wtorek, 8 września 2020

 


Cmentarze z IWŚ
+
schron na Magurze Małastowskiej

17.08.2020r



Zaczynam urlop, wraz z Kamą :D

Będąc wcześniej na Jawo, zgadałem się z pracownicą schronu, która była niedawno na Magurze Małastowskiej. Jako, że darzę to miejsce sporym sentymentem, pomyślałem, czemu by tam nie zajechać. Dawno mnie nie było a i nowi dzierżawcy schronu są.

Co by urozmaicić wyjazd z moją lubą, trzeba było coś jeszcze wymyślić. Tak razem, tak romantycznie, będą cmentarze :D


Zajeżdżamy na parking na Przełęczy Małastowskiej i idziemy na pierwszy cmentarz.



Dalej w drodze na schron.

Mijamy go, aby najpierw pójść na szczyt i kolejny cmentarz.
Koło wyciągu, siakiś plac zabaw dla dzieciaków, spory.

Na szczycie pojawiły się ławeczki.

I kolejny cmentarz.



Wracamy...
Miejsce ogniskowe koło schronu.

Chatka, jak chatka, dużo tu jeszcze do roboty :(

Jest i owe, stanowisko na kawę i herbatę. Fajny pomysł!

Co by tu napisać, hmmm.
Bywałem tu wielokrotnie. I mam sentyment do tego miejsca. Z byłym "chatkowym" też mam, dobre stosunki (jakkolwiek to zabrzmi w dobie tęczowych flag ;) ). I tu własnie, pierwszy zgrzyt. Obecny prowadzący, niemal się obraził jak wspominałem o "chatkowym" (nie tyle o Watim, którego, może nie darzyć sympatią, ale o "funkcji"). Bo obecny dzierżawca jest "kierownikiem schroniska". No ja rozumiem, iż pan po filologii, no ale... hmmm.
Nie będę  wnikał w szczegóły, spytałem jeszcze o menu, które, w tych trudnych czasach pandemii (a tfu!), nie musi być oczywiste i rozbudowane. Skromne, jednakże fuczki kusiły. Nie dane mi było ich spróbować, ponieważ poniedziałek, to "dzień wewnętrzny". Ekhmm. Ok.

Jest i sławna winda do bezkontaktowej obsługi klientów :D

A cóż to, nie ogarniam, główka w formalinie? :p

I jeszcze ta baba jaga. Siakieś gusła tu odprawiają czy ki czort?!

Opuszczamy to miejsce i jedziemy na Regietów.

Mijamy bazę namiotową i w górę.
Aaa, zapomniałem aparatu! Kto nie ma w głowie ten ma w nogach.
Uff, nawet trochę się spociłem ;)
fot. |Kama (obróbka Piżmok)

Człapiemy dalej.


Docieramy.
W każdej pogodzie robią wrażenie.


Obok Obok jest miejsce na ognicho, ławeczka i krzesełko, eee fotel, ba, a może tron!

Jest tron, jest i moja królewna :D

Schodzimy. Palę klekota i co? Już powrót? Ano nie, kierunek Wysowa Zdrój i... ponoć całkiem niezła włoska restauracja, się tam znajduje.

Ja zamówiłem makaron z musem dyniowym. Całość  posypana parmezanem, noo tak, gzie ten parmezan?! Poskąpili strasznie :( i pietruszką. Łee, nie przepadam za liśćmi pietruszki, a tu tak dowalili.
Ogólnie, makaronu było sporo (chyba za dużo, na zatkanie ;) ). Mus dyniowy super, tylko więcej serka i mniej pietruszki i było by dla mnie idealnie.

Po obiadku, przenosimy się na leżaczki :D

Akuku.
W oczekiwaniu na deser.
fot. |Kama (obróbka Piżmok)

A cio to?
fot. |Kama (obróbka Piżmok)

Cmentarze, cmentarzami, jest i romantyczny akcent.
Tiramisu.

Ja się na tym nie znam, jem mało słodkiego, ale to było pyszne, nie, to było arcypyszne! Kama, bardziej obyta w takich rarytasach, twierdziła, że jedno z lepszych jakiekolwiek jadła :)

Opuszczamy ten zacny lokal i wracamy do Krynicy. Na koniec, foteczku na "ciekawe" ostre koło :D


Kącik kulinarny

Mięso mielone z makaronem w sosie meksykańskim.

Składniki:

- Mięso mielone - najlepiej wołowe.

- Makaron, świderki.

- Sos - pomidory, czosnek, papryczki chili, ajvar (niestety nie miałem papryki a sklepy pozamykane :( ).


Aaa, na zdjęciu zabrakło czerwonej fasolki. Jest niżej :P


Ciachamy pomidorki, papryczki, czosnek też i jedziemy z nimi blenderem!
Dodajemy ajvar. I na patelnię, aby woda z pomidorów nieco odparowała.
Tak powstaje nam sos. Do smaku sól (myślę, iż pieprzy już nie trzeba ;) ).

Na osobnej patelni podsmażamy mięsko i potem całość ląduje na talerzu z makaronem.

Smacznego i pozdrawiam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz