niedziela, 2 lipca 2017



Dubne
grillowanie
01/02.07.2017


Dzwonię do Hiczkoka. Ten ma plan, pilnowanie włości u znajomych na Dubnym. Ci weselują ;) Całe "hektary" do dyspozycji.
Mimo, że niezbyt się czuję, gorączka przez dwa dni i katar, a tam, cza wytruć zaraza ;)
Szybkie pakowanie i mieszczę się z namiotem, śpiworem, materacykiem i garami, plus parę pierdołków i dwa polary w plecak 35l :D

Tankujemy. Coolio mega szczęśliwy :D W końcu wycieczka :)
Przejście graniczne "Leluchów 2" hehe.
Robimy zaopatrzenie.

Ha! Co my tu nie mamy. Jest i jakieś "dziwaczne" czeskie piwo w 2l puszcze :D
Zupka chińska i pure na kacorka ;)

Rozbijam namiot.

Przygotowanie paleniska.

Upss, przyszedł przelotny deszcz. Tylko kilkanaście minut, ale dość obficie.
Kitramy się pod domkiem. Coolio zmoknięty, chyba nie zadowolony ;)

Testowanie chińskiej impregnacji ;)

Dobra, mam parę moich "magicznych" rozpałek. Plus trochę doświadczenia i rach ciach, nawet po deszczu, mamy ogień :D
Karczki się wędzą.

W między czasie, ksiądz pływa w wypasionym basenie. Synek go pilnuje :D

Ciepła woda, ciepła.

Czyż nie fajna miejscówka?

Przyjeżdzają znajomi.

Tak, wiem. Sadystyczne zdjęcie ;)

Karczki szybko znikły. Na ruszt idzie kiełba.

Takie tam "rodzinne" ;)




Koleżanka dorwała aparat. W końcu będę miał zdjęcie!
No dobra, nie ma się co cieszyć, zbyt fotogeniczny nie jestem ;)


Coolio pilnuje grilowiska.

Mały obchód posiadłości.



I mamy kolejnego gościa. Przyjeżdża Ania :)

Wojtek mierzy się w "chińczyku", prawie zasnął ;) Chyba mu się spodobało. 

Rachu ciachu, czas szybko leci. Wieczorem wpada parka, przebrać się. Zostawiają flachę. Oj...
Ha! Dołącza Zboro, przywozi na nasze zamówienie ziemniaki!

Popijać wódkę Reedsem... no można, przecie to soczek :p

Zimnioki, zimnioki!
Wybieram najbardziej spalonego :D

Coś się leniwie pali.

Dostawa drewna.

Milion pińcet lumenów chińskiej czołówki.

Nioo, już się lepiej hajcuje.

Dobra, cza iść w kimono. Hiczkok niby ma namiot, ale nie chce mu się rozkładać. Śpi z synkiem na... trampolinie :D

Raz, dwa, trzy i jest rano.
Śniadanko. Zupka chińska z serkiem pleśniowym. Nie ma nic lepszego! ;)

Zestaw chińskich gadżetów.

I sprawdziło się to, czego się obawiałem. Zabłąkany weselnik, dołącza z rana. Przynosi "połóweczkę" i zaczyna się rozmowa ;)
Fajny kieliszek przytaszczył hehe.

Maciek, jako kierowca nie pije. Opróżniamy z jegomościem flaszeczkę. Trochę był zmęczony po weselichu i odleciał. Po spakowaniu holuję go w bardziej bezpieczne miejsce, co by do stawów z pstrągami nie wpadł hehe ;)
Jedziemy na włości "doktora".

Fajne :D




Nawiedzamy jeszcze cerkiew w Dubnem.






Sraty pierdaty podejściówki Salewy. Po paru minutach w mokrej trawie, nie było zbyt fajnie :P
Model bez gore. Impregnacja fabryczna.

Jeszcze fotka w tył.

Wracamy do Krynicy. Obłowieni w ciasta weselne i pocztówki z cerkwi, na pamiątkę.


Fajny wyjazd, pozdrawiam wszystkich uczestników i oby więcej takich biesiad! :D

1 komentarz: