wtorek, 21 maja 2019



Rowerowo / grillowo.
Objazd tras rowerowych Velo Krynica + Velo Natura (część EuroVelo11).
Poprawione pętlą przez przełęcz Vabec i Starą Lubowlę.
05.2019r.



Witajcie. Parę fotek z okolicznych tras "Velo".
Dla nas, lokalsów, nic ciekawego, oklepane, przejeżdżone  wzdłuż i w szerz ;) Jednak te miliony fanów z całego świata, zaglądające na mojego, super duper blogusia, chętnie zobaczą, co w okolicy piszczy.
Nie no, żartuję, pies z kulawą nogą tu nie zagląda. Smutno mi :(

;)
Trasa:
STRAVA

To zaczynamy od mega atrakcji. Które to wyrosły jak grzyby po deszczu w całej Polsce.
Fontanna Multimedialna - muzyczka gra, woda pluska. Pff :p

O, to jest fajne miejsce. Można poćwiczyć na maszynach...

a potem, na masę ;) opierdolić jakiegoś kuraka z grilla.
Tzn prawilnie powinna być najpierw masa (to może kurak, kaszanka i boczek? :D) a potem rzeźba (wyciskania na maszynach). Kto jak woli.

I ten "genialny" przejazd przez skrzyżowanie na głównej drodze. Tylko czekać, aż dojdzie tu do jakiejś tragedii :(

Fota z serii "Mój stary to fanatyk narciarstwa (i hokejea)" ;)

A to jeszcze na Zapopradzie. Coś tam ciągle dłubią i rozwijają okolicę Ogrodów Sensorycznych.

Ostatnią z tras do projektu jest Muszyna - Stary Sącz - odcinek pokrywający się z EuroVelo11.
Trasa
STRAVA

Taa, tylko, że ta trasa jeszcze nie istnieje. Tylko na jakiś mapach projektowych, gdzie to urzędasy, zapewne się podniecają, jak to pięknie będzie. A na razie, smród, brud i ubóstwo :p
Jest i mostek na słowacką stronę z wiatą. Obok... pełno śmieci :( A dojechać tutaj, możemy tylko asfaltem, ścieżka którą robią, no fajnie że coś robią, ale, na odcinku za Andrzejówką, to dwa rowery raczej się nie miną. No ja pier...

Dalej można jechać słowacką stroną i jest to świetna alternatywa dla asfaltu, no ale nie dla kolarki. Na długich odcinkach, gdzie brak asfaltu, po deszczach kałuże i błocko. Ale jak to zrobią, to będzie fajowo.

Tam w krzaczorach, będzie trasa.
Ja cisnę asfaltem, co chwilę się zatrzymując i focąc. Trochę się spieszę, bo te 12km Velo Krynica jechałem... ponad godzinę! A tu ponad 50km i jeszcze wrócić trzeba. A i dokumentację zdjęciową porobić. Więc wyszły takie niby "interwały". Stop, pyk parę fotek i wio! A to jeszcze coś deszczem straszyli na popołudnie. :P

Park Zdrojowy w Piwnicznej z Pijalnią Artystyczną.

Tuż obok można sobie zatankować "Piwniczanki".

1,2km dalej baseny. Na rajdzie 11 listopada, tak leciałem za diabłami z Nowego Sącza, że nawet nie zapamiętałem, ze tam coś takiego jest hehe.

I jeszcze jedno ujęcie na słowacką stronę, którędy będzie prowadziła trasa rowerowa.

Za Piwniczną, trasa będzie szła lewym (wschodnim) brzegiem Popradu. Ładnie, ale... jedziesz jedziesz i jeb, "asfalt zwinęli". Tak dokładnie, to nie zdążyli jeszcze "rozwinąć" :P Biedne moje kółeczka. A miało być tak fajnie, szosowo :p Trzeba było góraka zrobić, założyć cienkie opony.

W planach jest platforma widokowa na Woli Kroguleckiej. Byłem na niej w zimie z buta, to fajnie mieć porównanie w warunkach wiosennych i wydrapać się tam rowerem. Ale przecie nie będę jechał do Barcic i wyjeżdżał i zjeżdżał tym samym. Wymyśliłem sobie "skrót" od strony Rytra. Zajeżdżam tam, a ścieżka rowerowa, którą to sobie chciałem pojechać, to bagnisko. Ehhh. Jadę nieco dalej i zagaduję lokalnego tubylca. Pan bardzo miły, rozgadany nawet (rozmawiamy o okolicy, inwestycjach wodno-drogowych, zwierzakach). Trochę taki przechwałek, jak on to okolicę dobrze nie zna itd itp. Pokazuję mu na mapce jak chciałem jechać, to mi gada tak:
-Panie, tam jest błocko, a potem taka wyrypa, że pan nie dasz rady. Wiem, bo tam jeździłem na różnych rowerach i trzeba prowadzić.
LOL.
Ekhhm, powiedział gość w gumofilcach. Na jakiegoś kolarza mi nie wyglądał :p Może ja, to miękka faja jestem i słaby genetycznie, ale jakiś taki mały uśmieszek politowania, pojawił mi się na twarzy ;) Jak dla mnie, sytuacja dość komiczna, ale tak, w sumie pozytywnie. Pan chciał dobrze dla mnie :D
Prowił dalej swoje prowidła....
- i noo, tam pan pojedziesz do góry, potem płytami betonowymi (noo super, płyty dziurawki na kolarkę - lubię to! Nie, wcale nie :p) i tam dalej szlakiem i już jest pan na wieży.
Pytam, czy kolarka tam da rady.
-Da się, blisko jest, tamtędy (mój plan) na około i za stromo, a tu szybko. W prawdzie ta droga to nie wiem jak tam teraz bo dawno nie byłem (no a miał być wszędzie i po parę razy ;) ).
Płyty jeszcze ścierpiałem, ale wpadam na niebieski szlak, a tak coraz gorzej.

Wyżej, to było świeżo wysypane klińcem. Ani po tym jechać (nawet na góraku było by ciężko), ani iść. Moje oczy łzawią, na widok ostrego kruszywa, dziobiącego moje blink, blink białe buciczki z carbą podeszwą.
Na koniec jeszcze błoto, gdzie uświniłem obręcze i laczki.
Ale byłem wkurwiony. Aż miałem ochotę pojechać do tego lokalsa i mu nogi z dupy powyrywać ;)

Dobra. Docieram. Poznaję gościa z N.Sącza, co dużo biega i kupił sobie śmiecializeda Allez - starszy model z napędem 3x9, ale dał tylko 1200zł :D Chciał coś... na sprawdzenie, bo szykuje się do triathlonu.
Pucuję obręcze chusteczkami. Trochę patrzy się na mnie jak na kosmitę, musiał mieć niezłe zwarcie na zwojach, bo tu goguś (ja) ąę, ubranko, laczki, rowerek i wyłazi z lasu ubłocony niosąc rower szosowy na ramieniu.

Świetne miejsce grillowe. Zostać tu kiedyś z namiotem na zachód słońca, było by fajnie.

"Ślimak".

To jeszcze panoramka z platformy.

Od Barcic, na szczęście, trasa jest już dobrze przygotowana.
Na potrzeby opisówki, jadę jeszcze przyfocić Ołtarz Papieski w Starym Sączu.

Klasztor Klarysek i przyklasztorny kościół.

Jeszcze tylko foteczka rynku.


Jeszcze tylko wrócić na Krynicę. Wracam tym samym, Doliną Popradu. Nie lubię trasy z N.Sącza na Krynicę. Pociąg nie wchodzi w grę, to dla mięczaków ;)

Nie powiem. Nieźle się wypstrykałem. Zmęczyło mnie to szarpane tempo. A tu wyjazd w Beskid Niski się szykuje (zasługujący na osobny wpis).

Dobra, nie samym rowerem i łażeniem po górach człowiek żyje. Czasem trzeba się trochę "potruć" ;)
Zboro zaprasza mnie na działkę na grilla.

"Chatka dupczatka" :D

Tomuś dostał na urodziny grilla, no takiego przez duże G.
Chyba go przerasta ta konstrukcja ;)

Jest, "działa". Eee, tzn nie ogarniamy tego. Cosik się kopci, max było 150C, a to jeszcze każą 2h przepalić, ostudzić, olejować blachę. Z głodu umrzemy.
Trzeba się posilić. Ipa sripa ;) ... kaszubska?! Co to ludzie nie wymyślą.

Nie ma rady, dziewczyny są głodne, trzeba rozpalić ognisko hehe.
A to mnie naszło na soczek. Tyle tych lokalnych browarów powstało. Tutaj z browaru z Limanowej. Piwko, tzn soczek, takie se. To Corneliusa dostępne w biedrze, smakowo lepsze, ale tam ładują cukier i ma 3%, a tu cukru nie ma i jest 5% :p

Słonko zachodzi...

Noo nie, nie oduczy już. Tacki alu, smacznego! "Mistrzostwo" to wdziałem kiedyś, ziemniaki pieczone w ognisku, zawinięte szczelnie w folię alu! Dawka aluminium, chyba śmiertelna ;) Ja tam nadziewam skrzydełko na patyka i na ogień!
Uwielbiam obgryzać skrzydełka. Wiem, wiem, tu się aluminium wystrzegam, a kuraka z antybiotykami i na chujowej paszy, to opierdoli. Pewnie mi cycki urosną (a nie, sorry, już mam ;) ).

Zboro chyba też był już głodny.Wpieprza, aż mu się uszy trzęsą ;)
-Dobre aluminium, dobre!

Ciemność i gwiaździste niebo. Luna na smyczce, co by za zwierzakami nie poleciała. Z łapką coraz lepiej :)

Apartamenty.
Próbujemy coś oglądać, ale jest jakaś zmuła hehe.

Trzeba uciekać do domu. Jutro rowerek, jakaś "większa" traska się szykuje.
Schodzimy skrótami, trochę przyrosiło. Ślisko.
Pełnia księżyca i doborowe towarzystwo, sprawiają, iż hop siup i jesteśmy na dole. Droga się nie dłużyła.

Jeszcze w chałupie, troszkę się zasiedziałem na pogaduchach z "kierowniczką projektu" ;) Wcale nie miałem ochoty iść spać, ale trzeba było, bo przecie trasa szosowa czeka. 
Trasa:

Zboro wyrażał zainteresowanie.  Które przemieniło się z rana w wycofanie :p Na godz. 9 się nie zebrał, bo "miał coś do załatwienia". O godzinie 10, "jeszcze załatwiał" ;) To się wkurwiłem i pojechałem sam :p Tzn, dłużej nie mogłem czekać, bo zapowiadali na około południowe godziny deszcze/burze i wolałem, aby złapało mnie tylko trochę, albo ledwo musnęło kątem frontu.
I teraz, chciałbym wszystko zwalić na Zbora, bo jednak dopadł mnie deszcz (i w sumie przez to, że późno wyjechałem), ale... Strava to ZŁO! Już na końcówce podjazdu pod przełęcz Vabec, zaczęło padać. Mam kurtałke w kieszonce, ale przecież, nie będę się zatrzymywać, bo Personal Record nie zrobię! (A czułem, że dość dobrze mi się kręci). I jechałem jak ten głupi chuj, w deszczu, mając kurtkę schowana w kieszonce LOL. Co te apki robią z ludźmi ;) No ale PR siadł buahaha.
Kurtkę ubrałem dopiero na szczycie. Dość zachowawczo (mokro/ślisko) zjechałem na Starą Lubowlę i nieco za nią, skitrałem się na 5-10min na stacji benzynowej. Kupiłem soczek "multiwitamina", część spożyłem na miejscu, a część poszła do bidonu. I bardzo dobrze, bo by mi brakło to co miałem. Mimo, że nieźle mnie zmoczyło, to nie było tragedii. Było w miarę ciepło i kręcąc intensywnie, nie zmarzłem. Tylko, ten wiatr! Tego dnia, zmieniał kierunek kilkanaście razy! Moc była 💪, nie odcięło, nawet po twarzowym wietrze od Muszyny do samej Krynicy.



Kącik kulinarny.
Coś by tu zjadł, ale zaś niedziela niehandlowa. Dobrze, że co nieco uchowało się w lodówie + szybki wyskok do żabeczki i są składniki na pyszny obiadek!

Składniki:
- Warzywa na patelnię z przyprawą orientalną (wyrób Hortex_u - b.dobry).
- Greksyr - świetny ser kozio-owczy, typu feta.
- Czosnek i sos słodki z chili (bardzo go lubię).
- Wołowe mięso mielone - doprawione ostrą papryką.

Najpierw podsmażamy mięso. Potem wrzucamy warzywa, czosnek przez praskę i sos. Na koniec ser, nie za wcześnie, co by się nam całkiem nie rozpuścił.

I gotowe. 



Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz