piątek, 21 lutego 2025

 


Mini zestawienie.


Beskid Niski

Płaziny 806m.

19.01.2025r.


Gaworząc sobie na WhatsApp, znajomy z Wawy zaskoczył mnie pytaniem, czy znam szczycik, a raczej podejście, na Płaziny. Że niby wyrypa, "prawie" jak na Lackową 😏 

Pewnie naczytał się w przewodnikach po GSB 😛 No ale, noo... wstyd, nie byłem. Co mi tu będzie jakiś warszafiak (pozdro Talar :D) robił się znawcą gór!😜

Jadę tam!

Wymyśliłem sobie ciekawe kółeczko, z posiłkiem w chatce.

mapy.cz


Pogoda świetna, wszędzie słoneczko. Jednak im bliżej Blechnarki, tym więcej chmur. A na miejscu, ciemności! 😭

No nic, myślę sobie, nieco wyżej, będzie lepiej.

Idę.


Stara, opuszczona, chata.


Po drodze mijam się z grupką Słowaków. Pytam, czy wyżej, jest słońce i otrzymuję smutną odpowiedź.

Docieram do granicy. Teraz trzeba odbić w prawo i dalej pasmem granicznym na sam szczyt.

Tropem węża 😉  Słonka nie ma, ale przynajmniej jest jakoś zimowo, z oblepionymi drzewami. 

Trochę tego śniegu jest.

"Nigdy się nie poddawaj".

Zaraz zaczyna się "ściana".

Z tego "zabójczego" podejścia, w dół.

Ehh, noo stromo, stromo...

fot. kom

ALE, krótkie to podejście i jednak do Lackowej, nie umywa się. Mimo wszystko, trochę się spociłem 😉

Z samego szczytu, widoki, można rzec, iż żadne 😔 
Cieszy, że tu, jest słonko (słowacka grupa, musiała iść na około, nie przez szczyt).

Jednak, kawałeczek niżej, jest taki prześwit.
Pięknie chmury siadły w dolinach 😍

No to żwawe człapu, człapu w dół, w "krainę mgieł".

Upiorne drzewo.

He, daleko do tej chatki?
Dobrze, że było nieco wydeptane i ślad od nart.

jaki ten świat mały. Jak się później dowiedziałem, ślad ów był Krzyśka, znajomka poznanego na Vihorlacie.

Jest i owe schronienie z charakterystycznymi, przesuwnymi drzwiami.

Obok miejsce grillowe.

Wnętrze chaty.

Ha, jest mini piecyk.
Trochę jednak trwa, zanim się rozpaliło i dostało cugu. A tu coraz później i coraz ciemniej.
Miałem parę skrzydełek, a one też, nie pieką się super szybko. Zjadłem jedno, na wpół upieczone 😛 Nie chcę, zbyt długo krążyć po ciemku, po nieznanym terenie, w niepewnych, śniegowych warunkach.

Nie było tragedii. Było parę pieszych śladów i narciarski. Więc szło się "w miarę".
Ale ciemności i tak złapały, na sporej części drogi.

Uff, jeszcze tylko przekroczyć rzeczkę. Ciemno jak w d... ino jedno, lekkie światło, jedynej chałupy. I szczekanie psa. Żadnych latarni, czy "miejskich świateł", czy choćby poświaty.
Trochu straszno 😉

Docieram do samochodu, jestem uratowany. Ale czy aby na pewno? Coś mało benzyny mam. W zimie, buraczkowóz bardziej łapczywy. Najbliższy CPN (ale ja stary jestem), no stacja paliw w Uściu Gorlickim. Trzeba było nieco nadrobić drogi, bo później, to już dopiero w Krynicy. Ale za to, kupiłem sobie jeszcze na owej stacji, pyszne piwka z Browaru Dukla 😋





Eliaszówka 1023m
09.02.2025r.



Kolejny wypad, w wersji ekspresowej.
Uwidziało mi się skoczyć na wieżę widokową na Eliaszówce, ale od słowackiej strony. Dokładnie, od "świętego miejsca", czyli najkrótsza/najszybsza droga, na ów szczyt.

Przebieg trasy:

Parkuję nieco przed głównym parkingiem owego "świętego miejsca". Nie mam czasu na jego zwiedzanie, śpieszę się na zachód na szczycie.

Po drodze chatka. Na stryszku spokojnie by się przespał. A i sporo, drobno pociupanego drewna było 😈

I z widokiem na Tatry.

W tej chatce, to ciężko było by koczować 😉

Jest już wieża. W ostatnich promieniach zachodzącego słońca.

Kruca, nieco się spóźniłem 😕
Myślałem, że złapię jakieś ciekawe ujęcie na oświetlony Beskid Sądecki.
To trzeba focić w kierunku Słowacji. Niestety, widoczek coraz bardziej zarasta 😥

I Kráľova hoľa.

Między gałęziami.

Czyż to nie wyciąg na Wierchomli a w oddali, czerwone światełko na Jawo?

Jeszcze jedno, szersze ujęcie z kolorkami na niebie.

Zawijam się i schodzę na dół.
By tuż przy samochodzie, przyfocić księżyc z... jak się później dowiedziałem, Marsem 😄

No cóż, mogło być lepiej pod względem foto, jakbym był nieco wcześniej. No nie dało się. Mimo wszystko, dobrze było obczaić podejście od tej strony.




Kącik kulinarny

Kotleciki z piersi kurczaka i kukurydzy.


Składniki:
- Pierś z kurczaka
- Kukurydza (polecam Pudliszki lub Bonduelle - według mnie, najsmaczniejsze)
- Skrobia/mąka ziemniaczana
- Chili 😈
- Aaa, jajko! (nie ma na zdjęciu)


Wykonanie proste.
Piersi z kurczaka kroimy w drobną kostkę. Kukurydzę siekamy. Mieszamy z przyprawionym mięsem (ja tam polecam, dodać jednak odrobię Curry do piersiaków) i chili. Wbijamy jajo i dodajemy 3-4 łyżki skrobii. Mieszamy i formujemy kotleciki.
Wrzucamy na rozgrzaną patelnię z oliwą, po parę minutek (do zarumienienia) z każdej strony i gotowe!

Smacznego i pozdrawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz