czwartek, 30 czerwca 2022



Karkonosze

Urlop 24-28.08.2021r.



W końcu urlop! (ach te zaległości w opisach).

Czas, zobaczyć coś innego. Beskidy, Gorce, Bieszczady czy Tatry. Oklepane 😜

Może tak... Karkonosze? Byłem tylko raz (na parę dni) i zrobiły nam mnie wrażenie. Mozę i Kamie przypadną do gustu.


Nadszedł czas przeróbki "buraczkowozu" na wakacyjnego kampera. Już wcześniej dostał do środka materac od "my friendów".


Teraz parę dodatkowych gadżetów.

Spanie w środku, więc wentylacja musi być, a co by komarzyska i inne robale nie wchodziły, to moskitiery.

I weź tu kup na odległość, coś pasującego 😤


Z pomocą przychodzi 3M. Rzepki na klej.

Jestem pozytywnie zaskoczony. Przeżyło to cały wyjazd, ba, zimę przeżyło i trzyma się dalej!

Ok, ale co by mieć na noc choć trochę intymności, to "zasłonka" przed wścibskimi oczyma 😛



Do tego "aneks kuchenny" 😂


I zapas gazu do gotowania.


"Kamper" gotowy. Ciśniemy!
Kawał drogi jest. Chciałem przycebulić ;) i zostawiłem na mapach googla "omijaj płatne odcinki" 😛
Faktycznie nie zapłaciłem ani grosza za A4, ale trochę czasu zeszło na omijanie płatnych odcinków.

Docieramy na pierwsze pole kempingowe w Szklarskiej Porębie
https://www.nadrozkosznymstawem.pl/

Ładnie tu (na środku jest stawik), zacisznie (a blisko do centrum) i nie drogo. Trochę mokrawo, musiało polać, ale nic na to nie poradzimy. Parkujemy, odsuwając się nieco od ludzi, ale też żeby było blisko do pryszniców 😄

Jeszcze zaopatrzenie w markecie. Trzeba się posilić, przed ambitnym dniem. I piweczko "grodziskie" co lubię. Należy mi się. Dowiozłem nas na miejsce w jednym kawałku, a i nikogo po drodze nie rozjechałem (chyba 😜). Pierwsza taka dłuższa podróż (i autostrada) w mojej "karierze" hehe kierowcy.

Kruca, rześko z rana. Śniadanko i szykujemy się do wyjścia. 

Stolik turystyczny i zestaw garów z Decathlonu. Szczególnie gary, fajnie przemyślane.


Ruszamy.
Charakterystyczne sówki 😁

I jakieś akcenty romantyczne...

Ładnie tu, taka inksza zabudowa jak u nas w Małopolsce.
Wydrapujemy się na pierwsze skałki, aby podziwiać szczyty na których będziemy.

W końcu znalazłem mój prawdziwy dom! 😆

Wchodzimy na szlak. Mokrawo, śliskawo.
Zobaczymy, jak sprawdzą się podejściówki.



I pierwsze, znane wszem i wobec, skałki.

Już niedaleko schronisko. Dobrze, piwa by się napił 🙊

O, mają coś tam pod siebie zrobione. Bieremy!

Rozpogodziło się, ba zrobiło się dość gorąco. Niby tam focę moje buciczki, ale ukradkiem rzut obiektywu, na laczki, siedzącej obok dziewuchy. Nie chciał bym być w promieniu 100m, jak ściągnie te kożuszki 💀

Lecim dalej. Ujęcie w tył na Szrenicę. Tam też będziemy robiąc kółeczko.


I jest to osławione miejsce. "Śnieżne kotły".
Robi wrażenie, a jak ktoś zaczyna przygodę z górami, a nie był jeszcze w Tatrach, to pewnie szeroko rozdziawia gębę 😉


Docieramy nad jeziorko. Stan wody jest na tyle wysoki, iż szlak obchodzący je, jest pod wodą.


Fee, może nie 💩 hehe.

Fajnie, fajnie.

No, tak tatrzańsko 😁

Hłe, hłe, ten rozwalił system 😆

See see

Zaczyna robić się tłoczno.
Na szczycie, zasiedliśmy na wolnej skałce, na mały posiłek. I pędzimy dalej


Eee, co za ceprostrada, tu na górze. Nie podoba mi się 😤


Ludziów, coraz więcej. Trudno zrobić zdjęcie jakiejkolwiek skałki, bez nich, bo wszystkie obleźli, jak jakieś małpy!

Ta małpa, chyba się zesrała, bo miała nie lada problemy, żeby zejść z góry 😬

Docieramy do schroniska na Szrenicy.
Ło kruca zyks!😱

Fajne są te skalne "pieczęcie".

W środku mnogo luda i strasznie gorąco.
Parę fotek ze szczytu i uciekamy z tego syfu 😡

Coś zjeść, postanawiamy w dalszym schronisku.

Tu już znacznie leniwiej, życie się toczy.

Bigosik był dobry. Do tego elektrolity 😋
Kama zamówiła jakieś naleśniki na słodki i smakowały jej.

No to wio na dół. Po drodze, mamy jeszcze znany Wodospad Kamieńczyka.

Łee, zamknięte już, to zwiedzanie od dołu 😭

Po drodze, dużo skałek, ciężko focić wszystkie, miejsca na karcie zabraknie 😜

Jest tuning!😎

Miejska plaża.
Super klimatyczne miejsce, aby po meczącym dniu, usiąść, zrelaksować się i odpocząć przy dobrym piwku.


Niestety pogoda pokrzyżowała nam plany. W nocy, lało do tego stopnia, że wychodząc na siku, wylądowałem w wodzie. Owe pole kempingowe, zamieniło się w mini jeziorko. Dalsze prognozy nie napawały optymizmem. Postanawiamy zmienić lokalizację.

Z rana kręcę rozrusznikiem, a tu zakręciło raz i amen. Aku musiało być słabo naładowane i trochę radia i światełka w bagażniku, zrobiło swoje. No piknie 😛
Na szczęście jeden z kamperowiczów poratował i odpaliliśmy z kabli.
Żeby tylko nie zgasł 😉

Jedziemy najpierw pod zamek Chojnik.
Bardzo chciałem tam być, ale... czy akumulator podładował się przez drogę na tyle, że mi odpali?
Zajeżdżamy na parking i idę do parkingowego poradzić się, przy okazji spytać, czy kable ma hehe.
A ten mi, że nie wie i że jak co to... i pyk wizytówka serwisu/lawety 😝
Aha, to ja dziękuję za taką pomoc. Wolę nie ryzykować. Zatrzymuję się jeszcze przed sklepem. Rzut obiektywem na zamek i jedziemy dalej. Zwiedzimy sobie inny 😄

Zamek Bolków.





Panoramka z wieży.

Jakieś rosłe rycerze, to ciasno tu miały 😉



Ładniusi ten zameczek.

Jest jeszcze salka z eksponatami.
Np taka ciekawa rekonstrukcja skórzanej zbroi.

I makiety różnych zameczków.

W brzuszku już burczy.
Postanawiamy wpaść do słynnej "Oberży PRL".

Wystrój, a jakże, bardzo klimatyczny.

Standardzik. Schaboszczak.
Co za potwór!😲

Gdyby nie to, że byłem głodny, to bym nie zjadł. A i tak ciężko mi było go skonsumować.

Zajeżdżamy na kolejne kampowisko.
A wieczorkiem, sałateczka z piwerkiem polecanym przez lokalsów.

Kruca, ale zimno zrobiło się na noc. Ponoć, jakoś w tych dniach, śniegiem w Tatrach sypnęło!😱
Danie główne, "zimne nóżki".
fot. kom.

Dogrzewam palnikiem, co by mi skarbiątko nie umarzło.

Jest buraczkowóz z daszkiem.

To pole jest ciekawsze, mają taki spory stawik (basenem to było pewnie 30 lat temu). W cenie są kajaczki i można sobie po nim popływać.


O ile z rana było w miarę, tak, no pogoda taka mocno se 😛
No to może Szczeliniec? Jak by się rozlało na dobre, to przeczekamy w schronisku, najwyżej wycof.


Ta pogoda, nadała mrocznego klimatu. Byłem tu przy ładnej pogodzie, a teraz odbierało się to miejsce inaczej.

Smutna ta buzia jak i pogoda 😉

Jest i schron. Wchodzimy do środka na małe co nieco.

Dalsze zwiedzanie... płatne 😕
No ale warto:

No właśnie, pogoda ok, czy nie...

Jest i małpiszonek, skąpany we mgłach.

Dobrze, że Kamcia nie jest gruba 😜 Ja też się zmieściłem hehe.

Mokre skały, mają swój urok.


"Leśne" ujęcie.

I wychodzimy na punkty widokowe.
Jest klimacik 😍

Hopsa, hopsa w dół i już jesteśmy przy alejce z budkami z chiński badziewiem.
Ooo i papugę na sznurku mają 😕 co to nie wymyślą dla przyciągnięcia uwagi.

Pogoda ciągle "taka se".
Jedziemy więc do...

Niby nie wolno focić, ale z przyczajki coś pstrykam...

😮

Robi wrażenie.

Potem, dzięki pani parkingowej, która poleciła nam lokal, idziemy zjeść. Tanio, a dobrze.

Znów pada. 
Jedziemy jeszcze na hasanie po pobliskich skałkach.

Jakiś kurak na skale ;)


Gniazdo tego "kuraka"? 😁


"Końśkie łby" - tzn, ja to sobie tak nazwałem hehe.

Kurcze, tyle tych skałek, iż dla kogoś z beskidów, to... tylko podziwiać i focić.
Nam to się trafi jedna/dwie na całą górę (większość to jakieś diable czy diabelskie skały 😉), a tu co chwila coś.


Teraz w dół i...

Obchodzimy od dołu.

Micro świat.

Czasem i niżej, pod nogi, dobrze jest spojrzeć.

Tuptamy dalej...

Piękna ściana wspinaczkowa.

I po co gdzieś tam daleko, na Wyspy Wielkanocne jechać. Jak my mamy swoje posągi 😉

Czas wracać do domu.


Mimo, iż pogoda nie siadła i nas w sumie przegoniła, to myślę, iż ciekawie zaprezentowałem Kamie Karkonosze. Mam nadzieję, że mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, spodobały się jej i jeszcze tam wrócimy 😊




Kącik kulinarny

Gulasz z sarniny w piwie.


Składniki:

- Sarnina
- Piwo
- Cebula czosnek
- Z przypraw oprócz soli - papryka slodka i ostra, kminek, majeranek, liść laurowy, ziele angielskie
- Koncentrat pomidorowy


Mięsko kroimy dość drobno.
Na patelni, podsmażam cebulkę, potem dodaję czosnek i mięso.
Jak już się podsmaży, wsypuję przygotowaną mieszankę przypraw i dwie łyżeczki koncentratu. Zalewam, nieco ponad połową piwa.

Niestety, ale dziczyzna musi się długooo gotować (4 godziny dusiłem i jeszcze mogło by posiedzieć!). Mimo, iż na najmniejszym palniku, to dolewałem co jakiś czas piwa. Prawie dwie butelki mi tam wlazły, no dobra, trochę przy okazji skonsumowałem 😉

Do tego młode ziemniaczki posypane szczypiorem i na wierzch cebula.

Sarenka ma swój specyficzny smak. Tylko... ten czas gotowania. Może by to w podciśnieniu, w szybkowarze, zrobił. Tak, aby mięsko było mięciusieńkie 😏
Zobaczę, mam jeszcze trochę zamrożonego mięcha.

Smacznego i pozdrawiam.