poniedziałek, 17 stycznia 2022

 


Baciarka na Jaworzynie

+

wschód i zachód słońca

16.01.2022r.



Chciałem się gdzieś wybrać, bo pogoda miała być ładna. 

Ale zupełnie nie mogłem się zdecydować, gdzie. A nie chciałem jechać za daleko, bo łożysko w buraczkowozie, coraz bardziej hałasuje. A i po odwilży, bałem się oblodzeń. 

A może by tak wchód słońca na Jawo. Odwiedzić i w końcu po baciarzyć u znajomych w przybytkach na szczycie 😈


Wstaję o 5, coś zjeść, zrobić pićku do termo bidonu i wio.
Nawet raczki na podejście ubrałem, ale nie były bardzo potrzebne.
Wylazłem na styk. Zdążyłem przebrać koszulkę i focę.
Dalsza zabawa 14-140mm

I pięknie oświetlone Tatry.

To ranne słoneczko, oświetla ładnie Kolibę.

Jeszcze ujęcie ze stertą drewienka.

Ha! Wpuścili mnie na taras widokowy.
Więc ujęcie na Tatry, bez zasłaniających je drzew.

To jeszcze z przekaźnikiem.

I z dachem Koliby w południowo wschodnim kierunku.

Trochę mi łapy zmroziło.
Ale znajomy Adama - guru wschodów na Jawo, trząsł się nieźle. Chyba więcej z nim nie pójdzie 😝

Idę zagrzaćsiena schron. Mijam Łukasza, zaprasza na śniadanie.
Nie jestem głodny, ale gorącą herbatą z dziką różą, nie pogardziłem.

To z powrotem na szczyt. Po drodze Katarzyna z Hektorem. Zagaduje i ... a to zobaczymy co w Ski Stopie.
Ooo dobry arsenał!
No nie, "czarna Tatratea"! To jest zło! Bo takie dobre 😁

Łukasz ciągle gdzieś jeździ. Pracowity dzień. Dziękuję za gościnę i atakuję stolik vip u Grażyny.

Jest ekipa!

Super okularki, muszę sobie takie kupić 😋 
fot. Hiczkok
Jest i synek księdza 😉
Jakiś, taki smutny. Ale dostał później trochę kostek z kuchni, to mu od razu lepiej było.

I wariaty Musze, na rowerach przyjechały!

Jest i skiturowy kompan Maćka, Wiewiór.

Gdzieś tam jeszcze po drodze, zahaczyliśmy o Ski Stop.
A wychodząc, piękne kolorki. Więc jeszcze raz na platformę!

Piknie😍


Ooo, to ujęcie fajnie wyszło Maćkowi.
Składam się przy barierkach, aby coś przyfocić.
fot. Hiczkok

To jeszcze zoomik na Taterki.
Jakieś nie wyraźne, ale ja wyraźny też już nie byłem 😜

Trzeba wracać ku jamie.

Chyba padł rekord zejścia, bo leciałem za kamratami. Oni na nartach, a ja z buta, nie chciałem aby długo na mnie czekali. Wszak, mieli mnie podrzucić do domu.


A potem długoo spałem.


Kącik kulinarny będzie , jak mnie najdzie wena 😉 Kupiłem z promki biedronkowej, książkę o daniach kuchni włoskiej. Więc może coś z tego podpatrzę.

Hoł!

sobota, 15 stycznia 2022

 


Beskid Niski
"Drzwi do połemkowskich wsi"

15.01.2022r.



HA!

Dzięki mojemu "prawie, że najlepszemu przyjacielowi" 😆, który to pożyczył mi dwa obiektywy. Mogę focić dalej!

A przysłał mi, takowy jaki padł, czyli 12-32mm i... lufę 14-140mm!

Dzięki 4mat!


Zabrałem do Kamy i próbka z jej balkonu.

Tu 32mm "naleśnika".

A tu 140mm "lufy". focone z "ręki".

I ponownie 32mm

I 140mm

Noo, noo, ciekawy zakres tego obiektywu.
Niestety, to strasznie ciężkie. Ale to mam wersję zaczynającą się od f4 (z Mega OIS) i ważącą 
460g! To czuć.
A jest wersja od f3,5 (z Power OIS), ważąca 265g! 😎

No nic, mam co mam, jedziemy w teren.
A wymyśliłem dzikie drogi w Beskidzie Niskim i odwiedzenie paru "drzwi do wsi".

"Ja pilnuję tej maszyny!" - 140mm, można z daleka zrobić fotkę, aby sierść nie spieprzył ;)

W Zdyni jest mini zoo.

Idziemy...


Ten wychodek, niedługo chyba się przewróci 😝

Łeee, mini zoo zamknięte. Trzeba wcześniej dzwonić, aby się umówić.
Uciekamy do samochodu, bo strasznie piździ wiatrem. Niby słonko i +3C, ale... kruca, ciągnie po nogach.
Jedziemy przez Zdynię i miejsce, gdzie odbywa się słynna łemkowska watra.
Dalej droga przeistacza się w drogę leśną. 

Zwiedzanie z samochodu.
Szyba w dół i pstryk 😂

Tu już trzeba było wyjść.
Owe "drzwi do zaginionego świata", są ponumerowane. Nawet nie wiedziałem, że jest ich tak dużo.


Jedziemy dalej. Radocynę odpuszczam, bo droga zalodzona, jakiś próg jest, którego buraczkowóz, mógłby nie sforsować. Fajnie było by mieć coś wyższego z 4x4.

Dalej cmentarz wojenny i dużo, bardzo dużó przydrożnych krzyży.

W lepszym, bądź gorszym stanie.

Kolejne dzwi.

Kamper dzielnie nas wiezie, choć coś tam chwilowo zaczęło stukać 😛 a na jednym stromym podjeździe, zaczęło już boksować. Ale dało rady.

Zoomik na cmentarz.

Kamcia podziwia, w końcu wyszła z samochodu 😉

Wracamy do Krynicy.
Jeść! Jeść! Gdzie ten obiad, ktoś nam obiecał gulasz! 😜

W miedzy czasie zachód słońca i "samolocik" (25mm).

I 140mm... ciekawy ten obiektyw, ciekawy.

Gulasz, w końcu się zrobił.

Kącika kulinarnego nie będzie, jak i fotek żarełka. Ponieważ nie ma co "teściówki" wkurzać, wystarczy, że od 12 do 16, gotowała tą podeszwę 😂


Nie no, dobre było. Wiemy kto "zawinił" 😝

środa, 12 stycznia 2022

 


Butorowy Wierch

+

Wschód słońca na Trzydniowiańskim Wierchu

09/10.01.2022r.



Ma być ładnie w niedzielę, gdzieś by skoczył. Ale, jakoś, nie mogę się zdecydować, gdzie. Myślę i myślę, pali mi już styki od tego myślenia.

O godz 9 (gdzieżbym śmiał wcześniej), dzwonię do znajomych z pracy, dopytać, co i jak z poniedziałkiem (wszak, ma być pogoda "żyleta"). I... udało się. Mam zielone światło. HA!

No to myślenie od nowa! 😂
Wymyśłiłem Tatry, nocowanie w samochodzie i atak na wschód słońca. Wszak od Grudnia do marca, można oficjalnie chodzić po zmroku (co oczywiście TOPR nie zaleca).
Szykuję się....

Ale mi skiełzło!
Jest godzina 11. Kto o tej godzinie jedzie w Tatry? No ja! A czemu nie 😝
Ładuję jeszcze ile się da czołówkę. Czeka mnie, dużo chodzenia w ciemnościach.

Jadę na Witów.
Za Nowym Targiem. Musiałem się zatrzymać i przyfocić. Balony na tle Tatr 😍

Jadę i jadę, duży ruch.
Już wiem, że będę późno, więc myślę nad jakimiś pobocznymi szlakami.
Zajeżdżam do bacóweczki którą prowadzą dobre ludzie. Kupuję cztery serki (co by nie było, tak całkiem na sępa ;) ) i pytam, czy mogę zostawić tam samochód, na jutrzejszy dzień. Mili państwo, nie widzą problemu, tylko, żebym zaparkował blisko płotu, aby miejsca sporo zostało.
Oświadczam im, że popilnuję chałupy w nocy, bo będę tu spał w samochodzie. Patrzą na mnie jak na kosmitę 😂
Dopytuję jeszcze o czarny szlak na Butorowy Wierch, od Płazówki. Kierują mnie, na darmowy parking na kościółkiem.

Zajeżdżam na miejsce. Strasznie wąska, stroma uliczka z paroma "mijankami".
Parkuję i... a cóż to ładnego wyłania się spośród drzewek?

Owy kościółek, a raczej kaplica.
Piękny! 😍
Szkoda, że nie dane mi było, zobaczyć środka.

No tak, wąskie uliczki, korki po drodze, po co się tu pchać samochodem, jak można sobie przylecieć śmigłowcem 😎

Powoli zdobywam wysokość. Słonko coraz niżej.

Świetna bacóweczka i takie widoki!

Ja nie przejdę?! 😆
Jak rzadko omijam kałuże i bagniska, tak to, jednak ominąłem 😛

Zorganizowana grupa, na wielu quadach, ehhh.

A dalej, nowobogacka ekipa, na 4 samochody, jakiś nowy skuter i "kulig" z dzieckiem na linie i "jabłuszku". Dziunie grzejące się przy ognisku. Oczywiście, nikt "cześć" nie powiedział.

Docieram, na ten, zapomniany wyciąg.

Z widoczkiem na Giewont.

Co zakaz, co!?

I powoli Zakopane idzie spać.

Marzy mi się taka chatka w górach, z widokiem na Tatry.

Ooo, jakiś nawiedzony rowerzysta.

Szlak, miejscami, zdradliwy. Lód, przysypany śnieżkiem.
Owy panocek na rowerze, mnie mija, macham mu i pozdrawiam. Hmm, chyba, jak się jeździ na Santa Cruz, to się nie odpowiada 😛

Docieram do samochodu i jadę na ugadane miejsce noclegowe, koło bacóweczki.
Trzeba coś zjeśc i iść spać, bo pobudka 2:40!

Wstaję, o tej nieludzkiej godzinie, szybko się ogarniam i ruszam. Śniadanie zjem gdzieś po drodze.
Trochę dreptania jest, ale przycebularzyłem na parkingu (jestem 30zł do przodu), a i wejście do TPN za darmoszkę o tej porze hehe.

Dreptam chochołowską, przy najmniejszej mocy czołówki, aby oszczędzać na później. Depresyjnie jest, widać na 1,5m do przodu i trochę na boki. Ani tu z nikim nie pogadasz, tylko czekać, aż misiek wyskoczy zza drzewa ;)
4:51 jestem na odbiciu czerwonego szlaku na Trzydniowiański Wierch.
Zakładam raczki. O jak ładnie pasują do mojego plecaczka. Uwielbiam tego Osprey_a. Jest wart, każdej złotówki wydanej na niego!

Ależ mozolne to podejście. Nie chce się skończyć!
Zadawało mi się, że las szybciej się kończy, a kosówka zaczyna wcześniej.

Wyłażę z lasu i... jest obłędnie!

Ostatnia fota zrobiona aparatem.
Podoba mi się, ma coś w sobie, ten klimat. Te refleksy na śniegu po prawej, prawie wschód, a jednak nie, taka mroczna tajemniczość. I piękno natury w około, chmury w dole, wyraźne szczyty! Dla takich chwil (i zdjęć 😏) warto cierpieć.

Niestety, na szczycie obiektyw odmówił współpracy! 😡😭
Więc, pozostało mi tylko, pstryknąć coś komórką.



Dłonie i stopy, zaczynają mi zamarzać, wiec uciekam na dół.

Przed schroniskiem, zatrzymuję się na ławeczce, z ładnym widokiem, aby skonsumować jajecznicę.
Zestaw śniadaniowy jest!

Niamuśne!

Na schronie, domawiam jeszcze bigos (taki se). Czuję, ze dobrze coś zjeść, bo po drodze, oprócz tej jajecznicy, to zjadłem tylko jednego podwójnego snickersa.

Śmiesznie to wygląda, bo ludzie dopiero się schodzą, aby wyjść na grań, a ja już po trasie 😝


Zmykam z powrotem do samochodu. Trochę żal, już opuszczać Tatry. Chodziło mi jeszcze po głowie, zahaczyć o Wołowiec, ale zabrałem mało picia i... nie ma co przeginać pałki. I tak wyszło 26km dreptania. Schodząc, a u wylotu chochołowskiej byłem już 11:40, parkingowy zagaduje:

-Już koniec spacerku?

*Ano koniec, na wschodzie słońca bylem.

-Grześ?

*Trzydniowiański

-A wiem, trzeba było jeszcze pospacerować.

*stary już jestem ;)

-Nie stary ino "dawny"

😂


Docieram na "parking". Idę podziękować za gościnę.

A pani na to.

-Panocku, ja się bałam, że tam pan leży dalej i zamarzł. 😆

 (opuszczając buraczkowóz, zaścieliłem cały majdan, razem ze śpiworem, kocem).




Kącik kulinarny.


Kuchcenie w "kamperze".

Na patelni przypiekam oscypki. Kurcze, szkoda, że nie mam żurawiny!

Mam taką mieszankę: Ryż, kasza, siemię lniane, marchewka cukinia. Czas gotowania 4minuty! Łot taki bida zamiennik liofiza 😉

Do tego, skrojone parówki 😆


Nawet niezłe to, ale, marzył mi się w tej chwili, gulasz wołowy polany na tą mieszankę, zamiast parówek hehe.

Smacznego i pozdrawiam.

P.s

Plan awaryjny, nad zastępczymi obiektywami do focenia, dzięki dobremu ludziowi z forum, w trakcie. Więc, nie będzie przerwy see see.

Dzięki wielkie, dobry człowieku!