poniedziałek, 21 października 2019



Tatry Słowackie
Tupá (pol. Tępa) 2285m n.p.m.
+
Batizovské pleso



Ahh, od dawna chodziła mi po głowi Tępa. Co się na nią szykowałem, to coś nie zgrało i plan był odkładany. Nie dawało mi to spać! ;)

Aż tu dzwoni Maćko. Ma parę dni wolnego. Piękna złota (a może ruda ;) ) jesień w pełni. Ciepło, słonko, kolorki. Wycyganiłem wolny czwartek. Jedziemy!
Plan, już od dłuższego czasu, miałem ułożony w głowie. Wybrałem wersję nieco krótszą, bo księdzu zabrał synka. Przy zejściu z Koprowego, trochę go łapki (opuszki) chyba bolały, więc wolałem nie zamęczyć psa :p

Kruca, gdzie oni mnie znów wiozą! Ja chcę na Jaworzynę!

Łot takim widoczkiem, zza szyby samochodu, witają nas Taterki :D

Startujemy z Vyšné Hágy - gdzie można tuż przed wejściem na szlak żółty, zaparkować samochód za darmoszkę see see :p

Jak dobrze, że to jesień. Lawiny nam nie straszne (choć po polskiej stronie, już trochę śniegu miejscami jest).

Na początku szlaku, można zatankować górskiej wody.

Ujęcie "w tył" na Kráľova hoľa 1946m n.p.m. "Obok tatrzańskiego Krywania druga narodowa góra Słowaków, uwieczniona w wielu legendach i opowieściach."

No tak, jak nie zabiją cię lawiny, to możesz dostać w łeb, spadającym drzewskiem ;)
Ciekawy szlak.

Człapiemy dalej.
Jest i woda dla Coolia.

Noo, noo, nie powiem, łatwe to podejście nie jest. Ale szybko robi się wysokość i widoczki coraz lepsze.

A w dole kiszą się mgły.

I wyłania się masyw Gerlacha!

Jeszcze ujęcie na Wodospad Batyżowiecki.

Coolio też podziwia widoczki.

A w dole, dalej kiszonka :p

Panoramka z nad stawu.

Pięknie tu, tylko... wieje!
Ubieram puchówkę i można chwilę posiedzieć. Zjadam banana i w drogę.

Ooo, jakie małe kamyczki ;)

Więcej, kamyczków :D

I ujęcie na Štrbské pleso.

Nieco dalej... jesienna szata.

I zbliżenie na znane wszem i wobec jeziorko.

Pędzimy na przód. Już coraz bliżej. Widać masyw Tępej, naszego (mojego ;) ) głównego celu.

Docieramy na przełęcz Sedlo pod Ostrvou.
Tu ciekawa akcja. Nieco w oddali widać cztery, młode dziewuchy i "starszego" gościa. Jakieś wygibasy robią, śmieszkują. Czyżby nauczyciel z uczennicami z jakiejś szkoły sportowej? Przechodzę koło nich, noo jędrne te kozy ;) a te ściągają koszulki i "nauczyciel" robi im "sweet focię" w stanikach sportowych. Hmm... mógłbym być takim nauczycielem hehe ;)

A jak, nie mogło zabraknąć ujęcia na Popradzkie pleso.

 Wychodzimy jeszcze na szczyt Osterwy. I robimy szybki piknik ;)
Po prawej masyw Tępej, ale właściwego szczytu nie widać. Jest jeszcze dalej.

Leziemy. Mimo, że nie ma tam oficjalnie szlaku, to z początku jest dość dobrze wydeptana ścieżka, a potem kopczyki z kamieni.

Mijamy jeden pośredni szczycik, ale... to jeszcze nie ten, ani nie ten na prawo, tylko ten bardziej centralny, to właściwy szczyt.

Lody, komu lody!
Coolio wpieprza jak małpa kit.

To jeszcze tarzanko. Pierwsze w tegorocznej "zimie".

Szczęście!

Dalej, trochę ma obawy jak iść. Mało wyćwiczony po skałach. Musi mu Hiczkok zrobić jakiś tor przeszkód na Górze Parkowej :p

Ooo, jaka kapitalna miejscówka na nocleg. Tak, już wiecie, co mi chodzi po głowie see see see.

Docieramy na szczyt. Oznaczony metalową rurką.

Fiki miki przy robieniu panoramy.

I jest panoramka ze szczytu.

Ujęcie na Končistá 2538m - kusi :p

A nich ci będzie, masz foteczku. 

Dobry piesek, dał rady!

Robimy jeszcze fotku jakiemuś Słowakowi i lecimy na dół.
Eee, stop! Gdzie są kije Maćka. Zostawił "nieco" przed szczytem, aby nie męczyć się z nimi i mieć większą kontrolę nad Cooliem. I jakoś je minęliśmy :p Niekoniecznie szliśmy idealnie tym samym, ot taka improwizacja w terenie bez wyraźnie wyznaczonego szlaku hehe.
Zostaję z psiakiem i czekamy. Dobra, znalazł. Petarda w dół!

A ten postrzępiony pośredni szczycik, z doły mylony z właściwym szczytem Tępej.

Znów na przełęczy i ogień w dół do schroniskach nad Popradzkim Stawem.
Prawie biegniemy. Ja styl "koziczki". Eeen ksiądz oszukuje, ścina agrafki "skrótami"! Tak nie wolno, pokutę mu! Pińcet euro! Ja "schodzę" prawilnie.

Ojj, zapiekłem kolana, będzie bolało w domciu :p
Jeszcze ujecie na schron w jesiennej odsłonie.

Siadamy. Coś by zjadł, a może nie...
Hiczkok zamawia standardowo. Cesnakova polievka i browar :p
A ja. Nie mam euro, kartą można płacić dopiero od 5E. Co za głupi zwyczaj.
Ok, pożyczam od kompana 5E. I bardzo dobrze, bo moje zakupy, czyli kapustova polievka i Kofola (tak, miałem strasznego smaka na tą słowacką "colę"), to 4,80E. Czyli bym się nie zmieścił w limicie płatności kartą i musiał coś dobierać.

Nie śpieszy się nam. Mamy dobry czas. Możemy poleniuchować i poopalać mordki :D
Z takim widoczkiem na nasze dzisiejsze zdobycze, Przełęcz pod Osterwą i Tępą.

CO?! 
Słabo widać, bo to max zoom i spory croop z mojego aparatu, ale... popatrzcie na tego skalnego szpikulca po prawej. Tam ktoś łazi po linie?! Wariatów nie brakuje na tym świecie ;)

To jeszcze tylko na elektriczkę i wrócić do samochodu
Lecę asfaltem jak dziki Piżmok. Nienawidzę asfaltu na koniec, wiec wolę mieć to jak najszybciej za sobą. Kolana juz spaliłem, teraz pale stop ;)

Uff, jest. Docieramy.
Gogusia z budki parkingowej, gdzie ponoć sprzedają bilety, już nie ma. U maszynisty do kupienia ponoć tylko cało dzienny za 4E. Można niby kupić za 2E przez SMS, ale mimo naszych najszczerszych chęci, polegliśmy. Jakiś posrany ten system zakupu.
To nam parkingowy doradził, że to jeden przystanek, czwartek, już późno... jedźcie na gapę. LoL.



Kącik kulinarny.

Szybkie wyjście, to i szybkie jedzonko.

Ziemniaki z suszonymi pomidorami, bazylią i czosnkiem (uwielbiam tą przyprawę) + podsmażana cebulka. Do tego sałatka z rukoli i kiełków brokułów, polana sosem włąsnej roboty

Sos:
- Musztarda słowacka (lubię ją).
- Miód (tutaj akurat rzepakowy).
- Oliwa z oliwek.
- Ocet jabłkowy.


I gotowe.

Smacznego i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz