Kráľova hoľa 1946m n.p.m.
27.05.2023r
W końcu nadeszła dogodna chwila, ponownie zmierzyć się z Królewską Halą.
Rzuciłem tylko okiem na kamerkę z wyciągu z Telgartu, czy aby nie ma jeszcze za dużo śniegu. Raptem parę większych placków. Damy radę!
Jedziemy!
Po drodze, sesja zdjęciowa z Tatrami skąpanymi w kwitnących rzepakach.
Widok, widokiem, ale ten zapach! Normalnie jakby ktoś otwożył dziesiątki słoików z miodem rzepakowym 😍
"Droga rzepakowa".
Jeszcze więcej rzepaku!
Plan jest taki, jak w zimie.
Docieramy na Telgárt.
Parkuję koło cmentarza i zaczynamy.
Eee, no tak, nie dość, że stromo, to jeszcze zrywkę robili.
"Szyszunia".
Coraz wyżej, coraz lepsze widoczki.
Może gdzieś tam gawruje misiek, którego ślady widziałem w zimie.
Więcej skałek...
Przechodzimy koło miejsca w którym, zimą, utknąłem i musiałem się wycofać.
Idąc dalej, utwierdziło mnie w przekonaniu, iż to była dobra decyzja.
Już widać Kráľova skala 1690 m.
Noo, noo, podejście, takie tatrzańskie, po skałach.
I już widać Taterki.
I nasz główny cel. Już niedaleko, ale czeka nas stromawe podejście, w tym po śniegu.
Ujęcie z Kráľovej skaly w tył. W oddali Slovenský raj.
Czas coś przekąsić.
Turystyka po staremu 😉
Mam i coś na miśka, jakby zwietrzył konserwę.
Raca (morska), bo nie powinna złapać wilgoci i odpalić "zawsze".
Niam, niam...
Idziemy dalej.
Łot taka skałka z suchym krzaczkiem.
I piękne serduszko dla Kamy 😊
I nawet Kamcia przekonała się do kija.
Stylizowane na "Stacja badawcza na obcej planecie" 😉
Jest i szczyt z obeliskiem.
Widok taki, jakby się było nad Tatrami.
A tam, jeszcze sporo śniegu!
Ujęcie jeszcze w drugą stronę.
Wietrzenie skarpet 😜
Była promocja w nastopy.pl na skarpeciochy z merino od polskiej marki Comodo. A to kupiłem.
Taaakie szerokie widoczki.
O, na tamtej górce jeszcze mnie nie było!
Zostawiamy szczyt za sobą.
Takli trochę, karkonoski klimat 😉
I jeszcze ujęcie na Kráľova skala.
Zachodzimy na Chata pod Kráľovou hoľou.
Polecam tą ich IPA.
Do jedzenia wiele nie ma. Skusiliśmy się na kolbase.
Eee, ni podane... jak dla więźnia 😉
Mogli dać jakiejś podsmażonej cebulki, cokolwiek.
Sama kiłbaska, jest gotowana, nie pieczona, ale nie najgorsza.
Posileni, napojeni, wracamy leśną drogą, którędy prowadzi też cyklotrasa.
Na koniec, jeszcze zdjęcie górskiego strumyczka. I do samochodu.
W końcu zdobyta. Byłem na tylu różnych, mało znanych szczytach, a dopiero teraz zaliczyłem drugą narodową górę Słowaków.
Polecam każdemu, a ten wariant, przez Kráľova skala, jest bardzo ciekawy.
Kącik kulinarny
Co by tu zrobić, w ferworze malowania pokoju i niedostatków lodówkowych.
Zawsze coś się znajdzie.
Parówki 😂 w sosie na ostro - czyli czyszczenie lodówki 😉
Składniki:
- Parówki - Berlinki mają parę wersji tych ostrych. Te, najłagodniejsze, ale te z Habanero, lekko pieką 😉
+ Ogólnie, kto co lubi 😀
Czyli u mnie:
- Oliwki czarne i zielone
- Kukurydza
- Suszone pomidory w oleju
- Papryczki chilli
- Ketchup (nie było czasu i chęci iść do sklepu po sos) + śmietana
Parówy kroimy w talarki. Podpiekamy na patelni wraz z suszonymi pomidorami.
Potem dokładamy resztę składników i "nasz sos" powstały z połączenia ketchupu, śmietany i... dodałem mielonej papryki, oraz zsiekaną świeżąbazylię.
Siup na talerz i jest.
Dla pasibrzuchów, można posypać jeszcze startym serem (jaki kto lubi)/
Smacznego i pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz