sobota, 7 maja 2022

 


Kamenický hrad - Minčol 1157m n.p.m. - Sokolova skala 680m n.p.m.

03.05.2022r.


Mamy święto, jest wolne. Gdzie by tu pojechać, żeby o ludzi się nie zabijać!?

Ha! Słowackie, mniej znane górki będą odpowiednie. A jeszcze zahaczymy o ruiny zamku, na których lata nie byłem (a ponoć chatkę postawili) i jeszcze ciekawą wychodnie skalną.


Podjeżdżamy na parking za Kamienicą.

Ot taki widoczek na hrad.


To jeszcze zoomik.
Nioo nioo, będziemy tam. Wyspindramy się!

Po drodze, wczesnowiosennie i... ten zapach, ahh.

Człapu dalej. W oddali na niebie, coś się kotłuje.

Hłe, rybnik?

Ryb nie było, ale widoczek fajny 😁

Od mojej ostatniej wizyty, postawili taką utulnię.

Niestety pięterko zamknięte na kłódkę :(
Do dyspozycji, jest tylko taki przedsionek, osłonięty z trzech stron.

Eee, takie coś chcą postawić na początek?

I nasz wkład, po kamyczku.

WoW! Nie mały to był zamek!

Idziemy wyżej. Po drodze ławeczka i taka panoramka.

Ujęcie z "górnego zamku" 😉

Grube te mury!

Tee, świrek, uważaj!

Panoramka...

To mi się zawsze podobało. Niczym pole golfowe 😉 Zrobić tu festiwal filmów górskich w plenerze, z namiotowaniem.

Schodzimy. Jeszcze ujęcie w tył.

Po drodze, źródełko, co ratowało mnie przy rowerowej eskapadzie.
Musi być dobra woda, bo panocek przyjechał samochodem i napełniał sporo butelek!

Kadr, na który zwróciła mi uwagę Kamcia. Tak to bym pewnie przeszedł obojętnie. Co dwie pary oczu, to nie jedna 😉

Odbijamy czerwonym.

Ło takie omszone skałeczki.

Czosneczek niedźwiedzi!

Przeprawiamy się przez taki mostek 😉

I dalej... jakie połacie czosnku! 😍

W końcu dotarłem na tą chatę. Gdzieś tam, w głębokich internetach ;) jest strona, gdzie można się dogadać z chatkowym i zarezerwować nocleg.
Świeża woda, leje się cały czas!

Ale, ale. W razie wielkiego "W", od tylca, można siktrać się w takiej wnęce.

A i jest prawilny wychodek.

Pełzniemy dalej.

Ostatnie, stromsze podejście. Mimo krzyża, to nie była droga krzyżowa, ale łatwo nie było 😉

Ojj, tam chyba leje 😛

Co te Słowaki piły?!
Jak Jaworzina! I jeszcze zdegradowali Świętą Górę do 1009m n.p.m.! Ależ się wkurwiłem! 😡

Bieszczadzkie klimaty.

Ojj, zima walczy ostatkiem sił.

Gratulacje dla Kamy. Pierwszy raz w Cergovskich i od razu zdobyty najwyższy szczyt!

Mimo słabej przejrzystości, nie był bym sobą, aby nie ustrzelić Świętą Górę. 21km w linii prostej!

He, znów gdzieś koło nas pada.

A może nie dojdzie, trzeba coś zjeść.

I doszło! Szybko kończąc nasz piknik. A tak się cieszyłem, że dookoła pada, a nam się udaje.
Na szczęście, to tylko z 10 minut marznącego deszczu. Trochę mi się zimno w ręce robiło (dalej nic nie kupiłem z "ceratą", na takie okazje).

Schodzimy niebieskim szlakiem. Aby dojść pod skałę, która jest w planach, a żeby iść jak najmniej starym asfaltem, wymyśliłem skróty.

Jakieś części samochodowe? Nie, kosteczki rogacizny, którą wilki musiały dopaść przy potoczku.

Noo, fajne dzikcowanie 😈 Tylko buty trochę nie takie (polazłem w podejściówkach).
Jednak, Kama nie podzielałem mego optymizmu. Delikatnie rzecz ujmując 😛
Dobrze, iż w miejscu, w którym ogarną ja wku... złość, było odbicie leśną, nieco zarośniętą, drogą. Inaczej, nie pisał bym tego, a mojego ciała, długo by nikt nie znalazł w tym wąwoziku poza szlakiem.

Studnička - uwielbiam za to Słowaków. Mają sporo takich źródełek. Zadbanych, z garnusiami, do czerpania. Idąc parę dni z namiotem, kapitalna sprawa!

Opis skałki, wiata biwakowa i kolejna studnička.
Dokańczamy jedzonko.

I atakujemy skałę.

Tam z dołu, wygląda jak kilkuset metrowa ściana, tu z góry, jak to znajomy stwierdził, "jak jakiś murek".
Ale i tak fajne miejsce.

No i to charakterystyczne "okno".

Ujęcie na drogę/szlak i Góry Cergowskie.

To jeszcze zabawa w mini spinaczkę, na pomniejszej vyhladce skalnej 😉
Ale zarośnięta, więc widoczki żadne.

Krówki posilają się świeżą trawą.

I gospodarka idzie do przodu. To w ogóle fenomen, iż na Słowacji, dużo tych "po PGR_owych" miejsc działa.

W oddali, na górce krzyż. To tam są charakterystyczne skałki nad Psim Polem, w tym ta zwana Mnichem.
Coś tam wspomniałem, że fajnie było by iść, zobaczyć co tam jest za krzyż, było by to wisienką na torcie wyjazdu, ale Kamie raczej nie w smak było, znów jakieś odbijanie i dreptanie po mojemu hehe ;)
Kiedyś tam pójdziemy, bo w okolicy, jest jeszcze wieża widokowa do zaliczenia. 

Mogli by go kwiatkami obsadzić albo pomidorki w środku 😄

Kończymy kółeczko, przy samochodzie.
Wsiadamy i wio do domu. Po drodze, leje, jednak mieliśmy farta!



Kącik kulinarny.


Jako, iż jest sezon na czosnek niedźwiedzi, to... takie leśne smaki.

Mam jeszcze zamrożonych uszek z prawdziwkami! Nie, żadne sklepowe badziewie z pieczarkami i 10% prawdziwków 😉

Do tego posiekany świeżutki czosneczek i śmietana.



Ale to smaczne i aromatyczne, ahhh!

Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz