czwartek, 18 lipca 2019



Koncert pod wieżą
+
bulgotniki Vrbov
13-14.07.2019r.


Wieść gminna niesie, iż pod wieżą widokową na "Słotwiny Arena", ma być koncert. Taki "ąę", ceny też "ąę" bo bilet od 119zł :p
No niby mnie stać, ale... przecie "cebula górą"! :D Tfu, nie, no, połączenie przyjemnego z... przyjemnym.
Wymyśliliśmy, że skitramy się nieopodal w lesie, zrobimy ognicho i będzie zajebiszczo.

Podjeżdżamy pod Jawo. Zostawiamy samochód (odbierze się w niedzielę). I strzała w górę starym wyciągiem koło Erisu.

Widok na dolinę Czarnego Potoku.

Kruca zyks! Robi wrażenie ta konstrukcja!

Wynajdujemy sobie, dobrą miejscówkę. Nie za daleko, nie za blisko. Na ścieżce/szlaku. Nie w szczerym lesie. Wykopuję buciorami jamkę, obkładamy kamieniami. Będzie dobrze.

ŁOOO! Jakiś leśny królik przykicał :D
Lubię to wino. Dobre, nie drogie i nie trzeba się męczyć w terenie z korkociągiem.

Stały towarzysz ognisk. Toporek Fiskarsa.
Jednak nie trzeba było ciupać za wiele. Zresztą, nie chciałem zakłócać koncertu hehe.

Księżyc, światła ze sceny i wspaniała muzyka.
Ahh...

Jara się!

Coolio odpoczywa i wsłuchuję się w kapitalne utwory.

No tak, szczęście nie może trwać za długo ;)
Chyba trochę za blisko zrobiliśmy stanowisko. Dalej, słabo byśmy słyszeli koncert. Przyszła ochrona (do płotka) i...
- Ognisko w lesie! Nie padało od dawna, iskry lecą! Gasić!
Hmm, odpowiedziałem, że obłożone kamieniami (uważam, iż stanowisko było naprawdę dobrze przygotowane. Nie jedno ognisko w różnych górach paliłem), to zaczęli się rzucać, że na policję zadzwonią. Taa, ciekawe jak by tu wyjechali, chyba krzesełkiem, albo, ponoć mają jednego motUra crossa. Bo się kiedyś ktoś na Górze Parkowej obnażał :D Nie, nie byłem to ja :p

Niech im będzie, powiedzieliśmy, że się dopali i wygaszamy.
Łot malutki ogieniek na kiełbaskę :D

Zadzwoniliśmy wcześniej po Józka. Co by nam ziemniaków dowiózł :D
Tak cisnął, że łańcuch urwał buahaha!

A taką brytfanką przyjechał. No prze gość.

Trochę niepocieszony, bo swoją kiełbaskę piecze tylko nad żarem.
Ciekawe kto ma na nią większą ochotę, Józek, czy Cooli :D

Parę ziemniaczków, nawet się zrobiło. Jednak, mogły dłużej posiedzieć.

Dobra, trzeba zbierać majdan i ruszać na dół.
Palenisko rozebrane. Dziura zasypana (śmialiśmy się, że na grupie rowerowej, trzeba będzie napisać, że koło wieży jest "pułapka" ;) ), ognicho zalane :p i mocno udeptane moimi buciorami.

Świetnie wygląda podświetlona wieża.

Jesteśmy bezpieczni... ciekawe kto ma dyżur.

Ponoć to wszystko to "odpadki" akacji!

Pędzim w dół. Ludzie z koncerty zjeżdżają krzesłem.

Tee, Józek, co tak trawersujesz?! Przecie to ci łańcuch urwało a nie linki od hamulców :P

Nie peniaj, jedziesz! Spękał, "szkoda" mogło by być ciekawie ;)
Dobrze, że ja nie miałem roweru, bo GOPR miałby co robić :p

Ha! Docieramy do restauracji przy stoku. Która to, z racji koncertu, jest otwarta do późna.
Taki widoczek... coś niesamowitego!

Szybko nawiązujemy nić przyjaźni z lokalsami :D
Wpada GOPR... o Romek jest. Patrzy i...
-Jest Pizmok, jest impreza!
Buahah.

Józek ucieka! :p

Hiczkok i tubylcy.

Ach ten jego synek. Na krok go nie odstępuje!
Upss, coś zdjęcie niewyraźnie, chyba za dużo Jagerka na trawienie ;)

A ten co?! Oświadcza się czy ki diabeł :p

Maciek ucieka! Tzn, wydaj mu się, że idziemy razem hehe ;)
Ja zostaję na "after party".

Ojj, było bajecznie!
Goście z Chile grają!

Przygrywa im kompania na harmonii (potem był akordeon) i skrzypcach.

Coś niesamowitego!


Jest bosko!

Muzyki i śpiewów, wydawało by się, iż nie będzie końca. Jednak, wszystko co dobre, kończy się szybko :(

Jeszcze solo, młodziak na gitarze.

Było prze sympatycznie. A na koniec, ktoś... odwiózł mnie do domu. Dziękuję "ktosiu"!

Niedziela.
Dzień święty święcić, to święcimy :P

Coś pokapało, będzie padać czy nie?
Artystycznie ;)

No i sięrozlało.
Były listonosz, pan Staszek (?), mający rewir na Czarnym Potoku, też uwidział sobie, Maleńką, na swoją miejscówkę. Przezorny, ma parasol, aż wykorzystał doraźnie bo po plecach zacinało!

Ojj, umyje nam rowerki :p

Dzwoni Cinek. Werbuje nas na siarę we Vrbov.
Cóż za diabeł kazał mi kupić 1,5l Kelta :P

Standardowy przystanek... Lidl :D
Dyspensa na weekend. Mięsa mi dawać! Bo niedługo zapadnę się całkiem ;)
I mój ulubiony serek w oleju z ziołami (wersja z oliwkami lepsza).

Lądujemy!

No dobra, reszty chyba żal opisywać. Zaszumiało. Pomyliłem piętra/szatnie. Pierwszy raz bunkrowałem się w letniej, a wracałem przez "normalną", co bramki, nie miały prawa mnie puścić (jak to zrobiłem, nikt nie wie ;) ). Dość długo szukałem szafki i na tym piętrze nie było takiego numerka. Dobrze, że nie pomyliłem pryszniców i nie wlazłem do damskiego, bo dopiero była by afera... a może nie ;) Uratowała mnie ekipa.
To jeszcze fotka w kierunku Tatr, na zachód słońca.

Drugi standardowy przystanek. Pizzeria Panorama.
Szef, wszystkich szefów!
Cinek "Jerzyna" ze Szczecina.

Nie no, ani on "Jerzyna" (bulwa jakaś chyba ;p )  ani ze Szczecina. Ale dobry "kamrat" :D



Kącik kulinarny

Śledź po wiejsku w sałatce.

Składniki:
- Śledź po wiejsku.
- Rukola
- Suszone pomidory
- Jagody Goji
- Orzechy włoskie
- Ocet balsamiczny

Płaty śledziowe kroimy na cienkie paski. Posiekane orzechy i rukolę, posypujemy jagodami Goji i wszystko polewamy octem balsamicznym.


Smacznego i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz