałem "afrykański komat". Czyż to nie Kilimandżaro?!
Moje małe marzenie, a jeszcze niedawno znajoma z Krynicy zdobyła, więc fantazja i emocje, jeszcze bardziej pobudzone, ahh 😍

Schodząc, jeszcze takie, artystyczne 😉

Czas coś zjeść.
Mam dobrą śląską od Kmaka i ciekawa musztardę.
Zapałki szturmowe, w sumie dla zabawy 😜 zapalniczka BIC, a jak to zawiedzie, to zawsze mam mini krzesiwo.

Staram się rozpalić mini ognisko, aby choć jedną kiełbaskę upiec.
Kruca zyks, mokre to drewno. Samo sosnowe, buczka nie ma (pewnie wszystko wyzbierali śniadzi Słowacy 😜).
Odrapałem całą żywicę, której było tu "trochę". Co chwila dorzucając drewienka z nią. Pozwoliło w końcu, zrobić to na tyle temperaturę, iż coś tam się zaczęło palić.

Na szybką kiełbaskę musi wystarczyć 😛

Rozpalając ognisko, jakaś stara skoda pojechała za szlabany, by po jakiś 20minutach wrócić. Leśniczy to raczej nie był, bo by się zatrzymał i zagadał. Cygański zwiad? 😉

Jako tako, upiekłem tą kiełbaskę, zjadłem. Piszę z Kamą, a ją boli brzuszek i dostała gorączki. Stwierdziłem, że nie ma co tu siedzieć z moresami 😛 Wrócę, pomogę na drugi dzień, temu chorowitkowi, ogarnąć mieszkanko przed świętami. Zagotowałem tylko wodę na herbatę, wypiłem i o 23 byłem już w Krynicy.
Góry nie uciekną, jeszcze tam wrócę, może z rowerem? 😁


Kącik kulinarny


Kopytka z sosem grzybowym.
Ogólnie, to tak nie za bardzo przepadam za kopytkami. Jakie mięcho bym zjadł, ale ponoć nie wolno, że dopiero w niedzielę 😤
Niezbyt było co tu wykombinować, to Kama zszabrowała owe kopytka. A miała jeszcze mrożone prawdziwki.
Taa wiem, gotowe. Ale kto teraz robi kopytka, jak można dostać dobre, ręcznie robione. Wprawdzie pamiętam czasy, gdy robiło się np łazanki. O ile, pierogi, to ludzie jeszcze lepią, tak nie słyszałem, zeby ktoś ze znajomych, robił makaron do rosołu.


Powiecie, że jak to, gotowy sos?! A tak to. Ma czysty skład, bez wzmacniaczy smaku i konserwantów. Nawet olej to rzepakowy a nie palmowy. O:

Więc podduszam wcześniej w rondelku, na maśle te mrożone grzyby, a potem dodaję do nich owy sos.
Szybko i... smacznie.
Te dodatkowe prawdziwki, zrobiły robotę (ten smak izapach), tak to by był bieda sos 😛

Z tym sosikiem, owe kopytka, były całkiem dobre. Nawet nie marudziłem 😆


Smacznego i Wesołych Świąt!