04-05.10.2025r.
Zaś kolejne spotkanie z ekipą od "ratowania chatek".
Coroczny, październikowy rytuał.
Pogoda miodzio, ale ale, w nocy mają być deszcze + zimnica - parę stopni i duża wilgotność. Będzie "ciekawie".
No ale zanim nadejdzie zło, trzeba korzystać z pięknej pogody. I kapitalnej przejrzystości. Teraz żałuję, że się wcześniej nie wyzbierałem, bo rano było jeszcze lepiej i dodatkowo mgiełki, nadające uroku.
Dotarłem buraczkowozem od strony Łomnicy.
Pierwsze ujęcie z podejścia.
Przed tym stromym fragmentem, przy kapliczce, zrobili nową ławeczkę.
Szybkie człapu, człapu i jestem na hali.
A tam tego dnia, taki widoczek na Tatry.
Jest Big sprzęt. Największa piłka od Silky, model Big Boy😄
Ciężkie to, ale robi robotę!
Chwilę biesiadujemy, wygrzewamy ryjki do słonka.
Trzeb zbierać się na lokalny rekonesans 😉
Sebastian chyba za dużo przebywa w lasach. Przeistacza się w Enta! 😆
Jest i szczyt, ten właściwy.
Doczekał się nawet ładnej tabliczki.
Jest ekipa. Okrojony skład + jeden nowy członek 🙊, tzn uczestnik 😜
Po odwiedzeniu szczytu, idziemy zawsze na mini grzybobranie, na równie tradycyjny sosik grzybowy.
A to ci świeża 😱niespodzianka.
Noo kupa miśka! Inaczej być nie może! Tak stwierdziło szanowne grono włóczykijów, po dokładnej analizie 😜
Jeszcze parę ujęć.
Pogoda dopisuje.
Cóż za niespodzianka!
Seba zrobił transparent hehe. To już 10 lat?!😲
Ale ten czas zapiernicza!
Tylko my, wiecznie młodzi😁
Pamiętam, jak pierwszy raz przyjechałem tu na rowerze. Ze starym plecokiem 55L, zapakowanym po brzegi różnościami. To były czasy!
A potem zwerbowałem na to miejsce Sebastiana i jego ekipę. Do dziś nazywa mnie "ojcem chrzestnym hali" 😂
Tyle lat, tyle biesiad, śpiewów, tańców (ojj, były też, były 😆). Oby, przynajmniej kolejne 10 w tak zacnym gronie. A potem zobaczymy, może ktoś na stare lata, wywiezie nas tu terenówką i podpierając się, już nie kijami trekkingowymi, a laską, będziemy dalej wspominać nasze spotkania.
Jak nam Alzheimer pozwoli 😂 Ale nawet wtedy, odpalimy tego bieda blogusia i będziemy czytać.
Tzn ten z najlepszym wzrokiem😄
Dzięki za wspólne 10 lat chatkowań!😚
A tymczasem, żyjmy chwilą, czepmy radość z tego miejsca (i innych) i naszej znajomości.
Spodziewałem się kolejnego dnia, mokrych, a i może błotnych warunków.
Zabrałem więc krasnoludzkie buty.
Jak już wspominałem, noc ma być zimna i deszczowa.
To cieplejszy śpiwór. Namiot, też wziąłem "pewniejszy", choć, Naturehike CU2, mimo że łatany/klejony, myślę, że też dał by radę.
Legowisko rozbite, można zabrać się za sosik.
Coś tam udało się zebrać.
Ale ani jednej opieńki.
Trzeba tam donieść jakąś lepszą patelnię. Ja nie zabrałem "nerki", zresztą ona mała jest.
Ta co była na miejscu, ekhmm. Długo szorowana i wypalona w ogniu, zanim do czegoś się nadawała 😛
Andrzej, nowy uczestnik, chciał się chyba wykazać, albo tylko przetestować piłkę.
Ciął wszystko, jak opętany bóbr! 😂
Sosik gotowy. Niewiele go, ale na smaczka, dla każdego starczy. Starczy? Prawda Darku? 😜 Ten to gastrofazy dostał i jak się dorwał, to aż mu się uszy trzęsły😆
Chill out...
Słońce zachodzi prawie nad Radziejową.
Zoom na Radziejową 1266m, najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego.
Liczyłem na lepsze "kolorki".
Ale nie ma co narzekać, bo ogólnie jest świetnie. Kumple, ognisko, piękne widoki, tylko zaś nam "procenów" brakło. Ale nie, nie, nie idziemy nigdzie! Nocne wycieczki po piwo, kończyły się, na szczęście, tylko kupą śmiechu 😂 Choć, raz Wiesiek, doniósł jedno, z całego plecaka nimi wypełnionego 😆
Jeszcze kiełbaska na kolację.
Wiucha, więc coś przywiucha 😏
Robi się chłodnawo.
Łysy nam przyświeca.
Trzeba iść spać.
Ojj, ciężka to była noc. No lało i wiało. A jeszcze jak przy podmuchu, na namiot z drzewa spadała fala grubych kropel, to skutecznie mnie to wybudzało.
Spania było mało, ale przeżyłem.
Mglisty klimat hali nad ranem.
Noclegownia.
Krzątam się tu i tam.
Cosik ten Andrzej, słabe ma obroty przy pakowaniu 😜
Upss, powoli zarasta hala.
Spakowany.
Trzeba ruszać w drogę!
I końcowe ujęcie, tuż nad samochodem, na Radziejową skąpaną w chmurach.
I tak to dobiegło końca, jubileuszowe chatkowanie.
Jeszcze raz dziękuję moi kamraci 😁
Do zobaczenia na szlaku, na hali, w chatce na Wierzbanowskiej(?) (dawno mnie tam nie było).
Trzymajcie się zdrowo!
Kącik kulinarny
Mini pizza białkowa 😉
Składniki:
- Jajko
- Salami
- Serek wiejski
- Mąka
- Sos pomidorowy
- Mozarella
- Przyprawy - sól, pieprz, zioła prowansalskie, czosnek, bazylia
Najpierw robimy "ciasto" na spody.
Jajko mieszamy z serkiem wiejskim, oraz odrobiną mąki.
Przyprawiamy, ugniatamy. Formujemy spody. Kto jak woli, jeden większy, czy parę mniejszych.
Podpiekamy z obu stron na oliwie z oliwy, a następnie smarujemy sosem i na wierzch układamy salami i ser. I jeszcze zapiekamy.
Mozarelle dobrze mocno odsączyć, albo zapiekać całość w piekarniku (air fryer(?)), bo inaczej, będzie za mokro.
I gotowe.
Smacznego i pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz