sobota, 5 listopada 2022

 


Ferraty Komin

i okoliczne "fiku miku" ;)

18.09.2022r.


Ojj, ojj, długo się szykowało i przekładało ten wyjazd.

W końcu padła decyzja, jedziemy! Eee, myślę sobie, jak to, zimno ma być, deszczowo (no dobra, mżawkowo), a w Tatrach spadł pierwszy poważny śnieg. No ale uparcie, nie odwołują, to jadę, nie będę siedział sam w jamie 😉

Zajeżdżamy na miejsce. Wypakowanko i ubieranie "szpeju".

Gdzieś tam obok nas, powinna być widoczna taka konstrukcja. Ale jest taka mgła, że chu....nic nie widać 😛

Szefo wyprawy, objaśnia.


Akuku.
Janusz miał sprytny aparacik. Ja niestety wziąłem duży obiektyw, zamiast naleśnika ze skórkowatym futerałem i... zrobiłem parę zdjęć, z których wyszły ze 3(?), a potem, ze względu na mżawkę/wilgoć, schowałem do plecaka 😕

Pozowanie.

See see 😈


Ahoj ako sa máš?

Dobre miny do złej gry 😉 czy jakoś tak.


Może tam, na tą "siatkę"?!
No nie i dobrze, bo było by ciężko.

No to fiku miku na szczycik z pomnikiem z wielkich kotew.

Coraz wyżej!

Jest i ów, szczycik.

Wspindranko trwa.

Dziewczyny zasiadły na ławeczce, Kama coś tam kombinuje, a ja, zamykający 😉

Jest nasz guru! 😁

No to dalej, po takim mostku z samej liny 😱


I na koniec, króciutkie, coś łatwe A/B.

No niby A/B... ale gdzieś nieco dalej, mając już tak przemoczone te grubsze rękawiczki, że ciężko mi było operować przy karabinkach. Oraz osłabione ręce, miałem problem z przepięciem się i... Janusz musiał się wrócić i mi pomóc. Co zrobił w tempie ekspresowym, inaczej bym tam zawisł i zaczął płakać 😜

Kolejny wiszący mostek, który można nazwać "big foot".

Warunki dla koneserów 😆
Na przeszklonej vychladce.

I piękny, grupowy selficzek.

Złoty, a skromny 😁

Ponownie ekipa!
Tu takie via ferraty a'la małpi gaj 😉

Na "F"? 😂

WoW, ale "wonsz"!

I troll górski, w swych krasnoludzkich butach. No co, w taką pogodę miałem iść w letnich via ferratowych  La Sportva_ch? Eeee.

Może nie było ekspozycji, przepaści, ale, te śliskie, drewniane elementy, wcale nie były fajne!

Zarówno ja, jak i jedna z uczestniczek, wycof! Polazłem bez rękawiczek (tamte już do niczego się nie nadawały), a drugą parę, lekkich rowerowych (długopalczastych), pożyczyłem Tyśce. Co oczywiście przemokły jej dość szybko, więc nie mając zapasu, nawet na tą krótką zabawę, dłonie czerwone jak pomidory i ból od trzymania tego zimnego i mokrego żelastwa., stwierdziłem. To już nie jest dla mnie. Dziękuję, postoję 😛

"Loża szyderców" 😋
Mądrzy, bo na ziemi hehe.

Huśtające się belki 🙈

A na koniec, taka ciekawa spiralna drabinka.


W palanach miały być jeszcze łatwiejsze ferratki na Dve Veže. Nawet podjechaliśmy pod nie. Ciągle nie przestawało padać, a jak Janusz zobaczył nasze miny i zapał, to... pojechaliśmy do Vrbowa na gorącą siarę i zimne piwko w basenach 😁



Dzięki Janusz za wyjazd, a szczególnie opiekę nad nami!

Było... ciekawie, aczkolwiek, pogodowo iście... nie fajnie 😜 Do dziś, nie wierzę w to, żeśmy się tam pchali w takich okolicznościach. Ale każdy wyjazd czegoś uczy, tym bardziej pod okiem kogoś doświadczonego. Kiedyś tam pewnie wrócimy, przy lepszej pogodzie, no i jak schudnę i popracuję nad rękami 😋


Kącik kulinarny


Wyprażany syr ;) z sałatką.

Składniki:

- Ser (taki typu twarożek, z czosnkiem i chili)

- Rukola, pomidorki i kukurydzs (do sałatki)

- Żurawina



Serek podsmażany (albo grillujemy, jak mamy jak), sałateczka i żurawinka na smaczek.
Smaczny ten serek, nie zapycha jak jakiś żółty/oscypek czy pleśniowy. Ale mógłby mieć więcej tego czosnku i odrobinę więcej chili.


Smacznego i pozdrawiam.

2 komentarze: