niedziela, 7 kwietnia 2019



W okół Gór Cergowskich
07.04.2019r.


Po deszczowej sobocie i dniu lenia, trzeba było coś wykombinować. Od jakiegoś czasu, chodziła mi po głowie trasa dookoła Gór Cergowskich. No ale to ponad 130km i ponad 1700m przewyższenia (i tak wyszło więcej).

Na początek, ląduję na rowerach naklejeczki. Ponoć dają+10 do mocy ;)

Dobra. Wymyśliłem trasę. Aż się przestraszyłem, to co wykombinowałem.
Wiatr jest srogi. Często chowam się za "wielkiego ludzia" :D

Drę ryja, Stop!
Będzie fajne miejsce na fotkę!

No właśnie. Zabrałem plecaczek i aparat, mało być dużo przerw i focenia, a wyszło jak zawsze jak się jedzie z Hiczkokiem :p

W oddali pasmo Cergowa. W dole wioski przez które jechaliśmy. Robimy agrafkę.

Jakieś 9km przed Bardejov kończy mi się picie.
Docieramy. Jestem uratowany!

Brytfanka księdza. No tak, tylko porąbać i do pieca :p
fot. Hiczkok - obróbka Piżmok

Są i elektrolity!
Czekamy na Wojtka, bo jedzie "Dwie granice" i ma do nas dołączyć.

Jest i ON! Szef, wszystkich szefów! ;)
fot. Hiczkok - obróbka Piżmok

 W nogach już 102km z uciążliwym wiatrem. Do Bardejov_a mieliśmy średnią 28,7km/h.
Nie powiem, "nieco" się wypaliłem :p

Oki doki, koniec posiedzenia. Jedziem. Tylko muszę gdzieś zatankować bo w bidonach susza!
Maciek odlewa mi na dwa łyki i wymyśla, że pojedziemy cyklo trasą.
Nie jechałem tedy, może być fajnie. Pytam czy przejezdne dla kolarki.
- Tak, tak, przejezdne.

A żeby Ci kutas odpadł! :p
Taa, świetna trasa na kolarkę. Co chwilę jakiś kamień brzęczy o obręcz, a super duper oponki, to też tutaj cierpią.
Jak ktoś jeszcze raz, wymyśli takie "skróty", to dostanie kopa w jajca. Naprawdę byłem wkurwiony! 
fot. Wojtek - obróbka Piżmok.

 
Taa...
fot. Wojtek - obróbka Piżmok.

To było złe!
Cała trasa, to nie był zbyt dobry pomysł ;) W sumie wyszło 138km i 1964m przewyższenia!

Trasa:

I to jeszcze mega ścianka na tej cyklo trasie. Gorsza jak pod Kurov (odpadłem). Potem jadę z 15km/h uważając na koła. A te psubraty mi uciekły i nie poczekały :( Dobrze, że wcześniej Wojtek odlał mi pół bidonu picia (które wypiłem niemal od razu - oczywiście po drodze nie było już gdzie kupić!).
Jednak tragedii nie ma. Pod Kurov, doganiam i biorę jakiegoś gościa. Jak się później okazuje, wraz z kompanem robili tego dnia 230km. Kompan, zrobił kiedyś ponad 700km nad morze, w 30h! Non Stop. Świr!

Pędzimy na Tylicz (trochę odpadają) i haltujemy ich przy źródełku wody mineralnej, bo im też skończyło się pićku.
Zjadam ostatniego batonika, jeszcze "tylko" podjazd pod Romę.
Myśl o piwerku na deptaku, napędza mnie! ;) Albo to ten "batonik mocy"?

Lądujemy w Maleńkiej. Będę żył... chyba :p




Kącik kulinarny.

Trzeba dobrze zjeść po takiej trasie.

Składniki:
-Udziec wołowy.
-Pieruszka, ziemniaki, seler, buraczki.

Mięsko siedziało 24h w marynacie na oliwie z oliwek z cebulą, czosnkiem, zielem angielskim i jałowcem.

Do naczynia żaroodpornego i na ~1h do piekarnika.

Pyszności :D

Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz