czwartek, 19 listopada 2020

 


Urodziny Darka 07.11

+

Jaworze 08.11.2020


Tako to się stało, iż Darek, na swe urodziny, wymyślił sobie spacerek po górach.

Jak postanowił, tak zrobił. A co by kompania była zacna, to oprócz swoich znajomych, zahaczył o Krynicę i zgarną mnie z Kamą.


Niezniszczalna "Pandzia". Toż to już na "żółte blachy" zasługuje :D

Zajeżdżamy na Szczawnik i w górę czarnym na Kotylniczy Wierch.


I znajomki.
Co taka zła minka? Będzie ładnie, mówię wam.

Idziemy, idziemy! Co by po ciemku nie wracać :p

Łot i takie podejście na Kotylniczy.

Uff, umęczeni, musimy zaczerpnąć energii.
To co, banieczka urodzinowa!
Ukraiński wynalazek. Miałem z tą marką do czynienie i... było zjadliwe, ale ta tutaj, miodowa z chilli, ekhmm... Ja wiem, że darowanemu koniu w zęby się nie patrzy ;) ale, ale, no jakoś dziwnie zajeżdżała czymś sztucznym (jakby plastikiem!). Może to siakiś sztuczny miód/aromat?

No nic, zdrowie solenizanta wypić należało.
Ooo, i jakieś kieliszeczki pożyczone z oddziału covidowego? ;)

Człapiemy dalej. Po trzecim kieliszeczku, już takie bardzo tragiczne to, to nie jest ;)
Odbijamy na rezerwat Żebracze.

A co by podleczyć brzuszek, po tym ukraińskim wynalazku, to nalewka miętowa.
Fee, nie lubię mięty, smakuje to jak... dawniej były takie krople miętowe na żołądek. Ale dziś wybredny jestem ;)
Ale, ale, ten uśmiech wiele tłumaczy. Ot naleweczka słusznej mocy! Więc bęc! :p

I już Taterki widoczne.

Teraz "trochę" na dół i wyjdziemy koło "Betlejemki".

O jaki ładny korzonek, to przerwa... bęc!
Nasz listonosz, zaczyna śpiewać. Nogi też go dziwnie prowadzą ;)

Dalej, z drogi na bacówkę.

Łot takie ujęcie.
Pani miała niezłą brytfankę (trekking i raczej nie miał górskich przełożeń - zapewne, bidula, pchała 2/3 drogi). Jednak dla takich widoczków, warto!

Musimy się posilić.
Darkowi ponoć też nogi dziwnie chodzą ;) Nie wiem, nie zauważyłem, ale tak twierdziła jego żona :p
Ja pochłaniam moje ulubione pierożki z jagnięciną z sosikiem czosnkowym.

Darek miał zupkę, ale ciapa, użyźnił nią glebę... i bęc :D
Litościwą ma tą żonę, co mu nawet własnej porcji użyczy (ja bym mu nie dał ;) ).

Dobra (tak wiem, Dobra jest koło Limanowej ;) ), zawijamy się, bo późno się robi.

Ach ta jesień. Mimo, iż buki zrzuciły już liście, to dalej jest pięknie.
Uwielbiam jesień, brak upałów, burz, no i wiadomo, te kolorki.

A ten co tak stoi okrakiem jak ciele i tylko patrzy, jak mu kobity uciekają :p

Jest i Kamcia, w poświacie zachodzącego słońca, niczym górski duszek :)

Jest piknie!



Słońce coraz niżej.
Las się pali.

Już prawie przy samochodach.
Dopijamy resztki herbaty i komu chce się siku przed drogą powrotną, to ma okazję oddać mocz, przy takim pięknym, różowym świetle :D 

Dzięki Darek za wspólny spacerek. Było miło i do następnego!


Kolejny dzień, to wyskok na Jaworze.
Kama nie była jeszcze na tej wieży widokowej, więc, czemu nie być tam po raz "nasty".

Jedziemy wozidłem Aliny, pod panowaniem Tadka, uff ;)
Plan na trasę się zmienił i mamy podchodzić od Binczarowej.
Tam da się bardzo wysoko podjechać samochodem, no ale aż takie lenie nie jesteśmy. A i po drodze, jest fajna górka z krzyżem i flagą.

Ekipa tupta.

Patriotycznie.
Nie, nie, mimo, że obcinam się na "łysą pałę", to nie "pilnowałem" kościołów :p

O ta górka przed nami, to nasz cel Jaworze 882m n.p.m.

Po drodze...

Jeśli ta trasa rowerowa pokrywa się ze szlakiem, to tam więcej pchania jak jechania :p

Z podejścia



Jest i owa wieża na szczycie.

Dotarliśmy nikt nie wyzionął ducha.
To zdrowie!
fot. Alina

Mała przekąska. Alina znów chciała dogodzić kotom, ale ponownie nie chwyciły się szyneczki za 40zł/kg (ja bym je już nauczył jeść wszystko) :p więc ja mam kanapkę. Przystrojoną jeszcze papryką.

I upiekła placuszek dyniowy!
Popchane piwkiem (cena'jakość... lubię tego Miłosława) i bebuch rośnie :(

Hop na wieżę i pamiątkowe zdjęcie.
fot. kom

Przejrzystość jest marna. Trzeba by był o wschodzie słońca :p
Łot tam ta najdalsza góra po prawej, to Jaworzyna.

Chełm.

To jeszcze standardowo ujęcie na Tatry.


W głąb Beskidu Niskiego.

I wio z powrotem na dół!

Ha! Myślałem, że będzie rzut widłami w plecy motocyklisty (i prawidłowo!).
Pan zagrodził pole, bo mu rozjeżdżali. Tutaj na szczęście obyło się bez wideł, bo sąsiad jechał :p

Tak to minął, górski (a jakże!) weekend.



Kącik kulinarny

Szpinak z dodatkami.

Składniki:
- Szpinak
- Groszek i kukurydza konserwowa
- Ser sałatkowy
- Makaron 


Do tego jeszcze sosik czosnkowy.

Szpinak pokroić i lekko podsmażyć na patelni.
Dodajemy groszku i kukurydzy i na końcu ser pokrojony w kostki i sosik. Ugotowany makaron kładziemy na talerzu i przykrywamy gotową... papką ;)

Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz