sobota, 12 czerwca 2021

 



Mogielica 1170m, Wielki Wierch 1016m i Kiczora Kamienicka 1007m

26-27.05.2012r.



Gdzie by tym razem? A może Beskid Wyspowy z namiotem.

Głównym celem były dwa nie zdobyte dotąd szczyty, Wielki Wierch i Kiczora Kamienicka.

A że by było trochę więcej dreptania i ciekawiej, To przez Mogielicę (najwyższy szczyt Wyspowego), od strony, którą jeszcze nie szedłem.


Zajeżdżam na parking Zalesie-Wyrębiska. Stąd na Mogielicę jest rzut kamieniem :)


Bardzo dobrze oznaczone i opisane trasy. Można rowerem, można w zimie na biegówkach :)


Od tej strony, szlak, to taka leśna droga.
Jednak, przed szczytem robi się ciekawiej.

I słynna polanka z krzyżem.

Zoomik. Są Taterki i jest wieża widokowa

A sama wieża na szczycie, nadal zamknięta :(

Ujęcie w kierunku wschodnim.

Łot takie klimaty dla łowców "sensacji" IIWŚ.

Trzeba dalej, w dół.
Ojj stromo.

Panoramka z Polany Stumorgowej.

I w tył na Mogielicę.

I kolejna z owej polany w serce Beskidu Wyspowego.

I biegi tu organizują.
Szacun dla górskich biegaczy.

Dalej trochę leśnych autostrad ;)
Kierunek Szczawa.

A cóż tu za jamka?

Dalej, już mniej "autostradowo".

Tu już widać pasmo (to na lewo), na które muszę wyjść, po uprzednim straceniu wysokości i zejściu do poziomu rzeki Kamienicy.

Łot i taki opuszczony dom.

Ha!
Jeden z ciekawszych wodospadzików na Kamienicy.

Chwila przerwy, więc wietrzenie butów i skarpet.

Człapię dalej.
Taa, Główny Szlak Beskidu Wyspowego, a później, jakoś znaków nie ma.
Idę po swojemu :P

Według mapy.cz później może być słabo z wodą. Więc idę wzdłuż potoku aby zatankować.


Docieram w sumie do źródeł.

Ciężko złapać
Filtra nie zabrałem, bo mu nie zrobiłem oczyszczania. 

Idę w kolejny jar i szukam bardziej dogodnego miejsca.
Przecie i tak na ogniu przegotuję, więc nie musi być ze źródła.

Butla napełniona.
Oczywiście, dalej były bardziej wartkie strumienie, których mapy.cz nie uwzględniają :( Dziadostwo :p

Woda, wodą, ale jak tu dojść na Wielki Wierch. Dzikcuję.

Jest i on!
Kolejny zaliczony. Nie chwaląc się, większość tych głównych/znanych, jest już w mojej kolekcji, teraz wyszukuję te "poboczne".

Ooo, a może tu się rozbić?
Tyle buczka do palenia hehe.

Ostatnie podejście i będzie finał.

No niby jest, ale to nie jest szczyt!

Wg, mojego nosa i GPS-a to gdzieś tu przy tym drzewie.
Niestety nie odnalazłem "punktu wysokościowego".

Pełznę dalej i... o tak, ta polana jest moja!

Obok przekaźnik.
Więc charakterystyczna góra. I jej mi brakowało (jak i poprzedniej), do kolekcji.

Jest gdzie dupkę posadzić i podziwiać widoczki.

Trzeba zjeść obiad.
Ostatni liofiz od Kamci 😘


Piździ wiatrem. Trzeba kupić osłonę.
A tak to zakrycie polarowe ;) 

Zalane i "ugotowane". Ta porcja bardzo smaczna!
Także polecam www.lyofood.pl

Przegotowanie wody.

Ojj, ta piłka robi robotę!
Jest genialna!
 
I takie mikro widełki na kabanosa.

Auto stanowisko do pieczenia.

Ahhh...

Jest i legowisko trolla górskiego.

Wracam do paleniska. Na deser :)

Tak to schodzi, aż się ściemnia.
A w ten dzień jest "Super Księżyc".

Tu się śpi.

Świeci, łysy, świeci!

W nocy jest słabo. Wieje, telepie namiotem.
Długo nie pospałem, mimo, że poszedłem wcześnie spać.

Tuż przed wschodem słońca.
Fota wykonana 3:47.

I za chwilę.
Mega spektakl. Ten słup światła! To nie jest flara z obiektywu. Tak było naprawdę!

I widoczek przy promieniach wschodzącego słońca.
To nie jesień, a kolorki genialne!

Wieje tak mocno, że rozpalanie ognia (i gotowanie) było by... nie za łatwe.
Odpalam palnik w środku namiotu.
Na rano jajeczniczka.

Pojadło. Trze iść dalej.
Poza szlakami, leśnymi drogami.

Pierwsze zabudowania.


Schodzę już bitą drogą, ale ona tak kręci się i wije. A pójdę na skróty.
Prrry. Pastuch i jakieś dziwne, kudłate krowy.

Obchodzę dookoła, bo tak jakoś "z byka" na mnie patrzą ;) 

I kolejne skróty, a na polance, skitrana taka fajna chatka.

Już bliżej Szczawy, wpadam na żółty szlak.
 Który wychodzi niemal wprost sklepu.

Jestem uratowany!
Dokupuję picia i... nie ma to jak o 7 rano, strzelić browara, nad rzeczką za sklepem. Jak rasowy żul :D

Jeszcze "tylko", dostać się labiryntem leśnych dróg, na parking do samochodu.
Lezę sobie tymi dróżkami, znanymi tylko okolicznym tubylcom i leśnikom.
W lewo? W prawo?
Tu mapy.cz na szczęście nie zawiodły.

I ostatnie zabudowania, hen pod lasem.
Upss, cosik te chmury spadają na dół ;)

Cóż za piękne miejsce na chatkę z bali 😍
Widać Tatry, Gorce (z górującym nad nimi Gorcem z wieżą) i Beskid Wyspowy (widoczny przekaźnik, pod którym spałem).

Jeszcze rzut obiektywem na Mogielicę.

W drodze powrotnej, zahaczam o troliczka.
Wujek, troll, wpadł na prysznic (odświeżyć się, co by nie zasnąć wracając) i coś poskubać ;)
Siostrunia szykuje cosik do skubania, a wujcio...

Nie siedzę długo, bo jestem mega nie wyspany. Mażę o gorącej kąpieli i MOIM łóżeczku.



Kącik kulinarny

Meksykańska potrawka.

Składniki:

- Ryżotto meksykańskie

- Wołowe mięso mielone

- Papryki

- Kukurydza

- Pomidorki

- Sos (opcjonalnie)


Mięso przyprawiamy solą i mieloną ostrą papryką, oraz paroma szczyptami ziół prowansalskich.Mieszam z drobno pokrojoną papryką i kukurydzą.

Owe ryżotto ciekawe.

Jest to ryż ekspandowany (czyli, nazwijmy go, dmuchany, ale tak nie do końca, co by się ciapka nie zrobiła).


Mięso z warzywami, podpiekamy na małym ogniu. Tak, aby papryką puściła nieco soku i zmiękła.

Ryżotto należy podsmażyć na łyżce oleju przez 30sek, a następnie dolać 250ml wody i przyprawy (z zestawu). Gotować 3min pod przykryciem.

Tego gotowego sosu już nie dodawałem. Tak było całkiem smaczne i nie za suche. Zarówno sosik od "zestawu", jak i ten z mięsa z papryką, zrobiły robotę.


Smacznego i pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz