wtorek, 19 marca 2019



Chopok 2024m n.p.m.
17.03.2019r.


Od dłuższego czasu, przymierzałem się wraz z Hiczkokiem, do ataku na Chopok. On na skiturach, ja z buta. W końcu okno pogodowe! Wszystkie modele pokazują, że będzie żyleta. Werbujemy zdzicha, któremu to wypożyczamy skitury w iSport. Drugim samochodem, jedzie jeszcze Tomek z iSportu. Niezła ekipa się zebrała :D
Wyruszamy o 6. Zdzisław, kazał się zbudzić 5:50. Znając jego tempo wstawania, szczerze powiem, nie wierzyłem w niego :p Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.
Już z drogi, ciekawe widoczki. Jedziemy Lancią, ponieważ wyposażona jest w "podtlenek biedy" ;)

Docieramy. Jednak dobrze, że wyjechaliśmy o tej szóstej. Później, to by nie było już gdzie zaparkować. I tak wciskamy się w pobocze, wszystkie parkingi zajęte.

To na smaczek oscypek. Eee, co za fit zjeb zabrał jabłka w góry?!

Tomek i Maciek na skiturach, to wybuchowa mieszanka. Tempo przyłożyli masakryczne.
Zdzicho chyba już się obsrał na zielono, bo minkę ma nie tęgą ;)
fot. Tomek

Pięknie tu, a wszechobecne pozostałości po wiatrołomach, pozwalają podziwiać szersze widoki.

Stacja bardzo mocno się rozrasta. Co chwila coś budują. Ale takie obiekty, ze smakiem, ładne.
W dupę, trochę daleko i wysoko ten szczyt :p

Są! Poczekali chwilę na mnie, bo płuca to chyba zostawiłem na dole.

No dawać! Do góry!

Ejj! Czekajcie na mnie!

Biedny zdzisio, zostaje gdzieś z tyłu. Buty zaczęły go obcierać, coś znów przy nich majstrował (jak nie na rowerze, to na skiturach). Szlak skiturowy odbija w prawo i trawersują tą ściankę. I dobrze :p Wieje coraz bardziej, zakładam bluzę.

Zostaje ostatni odcinek. Już nie dużo, tak blisko. Słońce umila drogę, jednak wiatr, uprzykrza żywot. Zakładam kurtkę.
Za ostatnim punktem z chatką - Lukova 1670m zaczyna się lodowe piekło!
Dwójka słowackich skiturowców wycofuje się.
Srogo wieje. Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze są te kryształki lodu i zmrożonego śniegu, lecące poziomo. Darmowy peeling twarzy w pakiecie. Przycupnąłem na chwilę, ale pizga! Przecie nie będę tak kucał nie wiadomo ile, trzeba iść. Naciągam kaptur jak tylko się da i prę w górę.

Jest, docieram, jestem uratowany!

To tylko stacja końcowa kolejki. Szczyt jest obok.
Podejście to zbity i oblodzony śnieg. Kije pomagają.

I piękny widok ze szczytu. Jak na dłoni widać zacną górkę Wielki Chocz, widać Babią Górę i oczywiście, caluteńkie Tatry :D

To do "Rotundy" na małe co nieco.
fot. Tomek

Fajnie się siedzi, piwko nader smakuje. Wtem... co ten krakusek odpierdala. Nasz kierowca wyciąga pastellę i bułki. No ja&#% ! Po reprymędzie opamiętał się. Pastellę kitra pod menu. Tylko mu słomki brakuje to by mógł ją z przyczajki wciągnąć buahaha.

Tak jakoś wyszło, że tego dnia, miałem urodziny. Zacny prezent, zdobycie Chopoka,a i urodzinowy jagerek siadł :D

Ekipa skiturowa idzie się pobyczyć, a ja uciekam z buta na dół. Uwidziało mi się zejść niebieskim szlakiem na Biela Put 1117m n.p.m.

Trasa

Najpierw nartostradą. Fajną mają tą kolejkę. Na podwójnych linach i nawet przy takich wiatrach, cały czas sobie jeździ, nie to co na Jaworzynie :p "Byle wiaterek" ;) i zamykają.

Hmm, gdzieś tu miał być szlak. Ani śladu po nim. To obieram azymut na ten wielgaśny, budujący się hotel i na dół!

Widok z boku, na główną linię kolejki.

I w tył. Fajnie oblepiło i wyrzeźbiło grań.

Ten szlak niebieski, to mają tragicznie oznaczony.
Jest cywilizacja. Jeziorko, kaczuszki i widok, na górną stację. Kawał góry!

Dzwonię do narciarzy. Księdzu czeka na drivera. Nie będę szedł ze 3km asfaltem. Podjadą po mnie :p a zanim się ogarną, to zdążę coś zjeść i wypić piwko :D
Trafiam do fajnej, małej, acz bardzo klimatycznej restauracyjki.
Pora taka, że ludzi w sumie nie ma. Jakiś lokalny instruktor posila się w kącie. Jak tubylec tu zachodzi, to nie może być źle.
Po chwili, wpada gość z obsługi z dwoma jamnikami. Rozpala w kominku i rozkłada im legowiska.

Pierogi z bryndzą, śmietaną i skwarkami. Pychotka. 6,5E, no nie tanio.

Jedziemy jeszcze na bulgotki. Po drodze, trochę sobie drzemię.
Panie kierowca, stój! Siku! Przy okazji fotka hehe.

Dojeżdżamy na siarę w Vrbov.

Dwie godzinki relaksu na bulgotkach i do domu.
Było zacnie, przez chwilę strasznie ;) Szkoda, że nie udało mi się zrobić zaplanowanej trasy. W sumie, może i dobrze, trzeba będzie tam wrócić i zdobyć jeszcze koniecznie Ďumbier i parę innych :)




Kącik kulinarny.

Ryż smażony z marchewką, kukurydzą, papryką i ananasem.

Składniki:
-Ryż
-Ananas
-Marchewka
-Papryka
-Kukurydza
-Imbir, czosnek i cebula.


Ryż gotujemy osobno. Na patelni podsmażamy wszystkie pokrojone składniki, wraz z startym imbirem. Pod koniec smażenia dorzucamy ananasa.
Doprawiamy solą i pieprzem i mieszamy z ryżem.
Posypujemy szczypiorem i gotowe.

Ciekawa kompozycja. Zalecane jest, posypać sezamem (może słonecznik też by pasował?). Ja uwielbiam ananasa i kukurydzę, więc dałem nieco więcej.

Smacznego i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz