piątek, 11 lutego 2022

 


Gorce

Kudłoń 1274m  i Gorc Troszacki 1235m n.p.m.

10.02.2022r.


Wszystkie modele pogodowe zapowiadały piękne słoneczko. A dobrze, odpocząć od pracy i zrobić sobie długi weekend :D

No to biorę wolne czwartek i piątek.


Hmm, gdzie by tu pojechać.

Tatry odpadają. Lawinowa czwórka - dziękuję 😛

Może Gorce? Trochę się naczytałem komunikatów podhalańskiej grupy GOPR. Ciężkie warunki. No ale, pożyczę rakiety i... ja nie dam rady?! 😉


Dzięki "mondziaki" za pożyczenie. Ciekawy sprzęt i ma "wiązanie"/automat. Ale na co to komu? Eee, na bardzo trudny teren, bo lepiej trzyma buta?


Dobra, sprzęt jest, to teraz gdzie.
A może z Lubomierza na Kudłoń i potem Gorc Troszacki i zejście na przełęcz. Wprawdzie to nie idealne kółeczko i trzeba będzie dyndać 4km asfaltem do samochodu, no ale, tak chcę. Czas letniego przejścia to jakieś 4:20min, więc, chyba dam radę ;)

Dojeżdżam do Lubomierza. Ładny (odśnieżony), duży parking za darmoszkę :)

Przebieram buty i jazda.

Gdzieś tam dalej. Oznaczenia na rozwidleniach, są marne. Przydaje się GPS, ale, mapy.cz nie mają tego szlaku. Tylko do połowy od góry 😆 Już nie raz się zawiodłem. Ehh.

Przeprawa przez śnieżny mostek. Ciekawe co na wiosnę, bo żadnej kładki nie widziałem.

Jest odwilż, śnieg siadł, ale mokry, kasza. Zrobiłem duży krok i... pac, po kostki w wodzie. Dobrze, że nie przelało się od góry.


Człapu, człapu, tak gdzieś dalej po prawej, widać ośnieżone szczyty, na które mam dotrzeć.

O! A jak baca się zapoci, to ma swe "jacuzzi" 😆

I ujęcie na Beskid Wyspowy.
Jakoś tak ponuro. Gdzie to obiecane słonko!

W lesie jakoś tak stabilniej, ściągam te cholerne rakiety i idę z buta. W tym ciężkim, mokrym śniegu, źle się idzie w rakietach.

Taki mały wąwozik i wiszące nad głową, nawiane czapy śnieżne.

Idę po śladach innego rakietowca.
Raz lepiej bez rakiet, aby znów za jakiś czas była konieczność ubierania.

I w rakietach, można zapaść się po kolano. Poprzednik wpadł w jamkę.

Ruiny bacówki.
Tu mija mnie trójka "starszyzny". Jakieś fit dziadki z kompanką.
A oni bez rakiet i jakoś się tak bardzo nie zapadają. Hmm... no tak, jak ktoś waży sześćdziesiąt parę kilo, to może. Jak ja będę na emeryturze (jak dociągnę ;) ) to też będę tyle ważył, na diecie ziemniaczanej z cebulą i miską ryżu 😂

Oblepiony buk.

Na mapie widziałem, jakieś skałki. Trzeba podejść zobaczyć.

No ciekawa.
Baca? No może jest wystające czoło, nos i takie "kudłońskie pks_y" hehe.

Dopiero przy tej skale ubieram stuptuty i strome podejście na szczyt Kudłonia, robię z buta.

Kolejna skałka, na którą od drugiej strony, da się wyjść.


Coo, to jeszcze nie szczyt, gdzie on?! Robię się już zmęczony!
I gdzie do jasnej cholery to obiecane słońce!

Widoczek spod szczytu. Po prawej Mogielica, a na lewo Ćwilin.

Robi się coraz bardziej hardcorowo.

Tu już mam kryzys. Te ostatnie kilkaset metrów, to idę chyba z 30minut.

Docieram, chyba. Nie widzę punktu wysokościowego (pewnie pod śniegiem), ani żadnej tabliczki.
Jest krzyż, "upiększony" sztucznymi kwiatami 😖

Ło kruca, sporo czasu zajęło mi dotarcie tutaj. Mam nadzieję, że dalej będzie łatwiej.
Morale siada, ale pomaga ulubiona kiełbaska dojrzewająca!


No i w końcu, leniwie zaczyna wychodzić słońce.

Na szczęście odcinek na Gorc Troszacki, ktoś szedł, stary piżmo traper ;) stwierdza, że to dwie głowy i cztery nogi, ale idące po tym samym.
Czynię podobnie, choć niezbyt pasuje to do mego rozstawu, krasnalich kroków ;)

Coś tam widać Taterki. Jeden szczyt, spoziera ukradkiem zza chmur ;)

Jestem na tyle zmiętoszony, że nie chce mi się wyciągać nawet telebiektywu. Ja chcę do domu!

Jest i wieża widokowa na Magurkach i w oddali pasmo Radziejowej.

Docieram na Gorc Troszacki i jego polany.


To teraz "tylko" na dół, na Przełęcz Przysłop.
Jest ślad skiturowy, którym da się iść bez rakiet.

Siup, siup, w dół. Za mną coś się kotłuje w lesie. Jakieś ludzie z psami.
Polana Podskały a w oddali znów Mogielica.

A tu widoczny Gorc, z wieżą widokową.

Łee, znów będzie pod górę i znów co trzeci krok, zapadam się w mokry, grząski śnieg po jajca.
Ubieram rakiety.

Eno, nie ma takiego oszukiwania!
Strasznie się motali tam wyżej, bo szybciej zlazłem z buta, niż oni zjechali. A dziewczyna to miała chyba foki odwrotnie założone, bo tutaj musiała się odpychać kijami, żeby jechać 😂

W końcu łapię to słonko. Jest supcio 😍

Grzeje na tym podejściu. Męczę się w rakietach, grząski śniego-cukier, z którego ciężko wyciągać rakiety.
Na szczycie, pod tablicą, postanawiam zrobić popas i wystawić trochę ryjka do słońca.
Mam palniczek i zjem sobie... Vifonka hihi. Miała być do tego, ta niamuśna kiełbaska, no ale, dodała mi skrzydeł podczas kryzysu.

Aaa. Buty spisały się rewelacyjnie. Wprawdzie cały czas, czyli te jakieś 6:40h nie były w mokrym śniegu, bo i przecie były na rakietach, ale i tak jestem bardzo zadowolony. Nic nie przemokło, a i od środka nie było przesadnie wilgotno od potu, Super! Meindle Perfekty (ale też inny sposób impregnacji) po paru godzinach w podobnych warunkach (bardziej mokry śnieg(?) ) zaczęły puszczać.

To jeszcze jedno ujęcie przy zejściu, na Wyspowy.

I już przy bitej drodze.
Mój stan kondycyjny, jest taki jak ta chatka 😉
Ciężko mi się szło i raczej nie ma co wszystkiego zrzucać na warunki😜

Kruca zyks, jeszcze, jak dojdę do głównej drogi, to 4km butowania asfaltem.
Ale, ale, zachodzę na przełęcz a tam, ktosik czeka na przystanku. Zagaduję, czy będzie coś jechało i czy zatrzymuje się przy kościele w Lubomierzu.
Leci Szwagropol. Bilet, 4zł. 
Panie, dał bym i 40 żeby tylko tego odcinka nie iść 😆

Docieram do samochodu i strzała do jamy.

Oj dało mi w kość. Nie dziwota, iż tyle interwencji w Gorcach, miał ostatnio Gopr.
Następnego dnia, zakwasy w mięśniach i ścięgnach, o istnieniu których, zdążyłem zapomnieć.
Także teraz, masowanie wraz z rewelacyjną Końską Maścią chłodzącą (fajne uczucie). Polecam tą markę. Stosuję od lat naprzemiennie z rozgrzewającą.




Kącik kulinarny:


Zapiekane papryki, nadziewane farszem mięsno-grzybowym, z kaszą.


Składniki:

- Papryki

- Grzyby - pieczarki i boczniaki

- Mięso mielone

- Natural mix - pęczak, warzywa i grzyby



W paprykach od góry wycinamy "pokrywki". Pozbywamy się pestek i czyścimy środek.

Grzyby drobno kroimy i podsmażamy na maśle z szczyptą soli i rozmarynem. Wrzucamy mięso (doprawione solą i pieprzem, ja dodaję jeszcze ostrej papryki 👿). Takim farszem nadziewamy papryki i do piekarnika.



Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz