środa, 12 sierpnia 2020

 


Folkmarská skala 915m n.p. m.

Góry Wołowskie - Słowacja.

02.08.2020



Kolejny wyjazd z TNGG.

Ostatnio, przez pogodę, nie siadł wyjazd w te rejony. Teraz, pogoda... miodzio! Może nawet za ciepło :p

Foteczku z dojazdu.

Pięknie widać Straże, a na prawo, ta ścięta górka, to ciekawa góreczka, gdzie znajduje się Šarišský hrad, u podnóża którego jest browar Saris.

fot. Paweł Chyc

Docieramy na miejsce startu.
Ha! Dorwała sierściucha. Dał się podejść i skusić saszetką.
Oby została mi kanapka dla psa, bo coś mam deficyt jedzenia na tym wyjeździe :p

Zaczynamy podejście.

Szybciej! Szybciej!
Ooo i już skałki. Fajowe!

Się wspindrają.

Są gwiazdy :D

I skałeczki dookoła.


Nioo tu też niezłe wspindranko.

Wow, ale fajna jama.

I palenisko jest, łokopcone troszkę w środku, ale przed deszczem/burzą, jest gdzie przekoczować.

Jest i jakaś górska trolica hehe.

Siła przyrody!
...

Człapu, człapu i docieramy. 
He? Gdzie te skałki?

Łoo. no są, są.
Tee, nie garbić się, cycki wypiąć! :p

Żebyś ty tam kiedy, nie poleciała w dół!

Są trolle ;)

i panocek w kapeluszu ze skóry kangura, się załapał...

Panoramka ze szczytu. Pięknie!



Coś tam na szybko porwałem z kuchni.
Lubię ten serek, do tego ciekawy chlebek, który ma 70% ziaren!



I wspólna foteczka :D
fot. Paweł Chyc

Lecim dalej.
Troszkę chaszczowania ;)

Stąd widać było, ledwo, bo ledwo (aparat tego nie wychwycił) najwyższą konstrukcję na Słowacji. Ponad trzysta metrowy maszt. Trochę mi zajęło, zanim mój sokoli ;) wzrok, ją dostrzegł. Mimo usilnych nakierunkowań "gremium przewodnickiego".

Schodzimy coraz niżej. Jeszcze tylko jedna góreczka.


Słonko smaży. Moje ręce i nos cierpią. Dzień wcześniej dostały na Krywaniu. Będzie piekło, niee już piecze :(

To jeszcze widoczek z owej góreczki z krzyżem.

I w stronę wioski do której mamy schodzić.

Jagniątko wylazło jakoś z zagrody i nie potrafiło wrócić. Bidne beczało za mamusią.

I piesek pasterski.
Dobrze, że był uwiązany, bo bawić się raczej nie chciał :p

Łot artystycznie.

Kierowca, Jacek, wyszukał dla nas ciekawą restaurację z miejscem grillowym.
Coo?! Cygański burger? Pewnie z psa :p



;p

Chillout.
Ale spieczne ryło :p
Zajefane są te siedziska, a stół, z jakiegoś starego wózka(?), majstersztyk!

Skusiliśmy się jednak na pizzę.
Odkażanie łapek i chrupiemy. Bardzo dobra, na super cienkim cieście. Taką lubię, nawet dupki fajne i zjadłem.


W drodze powrotnej, troszkę kimonka ;)
Piotrek rzucił hasłem, iż Krysia zaprasza na imieniny.
A pójdę, może choć ciut będzie jej miło i odmłodzę trochę tą dziadkową atmosferę :p

Sto lat w zdrowiu Krysiu!


Przylazł sępić o głaskanie.

Przepyszny deser z owocami i serniczkiem na zimno. Zjadłem dwa :D

A cóż to za podła minka?!
Czyżby kot wyczuwał, że się coś porobiło w grupie i... czyżby to był już ostatni wyjazd w takim składzie? :(
Ehh, takie to stare, a takie głupie. Jak dzieci :p
Jedno, bardziej uparte od drugiego. Nie wiem, jak to komentować, aby nikogo nie urazić.
Dajcie sobie buzi i hej do przodu ;) A jeszcze przy okazji, jakieś taki dziwnie "niezadowolenia" powychodziły wśród członów/członkiń...ehh, nie ładnie, nie ładnie. 

Ehh...



Kącik kulinarny

Już kiedyś była ta kaszka. Sama w sobie jest trochę skromna. To będzie wersja turbo.


Składniki:
- Kasz pęczak z kurkami, cebulką i natka pietruszki
- Kurki
- Pieczarki (siakieś BIO - cokolwiek to znaczy ;) )
- Czosnek niedźwiedzi (mam trochę zamrożonego)
- Cebula szalotka i na podkreślenie ząbek czosnku
- Jogurt naturalny do sosiku


Kaszę wg przepisu. Reszta ląduje na patelni i podsmażamy na maśle, potem troszkę dusimy pod przykryciem i dodajemy jogurt.

I gotowe!

Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz