czwartek, 25 października 2018



Rydzobranie.
25.10.2018r.


Hoł!
Miałem nazwać to wyjście, "grzybobranie". Jednak nastawiałem się typowo na rydze, więc... jest jak jest :D

Odpaliłem klekota i na... takie tam znane miejsce :p
Polazłem od razu stromo w górę. Słyszę jakieś "darcie" w lesie. Oho, drewno końmi ściągają. Tak, tak, nie traktorkiem, takie zbyry tu są, ze koń to najlepsze narzędzie.
Idę, idę, coś tak skromnie. Na początek znalazłem parę purchawek chropowatych :D Nikt tego nie zbiera, gamonie. A to prze aromatyczny grzyb!

Cóż to za jakaś jama? Może piżmocza :D

Drą się i drą, ci ludzie lasu. Słychać tylko "wii", "pryy", "nazad"!

Ojj ciężka to robota. Dla ludzi jak i dla zwierząt. 

No dobra, ale tak las zryty, iż znaleźć tu grzyba graniczy z cudem :p
Ooo, jest, dawaj go!

Dobra. Jest bida. Wracam.
Przechodzę na przeciwległą stronę, za potoczkiem.
Przecie, nie chodzi o to, aby się grzybów nachapać. Trzeba pofocić i pochodzić, w tym po moich ulubionych jarach :D
Eksploruję jeden taki.

I od razu rydzyk :D
Z pasażerem na gapę. "Spieprzaj dziadu"! Mój grzyb!

Człapię dalej.
Pięknie tu!

I zestaw grzybiarza. Kosz wiklinowy, a jak! Nożyk i kijas. 

A cio to? Do Wielkanocy jeszcze daleko, a tu już jakieś wydmuszki ;)

Ale się skitrał jebaniutki!
Do koszyczka :D

Idę dalej, pozieram se na lewo, w góre i na prawo w dół.
Wtem... pikuję niczym sokół. Ha, mam was!

Docieram do wozidła, nie zgubiłem się ;)
Po prawdzie, w tym terenie trudno się zgubić. Na tych przepastnych, płaskich puszczach, gdzie brak wyraźnych punktów orientacyjnych i charakterystycznej rzeźby terenu. Pewnie można się zamotać :p

Docieram do jaskini.
Zawartość koszyka.

Teraz tylko, "coś" z tym zrobić.
Ojj, schodzi przy tym...
Na patelni pociachane na sos. Te najpaskudniejsze ;) i nóżki od tych co pójdą w panierce. Te najbliżej baranka, idą jako "kotleciki" w panierce (jutro).
Te mniejsze, "najładniejsze", do słoiczków w zalewie octowo-cukrowej.

Moja obiadokolacja.
Puree ziemniaczane, do tego sosik z rydzów.
W tle gotowe, za pasteryzowane, owe grzyby w zalewie octowo-cukrowej.


P.s.
Ciągle pada. Może na jutro coś urośnie? Ale czy mi się chce iść na grzyby, hmmm. Czy może zdziałać coś innego? Kto wie, kto wie, gdzie poniosą mnie, te krótkie piżmocze łapki ;) :D


Update 26.10.2018.
To jeszcze w panierce (jajko i bułka tarta).
Do tego puree ziemniaczane urozmaicone o boczek i cebulkę. I kapusta kiszona.

Z resztek jajka i bułki + trochę przypraw, można zrobić taki mini omlecik. Nic się nie zmarnuje.
Możemy np ulepić takiego ludka. A potem wyobrazić sobie, że to nasza teściowa, szef ... czy ktoś inny ;) i powoli odgryzać rączki, nóżki i główkę hehe.


Pozdrawiam i smacznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz