czwartek, 13 czerwca 2019



Góry Czerchowskie
Veľká Javorina 1098m - Lysá 1068 m n.p.m.
10-11.06.2019r.



Mało mi było po niedzielnym wyjściu z grupą. Dzwonię na biuro:
- Halooo, słyszałem, że nie ma za dużo roboty. Może bym się pobyczył trochę?
*OK.
:D

Co by tu zrobić?! Aaa przecie Maćko, mój prawie, że najlepszy przyjaciel ;) jeździ w poniedziałki z towarem na Słowację. Szybko się zgaduję, co i jak, którędy będzie jechać. Obmyślam dwa warianty tras i ugadujemy się na godz. 11. Akurat zdążę ogarnąć pakowanie i nieco zregeneruję się po niedzielnych "biegach".

Slovensko wita!

Wyskakuję w szczerym polu, przed mieściną Richvald.
Tutaj na dzikca, przez pola i lasy na Kríže.


Za wioską trochę zamotanie.
Szlak prowadzi przez czyjąś posesję, gdzie pozagradzane. Trudno, tak jest, tak trzeba iść. Nikt mi widłami w plecy nie rzucił, ufff.
Gdzieś tu jest szlak. Ubieram nogawki, bo mnogo pokrzyw!

I w górę. W dole Kríže.

Tu też jest szlak.

A tu, mała zmyłka. Trzeba trzymaćsię tej drogi co idzie w górę, jednak w 3/4, "zakrzywka" i szlak odbija w górę!

Ładnie tu!

Lasy i krzaczory :)

Dochodzę do newralgicznego punktu. Plan A czy plan B.
Plan A zakłada spanie na szczycie Dvoriska 1057m. Za sedlo Priehyby ma być "wodopój" gdzie można uzupełnić zapas wody i nabrać do gotowania.
Plan B zakłada iść na Cergov, chatę Cergov (noo piwko, jakaś plievka :D ), uzupełnienie wody.
Hmmm, plan B bardziej mnie kusi. Idę na chatę Cergov... znowu (to już trzecia wizyta w tym przybytku), może nawet będą mnie pamiętać z wczoraj :)

 Veľká Javorina 1098m n.p.m. Jest to drugi co do wysokości szczyt w Górach Czerchowskich.

Widoczki słabe, szczyt mocno zarośnięty.

Dalej... o widać już (na prawo z przekaźnikiem) docelowy szczyt, Lysá.

Człapu, człapu.

Docieram na chatę Cergov i... zatvorené!
No i nie będzie zupki, ani browara. Trudno, ale... woda mi się kończy! Zostało mi jakieś200ml w bukłaku, a tu mam jeszcze 1,5h drogi i na gotowanie i drugi dzień trzeba mieć!
Łażę dookoła. Nic nie ma. Na mapie, niby jest jakaś "niebieska kropka" ale ni chuchu.
W okół okolicznych domków kempingowych, też nie nie widzę. Umrę z pragnienia! Straszna śmieć, nie chcę tak zginąć!
Aaa. przecie schodząc żółtym szlakiem na Fričkovce, jest źródełko, z pyszną zimną wodą! Co za szczęście, że byłem tu dzień wcześniej i obczaiłem to miejsce, bo na mapie nie ma tego źródełka.
Trzeba stracić nieco wysokości, ale lepsze to, od śmierci z pragnienia ;)

Pędzę dalej. Trzeba żwawo iść. Co by rozbić obozowisko za widoku i ufocić zachód słońca.
Idzie mi się naprawdę dobrze, mimo ciężkiego plecora.

Już prawie...
"Prehistoryczny kamień ofiarny". No tak, musieli tu chrześcijańską "świątynię" postawić, co by zatrzeć ślady starego kultu :(

Pomnik walk podczas II WŚ.

Jest i szczyt!
I ciekawa budka z pieczątką i zeszytem do wpisów.


Ale jestem głodny! A tu skromna kuchnia :p

Paleniska chyba, dawno nikt nie używał. Jednak, jest trochę drewna. Nie trzeba będzie szlajać się po okolicy w poszukiwaniu :D

Jeść!
Nerka US Army jest The Best!
Na kolację idzie Natural Mix:
Kasza gryczana prażona, kasza bulgur , soczewica czerwona, suszone pomidory i pestki dyni.
Super!

I ekstra gadżet który dostałem od kolegi z pracy. Cosik tam handluje Tupperware.
To jest genialne w swej prostocie, na pieprz i sól.

Hmm, gdzie tu znaleźć kawałek prostego. Nie ma nic bardziej wkurwiającego, jak budzenie się w nocy, bo człowiek zjeżdża w którąś stronę.
Płasko jest pod kołem orczyka. Nie wylane betonem, da rady wbić szpilki :)

Zachód słońca z dachy sterówki.

He?
Czy to się jakieś tornado tworzy, czy może Putin zrzucił gdzieś bombkę atomową ;)

A to jeszcze zelený čaj :D

Niech ognisko płonie! Aż po sam księżyc! ;)

Idę spać nieco po 22. Trochę się zmęczyłem, ale nie ma tragedii.
Piszę jeszcze sms_a do księdza, aby sprawdził mi o której jest wschód słońca.
Dostaję odpowiedź:
-4:30
O chuj!

Wstaję 4:10.
Chyba się opłacało.


Cudnie!

No to śniadanko!

Zielona herbata i kasza bulgur doprawiona suszonymi pomidorami z bazylią i czosnkiem.
Całkiem zjadliwe, aczkolwiek za mało miałem tej przyprawy :(

Nie ma co tu siedzieć i kisić się. Zresztą, lepiej iść, póki upału nie ma. Startuję 6:40.
Lecę na Baranie - Majdan - sedlo Široký laz - Sabinov.

Mam dotrzeć do mieściny Sabinov. Maćko ma być tam dziś z towarem i mnie odbierze :D
Jak tu nie kochać takich bezkosztowych wyjazdów hehe. Nie no, flaszkę, albo parę piwek, trzeba będzie postawić. I tak wypijemy razem więc... ;)

Ale, ale. Nie wiem, co mnie podkusiło. Ubrałem niskie Salewy. No nie, nie dość, ze w kilkanaście minut przemokły mi w mokrej trawie, to jeszcze prawie skręciłem kostkę! Jestem skazany, na ciężkie, "krasnoludzkie obuwie".

Tu szlak, w mokrym środowisku (przyrosiło straszne w nocy).

Fajne chatki po drodze.

Jest woda! Jednak, nie jest to źródło, tylko rura w potoczku, dla lepszego łapania wody. Nie zabrałem filtra (gdzieś sobie schowałem przy robieniu porządków heheh), więc nie ryzykuję.

Dalej...

Siakieś ostrzeżenie tubylców?

A co to "kiosk Ruchu"? :D

Łot taka budka, do odpoczynku, z galerią zdjęć.

Dobra, fajna miejscówka, może by się tak odświeżył?
Mam nadzieję, że życie biologiczne nie zaginęło w tym potoku :p
Wykąpałem się cały. Trochę tak, no przy leśnej drodze, no ale co... dupa jak dupa, pisior jak pisior ;)

Boso przez Cergov... prawie jak Cejrowski ;)
Zmieniam skarpeteczki i majtusie.

Zdjęć majtusi nie będzie hehe, ale, jakby ktoś był ciekaw ;) to polecam, bo są ganialne! Chodzę w takich:
BOKSERKI MĘSKIE 3D BASE LAYER PRO
https://www.brubeck.pl/sklep/produkt/bokserki-meskie-3d-base-layer-pro/102

Ok, odświeżyłem się, ubrałem. Eee, gdzie jest mój telefon?!
W dupę, pewnie jak ściągałem spodenki to mi wypadł z kieszeni i pływa sobie w potoczku!
Biegnę nad potoczek, nie ma! Hmm...
No tak, zostawiłem przy drodze, jak się zatrzymałem aby obadać sytuację gdzie jestem i ile mi zostało. Ahh ja ciapa!

Pędzę dalej. Wody mam coraz mniej. Trzeba będzie sępić od ludzi na Majdanie.
A jednak nie! Zatrzymuje mnie ten znak, Dobrze że był, bo źródełko mocno skitrane.


Tankuję do bukłaka i do butli.
Jeszcze tajna broń. Oskórować korzonka imbiru i dla smaku i pobudzenia, do camela.

Idę dalej. Nudaa. Mijają mnie dwa ciężkie zestawy.
Prace leśne wrą!

Niooo, coraz bliżej celu. Jeszcze tylko "parę" kilometrów.


Tuż, przed wioską Červená Voda.
W oddali, ta ścięta góra, to super miejscówka. Zamek Šariš, gdzie to parę lat temu koczowałem z namiotem, docierając tam, ujeżdżając babcię Meridę :D

Mała mieścinka, a może mają jakiś bar, albo chociaż wioskowy sklepik? Marzy mi się zimne piwo!
No nic nie ma. Sklepik zamknięty na cztery spusty, a nawet, żadnej, najpodlejszej speluny tu nie ma.
A tu jeszcze parę kilometrów asfaltem. Umrę w tym upale! A już czuję, że są bąble na nogach (Pierdzielone buty! Nigdy więcej w nich na dłuższą trasę, z ciężkim plecakiem!).
Zachodzę na przystanek, tzn zastavkę ;) Pozieram i... no może coś będzie jechać. Leniwie przejeżdża koło mnie samochód, Gość zatrzymuje się parę metrów dalej i chwilkę z kimś gaworzy. Za chwilę, wsteczny i pyta mnie, czy mnie gdzieś podwieźć.
Dzięki Ci dobry człowieku!
Jedziem do Sabinova! Będę żył!

-Halooo, księdzu, kaj się podziewasz?! Ba ja już w Sabinovie.
*Cooo, już?! Idź na piwo i coś zjedz.

Tak też uczyniem! Jak wielebny przykazał.
Ląduję w takiej, bardziej jadłodajni niż restauracji :P
Ale za to ceny przystępne. Piwko jednego eurosa. Taki zestaw obiadowy, 3,4E.

To Sariskie tutaj, o niebo lepsze jak to na chacie Cergov, ale kolejne, to jednak biorę Pilsner Urquell.

Jest i on, przyjeżdża i... a może jeszcze wstąpimy do preszowskiego decathlonu :D

Namawiam wielkiego człeka, na Via Ferrate w Słowackim Raju. W prawdzie był w tamtym roku, ale chce jeszcze!
Przymiarki!

Hmm... brakuje mi lonży.
Chodziłem rok temu z taką w Dolomitach i było ok.
Biere!


Było jeszcze parę zakupów. Ale to zostawię na osobny opis, bo troszkę gadżetów się uzbierało, wartych szerszego skomentowania.


Kącik kulinarny.

"Zdrowa kura" nadziewana serem pleśniowym i warzywami.

Składniki:
- Kurcok wiejski
- Ser pleśniowy (Mega! Taki pieprzowo-czosnkowy, niestety, dość drogi, taki kawałek 9zł).
- Czosnek, seler, marchew, pietruszka.


Do naczynia żaroodpornego i do piekarnika.
Dodałem jeszcze trochę ziemniaczków i pomidora z cebulą szalotką.

Smacznego i pozdrawiam.

2 komentarze: