wtorek, 30 lipca 2019



Rowerowy weekend
27-28.07.2019r.


Małe podsumowanie, obficie rowerowego weekendu.
Zaczęło się od tego, że Maćko w tą sobotę pracuje, nikogo innego jakoś nie zwerbowałem na rower, więc... "tajny trening" ;)
Ojj, pocisnąłem trochę samotnie. Fajnie mi się jechało. Jednak, "nieco" się wystrzelałem, nie miał kto dawać zmian :(
Standardowa traska "Dwie granice" 
- nie, nie wiem, kto wymyślił tą nazwę, ale wiem, kto ma o nią ból dupy, jakby innych problemów w życiu nie mieli :D
A na zakończenie dnia ognicho, na "Belcerówce" ;)

Przyczłapała jeszcze Patrycja. Przyniosła jakieś, mrożone, żelazne racje, chyba na wypadek wojny :p
Szybkie odmrażanie... 

Tyle drewna do palenia + jakaś "czarownica" hehe. Spalić wszystko!

Zły ksiądz, znęca się nad synkiem :(

Miło było. Patrycja, nie trzeba było tyle mięcha przynosić, fit Piżmok, już tyle nie jada. Aczkolwiek, dzięki za solidną porcję białka ;) i... za piwerka :D Następnym razem, my coś wykombinujemy.

Niedziela.

Dzień lenia!?
Wyglądałem jak mój kot. Brak weny (delikatnie rzecz ujmując ;) ).

No ale Hiczkok dzwoni, a że idzie na "poranne" modły i potem może skoczył by szosą na Wysową.
Wysowa-Zdrój?! Nieee! Piorun, na powrocie Banica. Nie ma mowy, umrę.
Zmusiłem resztki mych szarych komórek do myślenia. Trochę bolało ;) HA!
Przecie w Ptaszkowej są zawody MTB z serii Cyklokarpaty. Będzie dużo znajomych. Ja nie jadę, bo mój "góral", jest w opłakanym stanie, a ksiądz skręcił kostkę. A to pojedziemy sobie z nóżki na nóżka kibicować. To nieco ponad 70km, jakoś zmęczę to po sobotunio.

Trasa:
link do STRAVA

Docieramy. Hmm... kruca, nie wiedziałem, że jest tu "ukryty" taki fajny ośrodek.
Na biegówki w zimie, ciekawa sprawa.

Ooo, jest i Kacper!
Gratulacje, 5m w open. Jego pierwszy start. Dystans Family. Gdyby sięnie zakręcił na trasie (pomylił drogę, to by było jeszcze lepiej, no ale i tak szacun!).
  
No tak, a ten wariat, pojechał ze mną ze spuchniętą syrą. Posmarował Altacetem, to mu jeszcze jakieś uczulenie wyszło. Sierota :p

-Te, młody, ścigamy się? ;)
Dla każdego, coś dobrego.

Jest i Filip! Dystans Hobby (mój ulubiony hehe).

Każdy dostaje taki fajny, pamiątkowy medal. Muszę choć jeden etap przejechać, chcę go do kolekcji :D

A tam, głupie MTB, "szosa rządzi, reszta błądzi!" ;)

Ujęcie na Rosochatkę i Jodłową Górę (oczywiście, że byłem, nawet na rowerze :p ) i podjazd pod metę.

Chodź tu fryteczko!

A gryy!

Dajesz, Wojtek, dajesz!


Pozdro dla znajomka :)

Jest i Artek.
Eee, powinien dostać dętką na goły tyłek! Tak nie przygotować roweru przed maratonem. Najperw odkręcił mu się zacisk, a potem poluzowała sztyca. Ojj, jak żółtodziób :p

Jest już niemal cała ekipa "iSport".
Uzupełnianie elektrolitów.

I grupowe zdjęcie. Brak tylko Adama, no ale wiadomo, jedzie swoje. Szacunek, że wystartował!

Wracamy z Maćkiem do Krynicy, tą samą drogą. Ojj, będzie bolało. Zatrzymujemy się po drodze przy Delikatesach Centrum i dokupuję picia, batonika i... zjadam loda "Kostka Śnieżna" :D
Trzeba podnieść poziom cukru, bo kawał podjazdu przed nami.
Z początku Maćko, nawet daje zmiany, ale coś mu przeszło :p Jest pod wiatr. Jadę pierwszy, w sumie dla niego, niewielka różnica, bo jak taki wielki ludź, schowa się za takim małym Piżmoczkiem :D
Docieramy. Ja mam stan, niemal agonalny ;)
Werbujemy jeszcze Witka.

Noo, noo, ciekawy Cannondale, oczywiście na lefciaku, siakieś carbą kółeczka. Nowy nabytek.

Jaka ta okolica mała. Witak robił objazdówkę okolic, ze słowacką stroną Popradu na Piwniczną, a wracał asfaltemm. Gdzie dorwał go Marek (na szosie) i pokazał, co "dziadek" :p potrafi (bez elektryka hehe).
I jest u nas Kargul :D
"Opowieści dziwnej treści". Jest fajnie!

Chwila głębokiej kontemplacji ;)

Chillout.

Kogoś poniosło ;) Zaczął stawiać zapiekanki (2x), potem coś majaczył o schabowym, eee, w "Maleńkiej" schabowy? No i niby był, w postaci hamburgera. No i chuj strzelił, mój deficyt kaloryczny. Buahaha.
Dostaję smutne info. Wręcz szokujące! Kacper, jadąc już pakować rower do samochodu, tak niefortunnie fiknął, że, złamanie ręki z przemieszczeniem. Wylądował w Prokocimiu na operacji :(
Kacper, wracaj szybko do zdrowia! Nie przejmuj się. Wypadki się zdarzają, nawet takie "głupie". Mnie już brakuje całych części ciała ;)

Uciekamy do domu, bo idzie burza.



Kącik kulinarny.

Jako, iż opis typowo rowerowy, to też, strawa iście kolarska :D
Płatki owsiane z owocami, kakao, miodem i... maślanką.

Składniki:
- Płatki owsiane.
- 1/4 ananasa, 1 banan, 1 kiwi.
- Mała garstka owoców Goji.
- 2 łyżki naturalnego kakao.
- 1 łyżka miodu (tutaj gryczany).
- Maślanka (z sądeckiej mleczarni) - wolę maślankę, zdrowsza, a i z mlekiem... taka rzadka ciapa wychodzi :p


Na talerz, wymieszać i gotowe!
Może nie wygląda super apetycznie, ale jest naprawdę dobre i bardzo pożywne. Daje moc!
Oczywiście, nie wpieprzam całego takiego talerza na raz, pół na śniadanie, a pół po treningu. No dobra, aż tak zdrowo się nie odżywiam, nie chce mi się codziennie jeść tej owsianki :p


Smacznego i pozdrawiam.

poniedziałek, 22 lipca 2019



Spływ Popradem
21.07.2019r.


Patrycja miała do wykorzystania Vouczer, na spływ pontonem od firmy Spływy Popradem - Fabryka Endorfiny. W końcu udało się zgadać i wstrzelić z pogodą. Jednak parę osób się wykruszyło, werbujemy na ostatnią chwilę Maćka. Jest nas piątką. Będzie :D

Startujemy 10:30 z Zapopradzia.


I kajaczki mają... gonić go!

Teee sternik! Łap za wiosło.
Ten to się byczy, a kobity wiosłują ;p

Jest stylówa! I ten błysko "biżuterii" hehe.
fot. Renata (obróbka Piżmok)

Ta mina mówi wszystko:
"Ja pierdziele, co one wyprawiają, jedna wiosłuje w jedną stronę, druga w drugą. Nigdy nie dopłyniemy!" ;)
fot. Patrycja

A i popływać gdzie nie gdzie można.

Tu akurat płytko, bywały takie miejsca, że i księdza kryło :P

I widoczek ze spokojnej części Popradu.

Czasem trzeba było robić za muła pociągowego (na szczęście, nie za często).
fot. Renata

Ładny ten nowy zestaw "Małopolska". Maszynista pozdrawia nas trąbiąc :)

No dobra, tu po pas, można wejść do wody.
Obydwoje nie umiemy pływać hehe, lepiej nie będę puszczał pontonu ;)
fot. Patrycja

Buahaha, co ona wyprawia :D

Eee, nie takie to łatwe :p
Jakiś morświn atakuje pokład! Co się śmiejesz głupi głupku, pomógł byś.

Jest, udało się, zostałem uratowany!

To teraz małe co nieco :D
Mimo, że nie jadam słodkiego, to głupio było odmówić. Karolina upiekła.
Noo, niezłe, nie za słodkie, nie za mdłe, a w sam raz. Naprawdę smakowało mi (jakby było "be", to też bym napisał :p ).

A kto tu zjada największą porcję?! Noo dobra, młoda jest, to jeszcze inna przemiana materii.
Patrycja częstuje kawą. Normalnie full wypas.

I znów, łagodny, leniwy odcinek. Wiosłować!

A i bociek był, czapla też się trafiła i... zimorodek! Którego Rencia - fanatyk ptactwa, nawet nie zdążyła ujrzeć, nad czym mocno ubolewała.

Niezdążyły wskoczyć przed nurtem hehe.
Szybciej sierotki, ile będziemy czekać.

Nawodny, kopiec kamyczkowy, trzeba brać to rozwidlenie z lewej.

Rodzinka kaczuszek :)

Dalej...


O w końcu jakieś "bałwany". Fajowo! Szkoda, że tak mało ich było po drodze.

Chwila zamyślenia. Przybijamy na słowacki brzeg. Karolina zostaje pilnować pontonu.

A reszta... idzie do knajpki Chata u Financa. Zrobić piwne zapasy.
Poznajemy właściciela, miło nam, to... "kapurkowa" hehe.

Ojj, zacny to trunek, a zdradliwy ;p

Lądujemy po polskiej stronie. Jeszcze tylko ponton na przyczepę i wracamy do Muszyny.

Dziękujemy chłopakom z Fabryka Endorfiny za miłą i fachową obsługę. Może do zobaczenie, kto wie, może następnym razem kajaczki :D

Troszkę wygłodniali. Zajęło nam to... zbyt dużo czasu :p
Wskakujemy do restauracji Zapopradzie, na pizzę.
Pizza dobra, aczkolwiek, mimo, że zaryzykowaliśmy ostrą z tabasco, to okazała się... nie ostra :p Ta, co wzięły dziewczyny, to w ogóle taka jakaś, "niedoprawiona". Dowalił bym jakiejś oliwy z chili, albo jakiegoś ostrego sosu (coś w deseń tego z Panoramy :D ).

Idealnie zgraliśmy się z pogodą. Ponieważ podczas posiłku, rozpadało się. Mamy farta :D

Wracamy do domów.
Chwila leniuchowania. Ojjj, przypiekło trochę. Cóż za piękny "świński róż" buahaha.


Dzięki Patrycja, za zaproszenie. Reszcie za miłe towarzystwo. Fajna zabawa. Myślałem, że będzie nuda ;) ale z Wami, było zabawnie.




Kącik kulinarny:

Papryki nadziewane pastą szpinakowo-cebulowo-czosnkowo-oscypkową.

Składniki:
- Papryka
- Szpinak, czosnek, cebula
- Oscypek (100% owczy, radzę dopytać, bo przeważnie sprzedają mieszane, owczo-krowie :p ).

"Serek z gór" ;) trę na tarce, siekam cebulę i czosnek. Następnie wszystko, wraz ze szpinakiem, blenduję. Papryki nadziewamy ową pastą i w naczyniu żaroodpornym do piekarnika.

Gotowe.
Trochę oscypka, dajemy na wierzch, aby nieco się rozpuścił.


Smacznego i pozdrawiam.