wtorek, 23 stycznia 2018



Kráľova studňa
750m n.p.m.
23.01.2018


Miało być ognisko, pieczona kiełbaska i zachód słońca. Trochę nie wypaliło ;)
Dziś było piękne słonko, jednak, zanim się zebrałem i dojechałem na miejsce, zdążyły nadejść chmury i czar prysł :(

Po drodze pozostałość po akcji "Różaniec do granic" z 2017r.

Na miejscu, nie było nic na opał. Słowacy zamykają drewno na kłódkę w szopce. W dodatku w niedziele mieli mieć tu zlot, niby biegówkowy, ale chyba zrobili rowerowy (choć żadnych śladów nie widziałem), bo tak dużo śniegu w tym roku ;) Więc i wszystko, co było łatwo dostępne do spalenia, spalili :p


Cóż, uzbierałem parę cieniutkich badylków, przynajmniej ręce było nad czym ogrzać. Ale o kiełbasce można było zapomnieć :(

Przebrałem koszulkę, trzy kubeczki gorącego czaju i w drogę powrotną.

Jak tylko zaszło słońce, zaczęło się robić mało ciekawie, a tu do samego Powroźnika, na skrzyżowanie pod "Janosikiem" jest w sumie cały czas w dół. Trochę mi paluchy u nóg i rąk zmarzły, ale tragedii nie było.

Po powrocie trzeba się rozgrzać ciepłą strawą.
Jako, iż została mi biała kiełbasa, którą miałem zjeść na studni, padło na żurek :D

Na skwareczki co by była fajna omasta, to polecam podgardle.
Do tego trochę suszonych warzyw i ziemniaki - tak, aby był bardziej syty, bo to zupka zastępująca dwudaniowy obiad :p
Oczywiście nie można zapomnieć o chrzanie i czosnku! Chrzanu akurat lubię dużo, ba nawet wolę jak żurek jest mocno kwaśno-chrzanowy :D

Skwareczki podsmażone z cebulą.
A żurek sobie powoli pyrka na małym ogniu.

Do tego Piwo Wędzone i... Taa daaa...

Smacznego!

P.s.
Jakby ktoś chciał spróbować tego żurku, to chętnie odstąpię trochę. Mam go 2,5L, to jeść go będę chyba przez 3 dni hehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz