niedziela, 17 listopada 2019




Legnava-Żegiestów-Wierchomla-Jaworzyna
MTB
17.11.2019r,


Sobotę, niemal, że przebimbałem. Tzn chodził mi po głowie, jakiś wypad z namiotem, ale klekot niesprawny :( a rowerem, jakoś za bardzo, nie chciało mi się nigdzie dalej jechać. Ale ojciec zwerbował mnie do kopania studni na działce. Ludzie... takie świdry, chuje móje dzikie węże, to raczej nie na nasz teren. Umęczyliśmy się jak kunie po siedmiu westernach, a wykopaliśmy może z 40cm :p
No ale ponoć woda ma być na 3,6m. Wujcio "kaszpirowski" tak wyczuł swymi mocami (więc, jesteśmy niedaleko)... zobaczymy :p

Niedziela.
Lenistwo! Jak u sierścia.
-Tee, koteł, wstawaj, słonko jest!
* Sam wstawaj mój sługo!

No nic. Namiotowania nie będzie, plan ze Słowacją (fajne miejsce, konionek, znalazłem, 75km od Krynicy), też odpadło (bo już za późno).

Maćko wymyślił trasę. Takie ciekawe kółeczko. Troszkę szosy, troszkę górek :)
Trasa:
STRAVA

Jedziemy!

Kończy się Polska i kończy się cywilizacja ;)
Jakoś Słowacy nie śpieszą się z budową swojego odcinka trasy rowerowej.

Dalej, wciąż po szczerym polu, aczkolwiek, to nie jest takie złe, tylko, gorzej jak mocno popada :p

Ooo, nie możliwe, robią coś po swojej stronie.

Dalej, taki widoczek ze słowackiej strony, na żegiestowskie hacjendy, poniżej głównej drogi.

Hmm... nie wiedziałem, że tam takie fajne schody są po skałkach, aż do Popradu (max zoom + duży croop - może coś widać ;) ).

I ujęcie na Poprad z mostu w Żegiestowie.

To jeszcze z maszyną.

A i jakaś parka "starszych ludzi", podjechała samochodem i szykują się na rowerową wycieczkę. Pięknie, chciałbym się tak zestarzeć :)

Z leśnej drogi Żegiestów <=> Szczawnik.

Podjazd żółtym szlakiem ze Szczawnika, do łatwych nie należy.
Dobrze, iż widoczki i klimat wynagradzają. A wyżej pasą się koniki... nie, nie będzie zdjęcia bo mi ksiądz ucieka!

Jedziemy i co chwilę mijamy jakiś samochód terenowy i myśliwego.
Noo, tak polowanie. Zero informacji przed wejściem/wjazdem na szlak!

Tu z przyczajki zrobione. "Piękne" polowanie. Dziadek stoi ze strzelbą (obok miał krzesełko :D ) i czeka aż mu coś nagonią. Zero tropienia, próby podejścia zwierzyny. Odstrzelenie chorej? Przecie wypali do wszystkiego , co się będzie ruszać! Dobrze, że mam niebieskie ubranko, może mnie nikt nie ustrzeli, ale... przecież tyle niebieskich dzików lata po lesie! ;)

Docieramy na Bacówkę nad Wierchomlą idealnie równo, jak druga ekipa.
To mały posiłek.
Ekhmm... tak paskudnego, grzanego piwa, to już dawno nie piłem! 12 żydli i... dwa kawałeczki cytryny i troszkę miodu (nawet nie zamieszanego) na spodzie. Paskudne! Nie polecam. A tym bardziej przykro mi to pisać, znając Marcina i mając wiele pozytywnych wspomnień z tej bacówki.

Wpadamy z Maćkiem (reszta jedzie nad Słotwinami) na schron na Jawo.
Ooo, to jest dobre, grzane piwko. Z pomarańczą, przyprawami i miodzikiem. I wcale się nie podlizuję, jakby było niedobre, pierwszy bym skrytykował (już taki jestem ;p ).

Podoba mi się ten napis/"szyld".

Jeszcze tylko ogień na dół stokówką i do domciu.





Kącik kulinarny:

Szybki, wyjazd, szybkie jedzonko.
Uwaga, wszelkich wegan i wegetarian, jak "ąę" paryskie pieski, przestrzegam :p

"Leczo" z ... flaczkami! 
Tak, wiem, są osoby, które nienawidzą flaczków. Wprawdzie sam nie robię (faktycznie, trzeba umieć zrobić, a przy gotowaniu mają... "specyficzny zapach"). Tak większość kupnych (te w pomidorach szczególnie) mi podchodzi.

Składniki:
-Papryka w kostkę.
-Cukinia w kostkę.
-Dużo posiekanej cebuli.
-Przecier pomidorowy. 
Gotujemy i wrzucamy flaczki. Całkiem fajna, pożywna, gorąca (na rozgrzanie po zjeździe) zupka :D
Do smaku, sól (czy sos sojowy), pieprz, liść laurowy, ziele angielskie.

I gotowe!

Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz