sobota, 25 stycznia 2025

 


Zimowy biwak na Koziarz_u.

28/29.12.2024r.



Zbliżał się koniec roku, a ja uzmysłowiłem sobie, że w 2024r, nie byłem nigdzie z namiotem!🙈


W dodatku, kupiłem nowy śpiwór.
Czaiłem się chyba z dwa lata 😛 Chciałem mieć coś przejściowego, na późną jesień, lekką zimę, czy wczesną wiosnę.
Długo chodził za mną Cumulus Panyam 600. Jednak, jakaś wrodzona cebula 😜 nie pozwalała mi wydać 1700zł.
Znalazłem więc bardzo ciekawą ofertę marki Hannah.
Model Hannah Polar 700. Którego udało się kupić, za 1200zł 😁
Nie będę się wiele nad nim w tej chwili (zrobię "niedługo", wpis sprzętowy, z różnymi gadżetami), rozwodził. Komfort -7C. Co do reszty, czyli stosunek cena/jakość, musicie uwierzyć na słowo. Opłaca się :)

Tu w porównaniu do zimowego, zimowego, Cumulus 1300.


Także ten tego, to był już ostatni weekend, żeby wstydu nie było, że w tym roku, nie byłem nigdzie pod namiotem. A i jest co przetestować.

Długo myślałem nad miejscem. Miło wspominałem biwak na Koziarzu, gdzie byłem jeszcze z rowerem. Widoczki stamtąd są mega. 

Uwidziałem sobie, że wybiorę opcję "dla leni", tfu, wróć, dla rodzin z dziećmi/starszych ludzi.

Eee, bebuch wydymało, więc jestem niczym kobieta w ciąży, więc to jak "rodzina". A młody, też już nie jestem 😉

A mianowicie, da się podjechać od strony Brzyny, bardzo wysoko, na parking pod wieżą.

Parking - link


Tzn, da się podjechać latem. Zimą, zalecane są łańcuchy. No ale taka zima to nie zima 😜

Mam przecież zimowe opony. Co z tego, że paroletnie i całe lato na nich jeździłem, żeby zużyć i wymienić. No zimowe są 😋


Powoli, dwójeczka i... ja !&$%*. Zatrzymałem się, hamulec... a mnie ściąga i idę na ślizga! 😲🙈 Postawiło mnie niemal w poprzek drogi. Za sobą mam parometrowy jar z rzeczką, a przed sobą rów. Walczę, ręczny, skręcone koła i gaz, żeby mnie naprostowało. Nieźle byłem zesrany. Tyle mojego szczęścia, że za mną był gość w terenówce, więc w razie czego, "jakoś", może by pomógł.

I chciał, podszedł, ale te jego "jakoś", bardzo mi się nie spodobało. Stwierdził, że podjedzie i pchnie mnie w bok, to mnie obróci 😱

Ja tam wiem, że buraczkowóz jest, jaki jest, nie za ładny 😉 ale obijać go, tzn pchać, terenówką. A w głowie wizja, wylądowania w górskim strumieniu. Podziękowałem i "po swojemu" udało mi się naprostować i wycofać. Uff, ale co się strachu najadłem. Zacząłem się modlić i obiecywać, że kupię nowe opony zimowe 😄

Gość z terenówki pozdrowił i jakby nigdy nic, przejechał łagodnie koło mnie.

Następny w kolejce był pan "warszaFiak". W Land Roverze. Widziałem jego dumną i zarozumiałą minę, patrzył na mnie niemal z pogardą. Jedzie. Ja powolutku, wycofałem się na "wypłaszczenie", gdzie była zatoczka i zaparkowałem. Za chwilę, pan "warszaFiak", cofa i parkuje koło mnie 😆

Dla pewności, podkładam jeszcze kamień pod koło i idę w górę.


Noo śliska ta droga. Ludzie bez raczków, "tańczą".

Jeszcze "tylko" końcówka. Bardzo stroma i miejscami wyślizgana.


Uff.

Docieram.

Śpiwór przytroczony na dole, do plecaka (oryginalnymi paskami, obejmuje go na styk), wygląda nieco pokracznie, ale siedzi bardzo stabilnie i nic nie dynda.


Suchy Groń?
Dla mnie to już na zawsze będzie Koziarz.

Tu jest szczyt 😋

Zanim słońce zajdzie, trzeba przygotować piżmocze legowisko.

Kiełba, serek pleśniowy, cebula i... odkrycie wyjazdu, małe, marynowane złociste cebulki. Pyszne na zagrychę 😉

Jedzonko musi poczekać, ponieważ słońce coraz niżej, trzeba na wieżę.
Wychodzę na nią i zaczynam focić.

Cień szczytu.


Mogielica 1170m - najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego.

Miejsce biwakowe z góry.

Słonko chowa się za Tatrami Zachodnimi.

Ejj, nie uciekaj. Przegapiłem moment 🙈

Jest kamerka, z podglądem na żywo. Mogłem pomachać Kamci 😄

W oddali Kráľova hoľa.

Niebo zalało się różem😍

I coraz ciemniej...

Wieża na Lubaniu.

Nastały ciemności. Schodzę na dół, trzeba coś upichcić.

Piłka Opinel_a, daje rady, nawet z grubszą robotą.

To jeszcze kiełba z cebulą.

Pojedzony. To przed wpełznięciem do śpiwora, postanawiam wyjść jeszcze na wieżę i spróbować przyfocić coś "nocnego".
Statywu nie noszę, więc za statyw robiła barierka wieży.


Coś tam wyszło 😀

Dość wcześnie ląduję w śpiworku. 
Jest +8C!😳
Ciężko w takich warunkach testować śpiwór z komfortem -7C😂

Na początku, trochę zimno w stopy. Nie zabrałem skarpetuni na zmianę do spania. A te co mam na sobie, trochę przypociłem. To odpaliłem ogrzewacze, aby wysuszyć/rozgrzać.

Próbuję spać. Jak śpiwór się ogrzał i złapał temperaturę to... gorąco! Musiałem rozsuwać zamek. Dobrze, że jest dwukierunkowy (mimo, że nie do samych nóg), i można zrobić sobie mały wywietrznik, żeby w klatę/szyję było ciepło, ale niżej, uciekało nieco ciepła.

Wstaję przed wschodem. Zresztą, przyszedł jeden fotograf, z którym miło mi się gaworzyło na szczycie, podczas ujęć.

Przed wschodem.

Słonko wyłazi.

Powoli oświetla tatrzańskie szczyty.



Jeszcze ujęcie w drugą stronę.

I szerzej z Taterkami w tle 😍

Liczyłem na więcej ciekawych mgiełek, ale też coś tam na osłodę było 😉


Na koniec jeszcze Tatry i trzeba coś zjeść i pakować legowisko.

Aaa, rano było +5,5C (nawet więcej, bo 1C zaniża).

Więc ciężko nazwać to "zimowym" biwakiem 😉

Spakowany. Schodzę do samochodu i pomału, uważnie, zjeżdżam.

Jeszcze po drodze, będąc już na asfalcie, przy 30-40km/h robię test hamowania.

Eee, kupuję nowe opony zimowe, obiecuję!



Kącik kulinarny


Gnocchi Pops w sosie pomidorowo serowym.


W biedrze, czy jak ktoś woli, "chlewionce" 😜 jest "tydzień włoski".

Wyczailiśmy ciekawe gnocchi (dwa różne nadzienia).


Składniki:

- Gnocchi 

- Ser Grana Padano

- Pomidorki koktajlowe - obowiązkowo!

- Sos - ten jest mega, pomidorowy z serem!

- Czosnek (brakło na focie), dużo czosnku 😁


W tle mamy jeszcze kapitalną buteleczkę, prezent. Jednym wlewem napełniamy oliwąz oliwek, a drugim, np octem balsamicznym. Zarówno wygląd jak i użyteczność, super! Dziękujemy za tak ciekawy prezent 😚



Gnocchi wrzucamy na patelnię z rozgrzaną oliwą z oliwek. Podpiekamy, dodajemy posiekany czosnek, mieszamy. Dodajemy pokrojone pomidorki, mieszamy.
Zalewamy sosem. Chwilę dusimy.

Wykładamy na talerz i posypujemy startym serem.

Niebo w gębie!

Naprawdę bardzo nam smakowało! Do tego winko i jest uczta 😇


Smacznego i pozdrawiam.

czwartek, 23 stycznia 2025

 


Z Tatr Słowackich.

21.12.2024r.

Pierwszy, szybki wyskok, z 21.12.2024r na "górkę" Palenica 1174m która nie dawała mi spokoju. Charakterystyczny szczyt pod Tatrami, w drodze w słowackie taterki.


Wprawdzie to nie Tatry, bo należy on do Magury Spiskiej, ale budowę geologiczną ma taką samą jak sąsiadująca z nim część Tatr Bielskich.


Jadę!

Wyjeżdżam nieco późno, ale... a zdążę na zachód słońca... zdążę?

Aby nie spóźnić się, strzała prosto w górę. Do jakiegoś czasu jest dobrze, bo początek (mimo, że stromo), łąką, potem drogą leśną i nagle...pach! Droga znika. Zamiast trawersować, dzida na wprost, do drogi dojazdowej. Niemal wspinaczka 😉

Także tego wariantu, nie polecam 😛

Trasa

Na około, jest ładna, szeroka, dobrze utrzymana droga. Na rower super (zakaz wjazdu samochodem).


Wychodzę przy źródełku. Eee, chyba zamarzło 😛


Nieco dalej, na końcu drogi jest wiatka, z niezłym widokiem i panoramką z podpisanymi szczytami.

Ale to nie szczyt. Trzeba dalej! Wyżej!
Docieram na punkt widokowy i strzelam ujęcie na Ždiarska vidla i Havran.

Ooo, kogoś ślady, jakiego tubylca? Idę za nimi. Jakoś dziwnie to prowadzi, obchodzi grań. Trzeba było iść "po swojemu" za GPS.
Tuż przed szczytem.

W końcu docieram na szczyt. 

Z samego szczytu, widoczki, można rzec, żadne 😛
Schodzę nieco niżej, gdzie jest mniej drzew.

Droga w Tatry, w oddali Kráľova hoľa.

Jeszcze ujęcie na najwyższe szczyty  w Levočské vrchy.

Lomnický štít 2634 m.

Jest przegrycha, jest gorąca herbatka. Ogniska nie rozpalam, bo teren niesprzyjający. Odpalam ogrzewacze chemiczne i wkładam do butów i czekam na "kolorki".

Cudów nie ma, ale i tak coś się tam przyfociło 😉



Schodząc już "po ćmoku", ciężko było trafić z powrotem w ten ślad, ale jakoś zlazłem.
Jednak zejście na "przestrzał", koło źródełka, grzecznie strawersowałem, na tyle ile to było możliwe.



 04.01.2025r.

Na kolejny wyjazd, uzbierała się ekipa. Kamcia dała się namówić, na lodowe rzeźby na Hrebienok_u.
Jadę ja, Kama, Hiczkok, Gibis i Wiewiór z synem. Aaa, no i synek księdza, Coolio 😀
Sporo luda i pies. Wpakowaliśmy się do Volvo XC90.

U nas jest długi weekend. Ale u Słowaków, też tłoczno. Jeszcze jakaś impreza z gotowaniem zupy gulaszowej w wielkim kotle i TV była.

Zaczynają kuchcić. Może jak będziemy wracać, to się załapiemy.

Docieramy na Hrebienok.
Kolejka do rzeźb lodowych... że hoo hoo. 
Maciek zostaje z synkiem, nie chce iść wyżej, boi się "pokuty", że będą się rzucać o psa.

My postanawiamy iść do Zamkovského chata.

Człapiemy.

Obrovský vodopád.


Ooo, cosik się przejaśnia.

Tu chowam aparat. Myślałem, że zawilgł (ciągle na niego sypało), a jak się okazało na dole, włączył mi się tryb auto 😆
Jednak, dość odporna bestia, uff.

Na schronie, mnogo ludzi. Okupujemy jedną ławeczkę na zewnątrz. Batonik, herbata i idziemy na dół. W środku nie siądzie, za tłoczno, to nie ma co marznąć 😛

I jesteśmy z powrotem na Hrebienok_u. Spotykamy się z Hiczkokiem. Stał w tej kolejce. Czekał 43minuty! 🙈

Hee, teraz słonko wychodzi! Nie bawię się tak! 😒

Rzut obiektywem na słowackie "niziny".

Gulasz gotowy, w brzuszkach burczy, ale nie. Trzeba zostawić miejsce, na pyszne jedzonko w Kolibie Kamzik.

I środek kościółka. Rzadko bywa otwarty, więc skorzystałem.


Jeszcze wrócić bezpiecznie do jamy i można odsapnąć.



Kącik kulinarny.

Aromatyczna zupa ziemniaczana z warzywami i ziołami, idealna na obiad dla całej rodziny. Przygotowanie jest szybkie, a smak przypomina domowe, ciepłe posiłki sprzed lat.

Składniki:
- 500 g ziemniaków, obranych i pokrojonych w kostkę
- 150 g kiełbasy, pokrojonej w plasterki
- 1 marchewka, pokrojona w plasterki
- 1 pietruszka, pokrojona w plasterki
- 1 mały kawałek selera, drobno posiekany
- 1 por, pokrojony w plasterki (biała część)
- 1 cebula, drobno posiekana
- 2 ząbki czosnku, przeciśnięte
- 1,5 litra bulionu (warzywnego lub drobiowego)
- 2 łyżki masła lub oleju
- 1 łyżeczka majeranku
- Sól i pieprz do smaku
- Świeży koperek lub natka pietruszki do dekoracji


Podsmażenie ziemniaków i kiełbasy: W dużym garnku rozgrzej 1 łyżkę masła lub oleju. Dodaj połowę pokrojonych ziemniaków i całą kiełbasę. Smaż na średnim ogniu, aż ziemniaki i kiełbasa będą lekko zarumienione. Przełóż je na talerz i odstaw na chwilę.

Podsmażenie cebuli i czosnku: W tym samym garnku dodaj pozostałą łyżkę masła lub oleju. Dodaj cebulę i smaż, aż będzie szklista. Następnie dodaj czosnek i smaż przez kilka sekund, aż uwolni aromat.

Dodanie warzyw i bulionu: Do garnka dodaj pozostałe ziemniaki, marchewkę, pietruszkę, seler i por. Wlej bulion, dodaj majeranek, sól i pieprz. Doprowadź zupę do wrzenia, a następnie gotuj na małym ogniu przez około 15-20 minut, aż warzywa będą miękkie.

Zblendowanie połowy zupy (ja bym się pokusi o 3/4!): Wyjmij połowę zupy i zblenduj na gładki krem, a następnie przelej ją z powrotem do garnka. Dzięki temu zupa uzyska kremową konsystencję, a jednocześnie zachowa kawałki warzyw i kiełbasy.

Połączenie składników: Dodaj podsmażone ziemniaki i kiełbasę z powrotem do zupy. Gotuj całość na małym ogniu przez dodatkowe 5 minut, aby smaki się połączyły.

Podanie: Podawaj kartoflankę na gorąco, posypaną świeżym koperkiem lub natką pietruszki. Świetnie smakuje z chrupiącym pieczywem.

Ta wersja kartoflanki z kremową konsystencją jest jeszcze bardziej sycąca i aromatyczna. Smacznego!

Przepis zaczerpnięty z profilu FB "Gotuj z Kasią". Polecam rzucić okiem.


Smacznego i pozdrawiam.