wtorek, 3 września 2019



Koczowanie na Jaworzynie
+
koncert Vis a Vis duet.
31.08/01.09.2019r.



Mamy piątek, to jest 30.08.2019r. 
W pracy, jak to w pracy, ciągnięcie druta ;)
Parę minut przed 16 dostaję telefon, czy jestem w domu i miałbym parę minut. No niestety nie, jestem w pracy do 17. Ale, ale... o co chodzi. Aaa, odebrać tort, na "czarnym", przed 16:50. Dam rady.
Sprawa załatwiona, więc mam obiecane piwko i schabowego na Jawo! :D
No to jak to nie skorzystać. Tylko... dyżur mam :( Hmm, no ale, na noc, z namiotem, czemu nie :D
Szybkie pakowanie i późnym popołudniem ląduję na Jaworzynie.

"Moja" tajna miejscówka. Między starą goprówką, a budynkiem gospodarczym (garażem).
Trochę tu zarosło :P

Łukasz chciał mi pożyczyć kosę. Eee, jeszcze bym sobie krzywdę zrobił ;) A po co mam pancerne buciory. Dobre do ugniatania :D
I gotowe!

Tego dnia, przy schronisku koncertował" Vis a Vis duet.
Miło w promieniach zachodzącego słońca, posłuchać dobrej muzyki.


Miał... jako staremu kociarzowi (nie mylić ze świadkiem Jehowy ;) ), szczególnie ten utwór wpadł mi w ucho hehe

Ok. Idę obadać co na szczycie.
Zachód nie zapowiada się spektakularnie. Tatr nie widać, jest sporo chmur na południowym zachodzie. Wracam na koncert.

Ot takie cuś jeszcze po drodze.

Aaa, noo, jakąś wodę na noc/rano. Co bym nie usechł. Kropla Beskidu aby nie suszyło ;) a w karafce, woda do gotowania.
Nawet udało mi się jej nie wylać, a musiałem skitrać w przedsionku namiotu, co by się jakieś robale nie potopiły ;)
Aaa, dzięki Łukasz za liofiza. Na pewno spożyję na jakimś wyjeździe w dzikie góry :D

Ooo, ksiądz przyjechał na swym rowerze "góralskim".

Z widokiem na wieżę widokową na Słotwiny Arena.

Zachód... przed starą goprówką rozpalają ognicho, dla grupy śpiącej w schronisku.

A to ci żarłoczna ta grupa ;) Jedzonko z grilla sobie jeszcze zamówiła.

Tee, Maciuś, co Ci się tak oczka śmieją ;)
Pizdusiowu musiałem czołówkę pożyczyć. Bo by jeszcze skończył gorzej jak ja, wracając z nim z Wierchomli :p
A Łukaszowi dziękujemy, za domowej roboty, poczęstunek w kubeczkach :D

Takie rzeczy dla grupy.
Ja też muszę coś zjeść. Bo mi odetnie zaraz. Kasia ratuje mnie kiełbą. Dzięki!

Ekhmm, takie "rarytasy" szefo kitra w swej tajnej szafie ;)
Ale, ale, zaraz, tylko 38%, to dla dzieci :p Mało, nie mało, dobrze, że nie poszło w ruch. A w dodatku, dowiedziałem się, iż ten torcik to był dla niego. A ja nie mam prezentu :( Aaa, zaraz, mam. Przecież mam pigwówkę hehehe. Nie chciał przyjąć (rozumiem, też tak mam, czasami ;) że już na alkohol nie mogę patrzeć), ale dobrze, iż zabrał. Bo bym jeszcze wypił całą :p

Ognicho jest. Dosiadam się.

Z lampą, przynajmniej wszystkich widać :p

I bez lampy, ale ciężko, aby nikt się nie ruszał w tak licznym gronie.

Lubię focić ogień i żar. Jakieś takie, pierwotne instynkty wtedy się we mnie budzą.

Opuszczam towarzystwo. Wybieram się na wschód słońca. Choć trochę trzeba pospać ;)

Wstaję o 5.

Pierwszy września 2019r ... 80_ta rocznica wybuchu drugiej wojny światowej. Chwila refleksji. Nie każdy, miał tyle szczęścia, żyć w takich czasach, aby pierwszego września, siedzieć sobie w spokoju na szczycie góry i podziwiać wschód słońca.

Ahh te mgły, otulające Krynicę.

I przelewające się przez lokalne pagórki.

Ojj, trzeba chyba kupić jakiegoś zooma, bo to max  mojego aparatu + spory croop.

Wyłazi :D

Ot i taką parkę gołąbeczków ustrzeliłem.
Pozdrawiam i oby do zobaczenia na szlaku, panie Oscar.

Im słonko wyżej, tym kolory inne, a i "kiszonka" na dole się zmienia.


Wracam, troszkę sobie dzikcując.
Paprotny las :)

I schron od dupy strony :P Gdzie kiedyś był szlak.

Trzeba coś zjeść.
Jestem głodny jak... Piżmok!
Saszetka z suszonymi pomidorami, bazylią i czosnkiem. Cała ląduje w Natural Mix, Ryż, fasolka, papryka, cebula i curry.

Się gotuje.
Wpieprzałem jak małpa kit! Z tą przyprawą, jest mega!

Zdjęcie pod tytułem:
"Ciężko jest lekko żyć" ;)

Ha! Poznałem gościa, co robi GSB na rowerze. Pozdrawiam!
Ciekawy patent na "chlapacze". Twierdzi, że przetestował w długotrwałych deszczach i w ciężkim terenie. Nic nie pęka, nic nie strzela, a koszt "żaden". Zrobione z kawałków starej karimaty na trytytkach :D

Panzer buten!

Ojj, już 8 lat ze mną. Powoli dogorywają :(
Łukasz się śmiał, że jego buty skiturowe (siakieś carbą laczki) to 700g, a ja mam buciora 1200g! :p

- Dzień dobry, co możemy podać.
*A czyż to już jest dobra pora, na odbiór obiecanego schaboszczaka?

Tak, to dobra pora :D
Om niom niom!

Dzięki ekipo z Jawo, za gościnę. Do zobaczenia... wkrótce ;)



Kącik kulinarny


Kotleciki kalafiorowe + chipsy ziemniaczane z pesto rzodkiewokowym.

Składniki:
-Kalafior (takiego skurwisyna upolowałem za 3zł :p ).
-Masło (do kotlecików).
-Ser pleśniowy Turkusowy, na wierzch gorących kotlecików.
-Jajca (do kotlecików).
-Ziemniaki na chipsy.
-Pesto z liści rzodkiewki, orzechów włoskich... (no to co niedawno, nic nie może się zmarnować :p ). 
-Bułka tarta (do zagęszczenia masy kotlecikowej ;) ).
-Przyprawy (papryka ostra + przyprawa do pizzy, czosnek, sól, pieprz, oliwa z oliwek z ziołami i chilli - zabrakło na focie :p ).

Jak tak cienko pokroić ziemniaki na chipsy. No nie jestem masochistą ;)
Idealnie do tego sprawdza się obieraczka (ale dobra, ostra) do warzyw.

Roztapiamy masło z przyprawami i maczamy w nich "płatki ziemniaczane".

KAlafiora gotujemy, potem dodajemy jajca, przyprawy, bułkę tartą i blendujemy. Uformowane kotleciki smażymy na patelni. Na wierzch ser pleśniowy.

Chipsy do piekarnika i... noo, coś mi czarne wyszły. Buahaha. Tak to jest, jak się robi parę rzeczy na raz. No ale zjadłem (naprawdę). Węgielek dobry jest na brzuszek ;)
Ser nie zdążył się rozpuścić. Byłem tak głodny, że nie czekałem, tylko wchłonąłem tą porcję w takim stanie, od razu.

P.s.
Chipsy postaram się zrobić prawidłowo (tzn nie spalić), niedługo jeszcze raz, bo zostało mi trochę tych cienko pokrojonych ziemniaków.


Smacznego i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz