sobota, 29 czerwca 2024

 


Wschodnie rubieże Kozich Grzbietów z... Wojtusiem😜

15.06.2024r.



A kto to ten "Wojtuś"?!

A taki jeden, najnowszy nabytek firmowy 😆

Coś tam smęcił, że góry lubi, cosik fotografuje, ptaszki jakie. I, żebym go gdzieś, kiedyś zabrał.

No to padło na to "gdzieś". I dowiedziałem się niechcący 😉, o nowych górkach.

"Pierwotnie zaliczane były do Niżnych Tatr, obecnie geografowie słowaccy wydzielają je w osobną jednostkę geomorfologiczną." Ha!

Skusiłem go wizją ładnego jeziorka w starym kamieniołomie, widoczkkiem na czynny kamieniołom i ogniskiem.


Cała trasa przebiegała tak:

Mapy.cz


Parkujemy (darmowy parking) przy starym kamieniołomie Kvetnic.

Jak to bywa z takimi miejscami, jest od przerobiony na "jeziorko". Jest ścieżka wokół, mini plaża.


Wyżej, są fajne punkty widokowe.

I z takim miejscem na "pocztówkowe" ujęcie.

Jakiś śmiałek, opływał stare wyrobisko.

Idziemy szlakiem do Kvetnicy.
Tam zielonym, odbijamy na Zámčisko 921m. Ojj strome podejście. Wojtuś sapie 😜 ale ja też nie jestem za rześki 😉
Przed owym szczytem, odbijamy jeszcze, obczaić jeden punkt widokowy.
Kompana, coś wena opuściła? Stwierdził, że boi się kleszczy (eee, no spsikaliśmy się OFF MAX), a poza tym, zapomniał nogawek od spodni. Oj ta gapa 😛 No to idę sam. 
Słabo przetarte.

Ale widoczek całkiem zacny. I miejsce na ognicho jest!

Wracam do Wojtusia i idziemy na szczyt nad czynnym kamieniołomem.
Tam jest taka wiatka.

Noo, noo, ale z dołu, robi jeszcze większe wrażenie.

I panoramka.
Widok, psuje nieco siatka, no ale musi być, co by nadgorliwi, nie polecieli w dół.

To jeszcze ujęcie z wiatki. Gdzie robimy już mini popas.

To teraz ostro w dół, do drogi. I potem zaś w górę.
Ujęcie na ów kamieniołom, na szczycie którego, byliśmy "przed chwilą".

Ahh, piękna ta Słowacja😍

Coś a'la "Kielecka Szkoła Krajobrazu" 😉

Człapiemy dalej. Znów trochę podejścia.
I docieramy do bardzo ciekawej kapliczki.
Nie ma ona pełnych ścian, tylko, takie belki drewniane, postawione w rzędach, na przemian.

Daje to świetny efekt (tylko ten dach mogli zrobić, też jakoś w "stylu" 😒
W środku.

Idąc dalej, takie coś.
Czyli, że aplikacja co emituje ultradźwięki, które mają słyszeć/być uciążliwe(?) dla miśków.
Szczerze... nie wydaje mi się, żeby to było skuteczne. Tym bardziej, iż telefon ląduje przeważnie w kieszeni spodni. Pozostanę przy racy! 😛

Uparłem się, iż musimy zejść do źródełka, aby sprawdzić czy czynne i zrobić fotkę.
No jak się uparłem, to Wojtek nie miał wiele do gadania 😉 Zresztą... zawsze mógł poczekać na rozstaju szlaków. Jednak wybrał się ze mną, ale chyba nie w smak mu była utrata wysokości i zaś podchodzenie.
Źródełko czynne!

I docieramy do najwyższego punktu naszej trasy.

Idziemy dalej.
Trawy takie, że Wojtusia kryły hehe.

A ja wyję, dokładnie jak ten wilki, do Tatr. Może już niedługo see see.

Szukamy dogodnego miejsca na ognisko z... widokiem.
Ojj, przeciągnąłem towarzysza po trawach po pas 😈 Co, teraz kleszczy już się nie bał? 😁
Niestety, najlepszym miejscem na ognicho, okazała się droga leśna, koło tego "wyjącego wilka".
Może nie najlepszy widok, ale była ambona, metalowa! Która ratowała nieco sytuację fotograficzną.

Jestem głodny! Ustawiam patyka ze skrzydełkiem, na tryb auto i idę coś pofocić.
Gerlach.

Tatry, chmurki i światło zachodzącego słońca... czyżby idealna kompozycja?

Schowany Krywań.

Krywań o zachodzie. Już odsłonięty, no prawie całkiem 😄

Ok, więcej z tego miejsca, nie zobaczymy 😛
Pojedli to dalej.
A dalej, jest taki ciekawy punkt widokowy, z paleniskiem i ławeczką.
Troszkę zarośnięty, no ale jest. Chyba tu była lepsza miejscówka, niż tam wyżej. No ale, nie było tak oczywistego zdjęcia na mapy.cz Trzeba tam wrzucić.


Widoczek stąd, nie głupi.

Rocket science 😉

Dobra, złazimy coraz niżej. Jest już półmrok.
Wojtek próbuje zrobić zdjęcie muflonom (jakaś hodowla), a ja próbuję zrobić zdjęcie "sytuacyjne". Coś tam wyszło.
Update
"W północno-zachodniej części Kwietnicy znajduje się park myśliwski o powierzchni 21 ha z hodowlą muflonów i zwierzyny łownej. Obserwowanie tych dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku to wyjątkowe przeżycie zarówno dla dzieci, jak i dorosłych.”21 ha! Noo, noo, robił wrażenie ten obszar. I właśnie mają tam muflony."

Zmierzamy w kierunku parkingu. Aby domknąć "kółeczko".
A Tatry poszły spać.


Kącik kulinarny


Kaszankowe mielone.


Składniki:

- Kaszanka

- Pieczarki, cebul i czosnek

- Bułka pszenna 

- Jajko

- Sól, pieprz, słodka papryka i oregano, oraz miód

Zamiast ziemniaków, taki mix, bo robiłem na szybko, więc kto by tam czekał aż się ziemniaku ugotują 😛


Kaszankę obieramy z jelita, wrzucamy do miski. Bułkę (raczej jej połowę), moczymy w mleku przez parę minut. Następnie wyciskamy i dodajemy do kaszanki. Doprawiamy to solą, pieprzem, papryką i oregano. Proporcji nie podam, bo kaszanki są... różne. Duże małe. Tu nawet przesadziłem i wypadało by użyć max, dwie małe.

Pieczarki ścieramy na tarce, czosnek i cebulę drobno siekamy. Następnie podsmażamy na patelni.

Taki podsmażony farsz, dodajemy do kaszanki z bułką z mleka i wszystko dokładnie mieszamy, dodajac jeszcze 5-6 łyżek mąki i jajko.

Formujemy kolteciki i obtaczamy w bułce. Smażymy na patelni na głębszym tłuszczu.


Może nie wygląda to jakoś smakowicie, ale całkiem zjadliwe. No mi nawet smakowało, fajnie czuć pieczarki. Kama ogólnie nie jest fanem kiszki/kaszanki i tu... zjadła, nawet nie marudziła 😉 ale to chyba tylko dlatego, że była głodna.

Dodałem jeszcze sosu a'la Ajvar.

Aaa, no i ogóreczki małosolne, domowej roboty. Kamcia zrobiła 😁



Smacznego i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz