czwartek, 17 czerwca 2021

 


Lackowa 997m n.p.m.

06.06.2021r


Niedziela, dzień święty święcić, więc trzeba w górki 😈

Tylko, gdzie by tu pojechać. Tak jakoś leniwy ten poranek. Zanim się zbierzemy, dojedziemy, wrócimy. A Kamusiątko musi zdążyć na modły. Tu za daleko, tam za daleko, tu trasa za długa... zaczynam marudzić 😛 Wszystko, co mi chodziło po głowie, odrzucam.

A może, coś bliżej. Lackowa, z wioski Ropki przez Białą Skałę i Ostry Wierch (szlak żółty), tym żółtym chyba nie szedłem, albo nie pamiętam. Wszystko mi się już kiełbasi na stare lata 😉


Dojeżdżamy na Ropki.
Wioska, gdzie diabeł mówi dobranoc. Dojazd bitą drogą, z kraterami.
"Biała strzała" poszła na złom. W nowym nabytku, zawieszenie działa 😆 więc tragedii nie było.

Wkurzona Kamusia (udzieliły się jej moje "muchy w nosie" ;) ). Ale zapiperza 😛

Ło jakie artystyczne kopczyki.

Kolejny szczyt i kolejne kopczyki.


Artystycznie...

Podejście od strony Przełęczy Pułaskiego nie jest tak strome, jak od Przełęczy Beskid, ale też jest drapka. W dół schodzi "retro drużyna" starych włóczykijów i włóczykijek 😀

Ogólnie, mimo, że to Beskid Niski, to sporo osób na szlaku.

Docieramy!
Najwyższy szczyt, po polskiej stronie, Beskidu Niskiego.
A tu słowacki znak z pieczątką (wiem, ostrość poszła w las ;) ).

Chwila przerwy na szczycie. Uzupełniamy spalone kalorie.
Aaa, na szczycie widziałem gościa na... gravelu! Niestety nie zdążyłem zrobić zdjęcia. Ale aż mnie serce bolało jak patrzyłem na koła, gdy zjeżdżał w kierunku Przełęczy Pułaskiego.

A my złazimy owym sławetnym "podejściem", które to, nie jednego piechura zaskoczyło.
Zaczyna się.

I taka ściana. Zejść, wcale tak łatwo nie jest. A jak popada i Beskid Niski, ukarze swe prawdziwe, śliskie (błotne) oblicze, to jest jazda :D

Nie schodzimy na Przełęcz Beskid. Na mapach, wyczaiłem drogi leśnie, które tuż spod szczytu odbijają na Bieliczną.
Jedna jest bardziej oczywista i "łatwiejsza", ale "na około", druga, mniej oczywista i po części przez łąki, jednak krótsza.
Kama nie lubi "dzikcować", woli iść "po ludzku". 
Ok... ale, ale... tak ładnie wygląda ta druga, taka zadbana, szeroka, a pójdziemy tędy!
Chyba się to Kamci nie spodobało  😜
Dobrze, że na owych łąkach, nie było trawy po pas, bo by mi jajca urwała 😉 

Ajj, pięknie tu!

Kapliczka, niedaleko cerkwi w Bielicznej.

Jeszcze ujęcie na grzbiet Lackowej, tak niewinnie wyglądającej z tej strony.

Docieramy do cerkwi.



Obok, biesiaduje jakaś ekipa.

Mijamy cmentarz i azymut na Ropki.

Z góry schodzi reszta owej "ekipy".
Patrzę, a tu... gość, który jeździł z nami (tzn z Tajną Nielegalną Grupą Górską 😪).
Ledwo mnie poznał, ale skojarzył.
Zagaduję i bajdurzymy trochę. Jak się okazuje, ekipa to sądeckie PTT, a owy kamrat, zrobił niedawno kurs, przodownika (nie mylić z przewodnikiem). Ciekawa opcja!

Człapiemy dalej.
I ujęcie w tył. (Ajj, niebo prześwietlone. Coś mi siadło na oczy ;) ).

Docieramy do samochodu i rura do domciu :)

Przejście ekspresowe, bo Kamcia dostała "wkurwomocy"! 🙊



Kącik kulinarny

Kamę naszła ochota na Tatara!
W sumie, dawno nie jadłem. Jednak, zauważam, iż potrawę tą, trzeba skonsumować z wódeczką! Nie inaczej!
Przy aprobacie mej lubej, ląduje w koszyku "coś do poczytania" ;)


Składniki:

- Wódka - mocno schłodzona :D

- Mięso wołowe

-  Cebula - ta nasza, najzwyklejsza polska!

- Ogóreczki konserwowe z czosnkiem (super są, zajadamy się nimi!)

- Pieczarki marynowane

- Żółtko


Cebulę, ogóreczki i pieczarki drobno siekamy.

W mięsie na talerzu robimy lekkie wgłębienie (mięsny talerzyk ;) ) i do środka żółtko. Obrzeża posypujemy drobno pociętą mieszanką. Do smaku sól i pieprz.

Jak to dobrze mieć takie skarbiątko, z którym można zjeść tatara i popić wódeczką.

 Dziołcha, ze hej! 😍


Smacznego i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz