Gorce
11.02.2022r.
Prognozy zapowiadały "lampę". Ale mroźną lampę, bo w nocy miało spaść do -16C!
A może jednak zrobić sobie dłuższy weekend? Szybkie rozeznanie w pracy i piątoniunio wolne.
Myślałem i myślałem, gdzie by tu pojechać. A jeszcze chciałem zrobić "sesję zdjęciową" z porównania namiotów. I po biwakować.
W końcu, wymyśliłem, iż dobrym miejscem na to, będzie miejscówka koło bacówki na Gorcu Kamienickim. A, że zielonym od Ochotnicy Dolnej, jeszcze nie lazłem.
Oczywiście, jeszcze kwestia, czy spać pod namiotem, czy nie. A jako, że Darek, wódz wioski indiańskiej, postanowił przyjechać (w odpowiedzi na me zaproszenie) "już" w piątek, to postanowiłem zrezygnować z noclegu. Zresztą, no zimno miało być 😛
Zabrałem jednak dwa namioty i ekwipunek biwakowy, oprócz śpiwora i materaca.
Łojj, zimnica z rana. Mimo tego, buraczkowóz odpala bez problemu i docieram na miejsce. Odbicie zielonego od pobocznej drogi idącej pod Gorca.
Jakieś niefotogeniczne te tubylce ;)
Cosik już tam widać.
I pierwszy, szerszy widok.
Łot takie bacóweczki po drodze. Eee, jeszcze sporo do Gorca, a docelowa chatka, jeszcze za nim.
Człapię...
Noo noo, taki domek wypoczynkowy, mógłbym mieć!
Dalej, takowa kapliczka, która mogła by służyć jako schronienie przy burzy (zawsze coś ;) ), jak i jako miejsce na posiłek. Jest "stolik". A może to mini ołtarz? 😏
Kolejna chatka, zębem czasu nadgryziona.
Taka raczej mocno przewiewna ;)
Ale od wielkiej biedy, skitrał by się.
I ta hala z połacią śniegu, nie skalaną żadnym śladem 😍
Docieram do bazy namiotowej pod Gorcem.
Jestem rozczarowany, bo nawet żadnej wiaty tu nie ma.
Niedaleko jest źródełko, więc idę szukać. Dopiero tu ubieram stuptuty.
Jest i ono. Łatwo złapać wodę do butelki/bukłaka. Jednak nie tankuję tu, dalej ma być jeszcze jedno.
Odbicie na Gorc.
Jest i on, z wieżą widokową. Jednak, nawet nie wychodzę, słaba przejrzystość, wole pędzić dalej.
Człapu, małe patataj i już widać wzniesienie na którym jest owa bacóweczka. Główny cel.
Jeszcze ujęcie w tył na Gorc.
Docieram.
Kurczę, sporo śniegu, ławeczki zasypane :(
O taki totem i... jakiś nawiedzony musiał tam ukrzyżowanego Jezusa powiesić 😬
A co z bacóweczką?
Jest wyjście na otwarty stryszek.
Dane kontaktowe i... nie dowierzam, ona zamknięta jest tylko na haczyk.
Superowo w środku!
Zmyślny system mocowania rynny.
Dobra, trzeba ruszyć, szukać drugiego źródełka, zwanego "Do Smoka".
Posiłkując się GPS-em idę od "góry" a nie od niebieskiego szlaku.
I... jeb, po pępek w śnieg. Ciężko było się wydostać. Wpadłem w pustą przestrzeń koło choinki, taką jamkę śnieżną (śmiertelna pułapka w wysokich górach, przy dużych drzewach, dla ski freeraide_owców).
Dalej za GPS-em. Jeszcze z góry, jakoś się idzie. Ale często wpadając po udo.
Docieram do źródła, zaznaczonego na mapy.cz
Ekhm. Nijak tu ni idzie nabrać wody.
Schodzę niżej i łapię choć tyle, co by było na puree.
Teraz trzeba wrócić. Staram się dojść do niebieskiego szlaku.
Wykorzystuję ślad skiturowy. Ojj ciężko się idzie. A ja jeszcze z tym całym majdanem na plecach, bo nie chciałem zostawiać w chatce.
Jest, trafiłem na szlak i teraz już wio, prosto do bacówki.
Wyciągam "zydelek" do słonka.
Gotuję wodę na obiad.
Lubię to puree. A dzięki tej osłonce, faktycznie szybciej woda się gotuje.
Wtem, przychodzi "dziadek" z psem.
Witamy się.
Dziadek, to stary Goprowiec i opiekun chatki. Przyszedł sprzątnąć, bo ma przyjechać właściciel z Krakowa z kimś tam jeszcze, na nocleg.
Ojj, teraz, zrobiło mi się trochę żal, że nie zabrałeś śpiwora, bo jak bym został mogła by się nawiązać ciekawa znajomość ;)
Piesek chyba mnie polubił, albo polubił zapach boczku z puree hehe.
Mówię staremu Goprowcowi, że fajny piesek, a on na to:
"Miałem psa ratowniczego, ale go wilki zjadły" 😲
Ciekawie mają w tych Gorcach.
Dowiedziałem się też, iż za nową bacóweczką pod Gorcem, jest kranik z wodą! A tam gdzie dotarłem, to nie to miejsce do łapania wody, bo to prawilne "Do Smoka" jest ocembrowane drewnem.
Fajnie się nam rozmawia, o chatce, o zwierzynie, o górach. Dopytuję trochę "dziadka" o drogi poza szlakami. Twierdzi, że nie przetarte, ale, na szczytach śnieg się "wierchuje", więc nie powinno być źle.
Co się robi, ten śnieg? Domyśliłem się, że jest zleżały i przewiany, więc "wierchy" z niego zaczynają wyłazić. Chyba o to chodziło 😉
Żegnam tego sympatycznego starszego pana i wychodzę ponownie na Gorc, aby potem, zejść do ołtarza pod nim.
Jest tu też fajny punk widokowy i grillowisko!
W razie deszczu, w głębi można się schować.
To ujęcie na Taterki.
Uwidziało mi się iść drugim grzbietem przez, miedzy innymi Mraźnicę 1163m i Szczylowską 937m.
Opuszczam ową polanę.
Po kilkuset metrach idąc graniową drogą, zapadając się nieregularnie co któryś krok po kolano, stwierdzam, że to nie jest za dobry pomysł :p
Chwilowo, miałem nawet myśli o zawróceniu. Postanowiłem jednak sprawdzić, jak będzie, po drugiej stronie, na południowym stoku, poza tą drogą.
I... nie dość, że piękne widoczki, to jeszcze faktycznie śnieg "wierchuje" i można iść bez problemu 😁
Później, las robi się na tyle gęsty, iż schodzę stromo w dół, mniej więcej trzymając się jednego z potoczków.
Ooo! Lawiny w Gorcach! 😆
Docieram do drogi.
Takie zabudowania mnie witają.
Jeszcze tylko 2,5km do samochodu.
Ale nie ma co płakać, gorzej mają ci co jadą pod górę hehe.
Fajowy wypad. Mimo, że nie zrobiłem porównania namiotów i o dźwigałem się jak bury osioł, to i tak było fajnie.
Trzeba jeszcze znaleźć to prawilne miejsce do nabierania wody "Do smoka".
Kącik kulinarny
Zapiekanka z chorizo i sałatką.
Łot takie czyszczenie lodówki ;)
Składniki:
- Ziemniaki - jako spód
- Cebula, czosnek
- Chorizo
- Ser żółty z czarnuszką
- Oliwki
- Passata z czosnkiem i ziołami
- Sałatka - rukola, oliwki i ocet balsamiczny
Pociachać ziemniaki w plastry, na spód naczynia żaroodpornego. Na tym układamy chorizo, również pokrojone w plastry. Posypujemy ściętą w paski cebulą i czosnkiem, drobno zsiekanym. Wszystko posypujemy startym serem.
I do piekarnika.
Podałem z sałatką z rukoli. Lubię rukolę, a do tego oliwki i ocet, gryy.
Smacznego i pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz