niedziela, 2 stycznia 2022

 


Gorce

Stare Wierchy - Suhora

02.01.2022r.



Zaczynamy 2022 rok. Stare opisy... nadrobię ;p

Niestety, ale "Nowy Rok" (sobota), był tak "piękny", że nie wylazłem nawet na Świętą Górę :p

Ale, ale... coś tan na niedzielę, ma być słoneczka.

Więc... Gorce!

A taką małą traskę wykombinowałem, aby zrobić kółeczko od strony  Poręby Wielkiej i skoczyć na Suhorę, gdzie znajduje się obserwatorium astronomiczne. A jeszcze tam nie byłem! I zejść na dzikca do samochodu.

Wygadałem się znajomemu. I... no przyczepił się ;)

Dojeżdża do Nowego Sącza, tam przesiada się do mej buraczkowje strzały i mkniemy .


A co będziemy daleko zostawia samochód. Podjedziemy pod skrótowy szlak/ścieżkę przyrodniczą.

Osz fak, ślisko tu, wąsko. Nie ma gdzie zawrócić. Musiałem cofać, a miejscami samochód ciągnie. Nie fajnie.
Biedny buraczkowóz, nie ma napędu na "cztety", nie jest za wysoki, ale, jakoś przeżył wycof.


Człapiemy, stromo!

Trochę wyżej, taka chatka. Przed oberwaniem chmury, pod tą wnęką z prawej, by się nieco schował.

I taki widoczek z polanki koło chatki :)
W oddali Śneżnica i Ćwilin.

Tuptamy dalej.
Pryy, mała przerwa. Pocovidowemu Darkowi, ciężko się drepta.
W około, wszystko mokre. Buki, jakby je ktoś wodą polał.

Idziemy, gadamy sobie, nawet szybko zleciało i już na Starych Wierchach.


Wciągam bigos i piwko :D
Blee, obiektyw zaparował.

Taki se, ten bigos, nie był zły, ale daleko mu do "ąę" ;) i... kminku nie dali hehe.

Spod schroniska.


Słonko chowa się już za chmurami. Trzeba było wyjechać wcześniej, no ale to... nie za bardzo mi się chciało, no i na wcześniej, to by się Darek nie wyrobił.

O! Fatbajkowiec jakiś. Ale więcej prowadził jak jechał, bo miotało nim tragicznie.

A cio to? Kwaśnica też bez kminku i pierd z kleksem?
Gorzej! Kolanko chrupie. A może to nie gorzej :P

Łapaj raczki i kijaszki.
Jakoś dojdziesz. Po GOPR nie dzwonimy! :p

Wychodzimy na polankę i po lewej, wyłania się już kopuła obserwatorium.

Do poczytania ;)

Jest! Mój główny cel!
Lśni w promieniach słońca, niczym medal za zdobycie.

Widoki spod obserwatorium, eee, no niemal żadne. Mocno zarośnięty szczyt.
Ale Diablaka między drzewami widać!

Dalej, stary wyciąg. Już lata nie używany, a żelastwo (i nie tylko) zostało :(

I widoczki spod szczytu Tobołów.

Odbijamy "na dzikca". Aby dojść do samochodu. A tak z mapy wyczaiłem, że jarem wzdłuż strumienia.
Są i jego źródła.

Poniżej jest droga rowerowa. Ale najpierw, trzeba do niej zejść.
Dajesz Darek. Raczki super trzymają się gleby hehe ;)

Tak jakoś, tamtędy chciałem dzikcować. No ale, to nie z bolącą nogą kompana.
Łee, zepsuł mi wyjazd, wiecej go nie wezmę! :p
Nie, no, dobrze, że pojechał, wesoło było. A, że nie było dzikcowania. Innym razem. Zdrowie najważniejsze. Obu nóżka się wykurowała. Wiem co to problem z kolanem :(

Schodzimy drogą rowerową.
W tym miejscu, postawili ławeczkę. Ładny widok na między innymi Luboń Wielki i Lubogoszcz. Ahh, tyle wspomnień.

Łot i takie strumyczki po drodze.

Idziemy i idziemy, a za nami, płonie las!

Jeszcze przed zmrokiem, o "szarówce", docieramy do samochodu.
Buciory przebrane, na takie, nadające się do prowadzenia ;) Jeszcze łyk herbaty przed drogą i wio!

Dzięki Darku za towarzystwo, Było milej i weselej.
I nie popsułeś wyjazdu, wręcz przeciwnie. Do zobaczenia, ponownie, gdzieś w górach!


Kącik kulinarny.

Restauracja Omasta w Mszanie Dolnej.
No co Darek zgłodniał. Jak bym przeżył, mam duże zapasy kaloryczne ;)

Schab "Górala" - czyli schab z oscypkami i pieczarkami. Do tego fryty i mizeria (lub marchewka-do wyboru).
Głodomór, zamówił jeszcze zupę grzybową i stwierdził, że wspaniała.

A owy schab "Górala"... no niezły. Pieczarki bym tylko podsmażył mocniej, bo takie lubię.


Smacznego i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz