wtorek, 28 czerwca 2022

 


Pożegnanie z Kasią i Łukaszem

mini kibicowanie na Europejskim Festiwalu Biegowym

+

Przełom Wisłoka

25/26.06.2022r.



To już ostatni weekend, kiedy to Kasia z Łukaszem, urzędują na schronie. Tak, od czwartku, mamy nowych dzierżawców. Rodzinka z dziećmi. Ponoć spoko ludzie, trzeba się będzie zaznajomić 😜

Tak więc, wypadało by, pożegnać się.

Zakupiłem jakiś wynalazek, w formie flaszeczki. Niby Łukasz lubi whisky, ale urzekłą mnie butelką, gruzińska brandy, ponoć ąę ;)


Ło kruca, ale parno. Ależ ciężko mi się idzie. Leje się ze mnie jak z wieprzka.

Docieramy w końcu na schron. Kama patrzy na mnie z politowaniem, a bawełnianą koszulkę w której polazłem, można wykręcać z potu.


Jak dobrze zasiąść na tarasiku.



Dawno nie piłem, bo mi się przejadło.

Niestety Łukasz struty, leży i... cierpi, co by nie zdradzać szczegółów przebiegu jego choroby 😛
Ponoć zatruty burgerem z jednej z krynickich "restauracji".
Szkoda, że nie dane nam było, razem, wypić ostatniego piwka na schronie.
Ale... nadrobimy zimą, jak Ski Stop ruszy i wróci 😈

Idziemy na bufet/punkt kontrolny poniżej szczytu.

Jest i pan Paweł. Ostatni z trasy 60km(?).
Klaszczemy i dopingujemy "Paweł, Paweł!". Noo noo, prawie taki ja. Tzn, ja mam większy brzuch, ale górę mniejszą 😉
Za nim podąża "zamykający". A w tle, znajomek z GOPRu "Koniu". Pozdro!

Dobra, wszyscy przebiegli, siedzimy jeszcze trochę pijąc piwko z trzonem kibiców. Czyli ja, Kama, Karol (którego to w końcu Kama miała przyjemność poznać osobiście 😁) i pracownicy pani Grażyny.
Ekipa z bufetu rozdała resztki wody i pomarańczy.

Czas schodzić.
Lecim, tak jak trasa biegaczy, czyli "dwójką" na dół.

Pryy.
Cóż za obfite pole poziomek!

Trochę nazbierane.
Będzie dla małych szkodników, bo siostra z Łącka przyjechała do "dziadka", z wnukami, na działkę.

Niestety poziomki w tej butelce, po zejściu z Jawo, wyglądały, tak sobie, a i ciężko je było wydostać przez tą małą szyjkę. Mega fail!😋
Jakoś je wydłubałem, wytrzepałem i... zjedliśy z Kamą. Dzieciaki nie były zainteresowane tą papką 😆
Nie siedzimy długo, bo i tak już jesteśmy spóźnieni na imieniny mamy Kamy.

Ojj... trochę zabalowaliśmy. 


Rano leniwie wstajemy.
Zanim obudziła się Kama, to opracowałem plan wyjazdu/
Przełom Wisłoka.
 
Czasowo byliśmy ograniczeni, ponieważ na 19, mój aniołek ma iść do kościoła.
Wyliczyłem, że się zmieścimy, tak na styk.

Jedziemy!
Żeby było ciekawiej, to w drogę tam, przez Słowację.

Docieramy na miejsce. Na parkingu jest jeszcze wolne.
I uderzamy pod Ścianę Olzy. 

Jest tu i mały amfiteatr.

Ciekawie, ciekawie.

Ludzi jest sporo, ale spodziewałem się większych, dzikich tłumów.
Co chwila ogniska, grille i takie klimaty.

Interesująca formacja skalna.

Jest i mój rzeczny włóczykijek, w klapeczkach 😁

Czasem, jest trochecienia.

"Rusałka"
Starałem się zrobić nieco taki mroczny, wiedźmiński klimat.😈

Ujęcie na ścianę.

I z dalsza.

Ogólnie, to miejsce to jest znane z bajecznych lodospadów.
Muszę kiedyś, przyjechać tu w zimie. Wtedy robi spektakularne wrażenie:

Wychodzimy do głównej drogi, wracamy do samochodu i jedziemy dalej, w głąb, na "Ścieżka Geologiczna Wzdłuż Wisłoka".

Widokowo, mało ciekawa, słabo przetarta. Ba, w pewnym miejscu, mocno zarośnięta. A my w krótkich gaciach. Robię zwiad i już widzę, minę Kamy, jak by się miała tędy przedzierać 
Plan be, zejść potoczkiem do Wisłoka.

Trochę dzikcowania nie zaszkod... dobra, nic już nie mówię😉  

Ten dzień, nie był Kamci. Idzie siłą woli. Jeszcze tak na chwilkę, uciekła nam droga leśna, ta, ścieżki zapomnianej przez wszystkich.
Idziemy drogą leśną, mocno rozrytą, która... według moich domniemań, ma się połączyć z tą właściwą.
Myślę sobie, idziemy nieco na pałę 😛 Jak nas ta droga wywiedzie gdzieś w pizdu, to zmęczona i głodna(!) Kamcia, mnie... zbije!
Tak jakoś, logistycznie-żywieniowo, po owych imieninach, nie była przygotowana. Ja mogę długo iść na deficycie kalorycznym (ale to też nie jest dobre).

Uff. Jest, doszliśmy do głównej drogi. 

Podziwiam jeszcze młode boćki.



Docieramy do samochodu. Gaz do podłogi! 😉
Wracamy!
Ale, gdzie by tu szybko i dobrze zjeść. Pada na niezawodne miejsce 😁 Grosar w Gorlicach.

Pojedzeni, jedziemy do Krynicy przez Wawrzkę.


Łot takie to były weekendowe wojaże.

Kącika kulinarnego ni ma, bo mini włóczykijstwo nie zasługuje 😉
Ale nie bójcie się, szykuję coś wielkiego hehe.

Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz