czwartek, 16 maja 2024

 


ZOO 

Šulerloch 646 m

Kamenná osada malá via ferrata

01.05.2024r.



Coraz to dalej, trzeba się zapuszczać w słowacki kraj, aby wyszukiwać nowe ciekawostki przyrodnicze... i nie tylko.


Wymyśliłem dwie małe trasy, w pobliżu Spišská Nová Ves.

Dlaczego tam? Ponieważ wyczaiłem ciekawą wieżę widokową, wymalowaną na biało czerwono i... mini via ferratkę, z ławeczką na szczycie.

A w owej mieścince, jest też ZOO. Tak dawno nie byłem, a mają tam niedźwiedzia i rysia! Tak, wiem, biedne zwierzaki i uwierzcie mi, iż po stokroć wolał bym je spotkać (no może miśka, nie tak "face to face" 😉 ) w środowisku naturalnym. Więc z braku laku i małe zoo musi wystarczyć, aby zobaczyć z bliska, te piękne zwierzaki.

Tam, jedziemy przez Lipany i Spišské Podhradie.

Po drodze...pryyy. Tego Kama nie widziała.

Trawertynowe wzgórze znane jako Sivá brada. Jak wyczytałem, przed dziesiątkami lat gejzer wyrzucał tu wodę aż na wysokość dwóch metrów! Będąc tam parę lat temu, jeszcze coś bulgotało.

Obecnie, nie było nic, ani kropelki! 😭

Wychodzimy na wzniesienie z "kościółkiem".
I mimo nie najlepszej przejrzystości, pięknie pozuje nam Kráľova hoľa 1946m.
W sumie, to taka ich Babia Góra 😉 - charakterystyczna i widoczna ze znacznej części słowackich gór jak i z oddali. No jak nasza "Babia".

Słowackie autostrady.

Kolejny przystanek, to już ZOO w Spišská Nová Ves.

Ejj, strasznie gęste te siatki. Nie szło zrobić "czystego zdjęcia".
Lew sobie spał...

Tygrys też jakiś przydżumiony 😜

Misiek miał już całkiem doła, albo... kaca jakiegoś?

Drzemka popołudniowa po karmieniu, czy jak?

Przynajmniej małe małpki, były ruchliwe i różności odczyniały.

Czas na trochę ptaków.

Jak sowa ziewa, to chyba czas na mocną kawę 😆


Dreptamy dalej...

Ooo! Max zoom + croop.
Samica łabędzia (łabędzica? 😂) przewraca jajo w gnieździe.
Spore to jajo!

Układa się i grzeje dalej.

Jeszcze cześć z gadami, płazami i rybami:



Niamiii.

Jedno oko na Maroko, drugie na...

Pora karmienia lemurów.
- O, jedzenie idzie!

Jest i ryś. Duże kitku!😍
Dostojnie sobie leżał.

To teraz, na mini via ferratkę.

Z podejścia.

Łot taka nie za duża skałka, z drabinką i metalowymi kramlami.

Atak!

Ładnie tu, to podziwianie widoczków.

Hop sasa do góry.
Trening przed Dolomitami 😆

Jest i ławeczka.

Ale, da się wyjść jeszcze wyżej, na kolejną skałeczkę.
A stamtąd takiii widok 😍

Nieco dalej, ku zejściu, jest jeszcze jedna ławeczka na skałce, z takim kamiennym słupkiem.

Parę ujęć z max zoomem.

Krywań 2495 m.

Gerlach 2655 m.

Artystycznie 😉

Opuszczamy ten "plac zabaw".
Udajemy się na wieżę widokową na górze Šulerloch 646 m.

No ciekawa, na pewno charakterystyczna.

Tam rozpalamy małe ognisko i pieczemy kiełbaski.

Dobre to było, bo kiełbasa domowej roboty, od sąsiada. Dzięki Paweł, smakowita. Polecam się na przyszłość 😜

To parę ujęć.

Na Biela skala. Hmm, chyba nie byłem. Muszę to sprawdzić i obadać, bo wygląda fajnie.

Okoliczny kamieniołom.

I szerzej w kierunku Tatr.
Przejrzystość była mocno średnia, ale... ta zieleń wczesnowiosenna i późne słońce.
Pięknie 😍

I zbliżenie.

Jeszcze w kierunku Levocy, a w oddali widać wieżę widokową na szczycie Javorina-Marčulina w Levočské vrchy.

Zaczynamy schodzić z wieży, a tu podjeżdża z impetem zielona terenówka.
No jakiś leśniczy/parkowy zajechał.
Ja już mam przed oczami przypał, za ognisko, "pokuta" i te sprawy.
Szybko schodzimy. Rzucił okiem na w sumie już zagasłe ognisko, zaczął zmieniać wory na śmieci (tak, tam służby dbają o takie miejsca!). Zagasiliśmy ognicho, zakrywając kamieniami i do pana "Dobrý deň". Okazał się bardzo miły, ba, jak się dowiedział, że chcemy iść jeszcze na bunkier, to zaproponował podwózkę!
No nie godzi się włóczykijom, choć, jak by pogonił tego leśnego potFora, po lokalnych szutrach, to może była by fajna atrakcja.
Dotarliśmy jednak z buta.

W środku jest ekspozycja, ale, ale... nie tak łatwo się tam dostać. Albo odbieramy w miasteczku "pestkę/chipa" za kaucją 30E! Albo z jakiejś apki, logując się, podając dane i dzwoniąc na Informację Turystyczną... e no nie. Nie ogarniemy, zresztą późno się robi. Idziemy dalej!

Kolejną atrakcją, jest mała jaskińka.

Potem wychodzimy na łąki, skąd ładnie widać, ową charakterystyczną wieżę.

Docieramy do samochodu. Wracamy inna trasą, bardziej głównymi drogami, gdzie po zmierzchu, jedzie się lepiej i szybciej. Przez Kežmarok i Stará Ľubovňa.

Na wyjeździe z Spišská Nová Ves, zatrzymujemy się w polu, podziwiać zachód słońca za Tatrami.


I bociek uchwycony, w ostatnich promieniach.

Szersze ujęcie.

I zoomik z rzepakami.

Jeszcze tylko wrócić do jamy 😋
Nie przepadam jeździć po zmroku, ale docieramy cało. Buraczkowóz też dał rady, kolejny wyjazd 😉
A fajna to była wycieczka. Dużo wrażeń, piękne miejsca, zachód... ahh.


Kącik kulinarny

A'la pizza na spodzie ziemniaczano-marchewkowo-owsianym.

Składniki:
- Ziemniaki
- Marchew
- Jajka
- Płatki owsiane
- Sery
- Salami
- Oregano i standardowo pieprz i sól
- Czosnek! (brak na foto)
Ja bym dołożył jeszcze drobno zsiekanej cebuli.


Obrane ziemniaki i marchewkę, ścieramy na tarce o grubych oczkach.
Przekładamy do miski, wbijamy cztery jajka. Doprawiamy oregano, solą, pieprzem i czosnkiem przeciśniętym przez praskę.
Mieszamy.
Puści to soki (nie odsączamy!). Dorzucamy płatków i odstawiamy na ładne kilka minut. Płatki owsiane powinny nasiąknąć.
Na patelnię trochę oliwy z oliwek, wykładamy "ciapkę" 😉 i równo rozprowadzamy.
Ja smażyłem pod przykryciem, po 10min z każdej strony, na małym ogniu.
Po pierwszych 10min, przewracamy "pizzowy spód". Oj nie jest to łatwe. Przykryć na patelni talerzem i odwrócić szybko i potem znów na patelnię z talerza.

Po odwróceniu, górę smarujemy... przecierem pomidorowym, ulubionym sosem pomidorowym czy ketchupem 🙊 Na to układamy salami i ser. Posypujemy jeszcze na wierzch oregano (świeże, mile widziane!).
Jeszcze te 10min (wszak to druga strona) podpiekamy pod przykryciem i ląduje na talerzu.

Całkiem ciekawe w smaku. Polecam spróbować.

Smacznego i pozdrawiam.