Bacówka nad Wierchomlą
z Aliną
+
szosowo Wysowa-Zdrój
z "retro Józkiem" :D
9-10.05.2020r.
Sobota 10.05.
Chłopaki umawiają się na szosę. Pętelka Doliną Popradu + wieża widokowa na Woli Kroguleckiej.
Rok temu, o tym czasie, to bym był pierwszy na takie wyjazdy, ale teraz, opętał mnie leń. I...
dałem się namówić na spacerek. Ze znajomymi z Tajnej Nielegalnej Grupy Górskiej ;)
No chyba już całkiem zdziadziałem, jak umawiam się na wyjścia z babciami :p Upss... chyba zrobią mi za te "babcie" kręcenie wora. Taa, chciały by hehe.
Dobra, koniec podśmiechujków.
Czas startować i co, Ela wystawił nas do wiatru. Oj nieładnie, nieładnie. Zapamiętamy to sobie.
Temat już ugadany, samochód się grzeje, trzeba jechać.
Zajeżdżamy na Szczawnik. Atak nartostradą. Hmmm, nigdy nie lazłem nartostradą, zawsze szlakiem albo drogą.
Nioo, niezła wyrypa będzie.
Uff, zagotowałem.
Ale, mam tajną broń! Zrobiłem zakupy w Decathlonie, w tym, takowe gaciory z odpinanymi nogawkami. Fajne, bo zamek po całości do kolan i można bez problemy zrobić sobie sporą wentylację lub odpiąć całkiem bez ściągania butów.
fot. Alina
Ooo, takie coś znalazłem. Trzeba tylko umyć i na wypady w las, może byćto całkiem niezła alternatywa dla toporka. Lubię toporki, ale to nie głupie i lżejsze. Składane ostrze z blokadą.
Dalej Alina znajduje futerałek na siekierkę/toporek. Będzie jako zapas, jakbym oryginał od Fiskarsa X5 zgubił.
Noo, noo, ładne widoczki, ładne.
Nieco wyżej, podmokły teren i kaczeńce.
Robimy popas. Eee już?!
Ja mam chlebki grahamki, suche, kiwi i... super miodzik. Zmieszany ze skórką pomarańczy(?). Świetny smak!
A ta nabrała żarcia, jak dla całej wycieczki!
Jest "kanapka dla psa" ;) i różnorakie smakołyki. Truskawki, ponoć polskie (spod folii). Hmm, może, nawet czuć było tą truskawką.
Omm niomm niom!
fot. Alina
Człapiemy dalej.
Coo?! Znów popas? W takim tempie, nie dojdziemy na bacówkę przez zachodem słońca :p
Jednak, nie da się ukryć, iż pięknie tu.
fot. Alina
Skoro już się wylegujemy, to... no bimberek mi się zagotuje w piersiówce.
Wasze zdrowie!
Alina kierowca, nie dostanie nic. Będzie więcej dla mnie :D
fot. Alina
Człapiemy dalej.
Biedne drzewo owocowe. Toczy walkę jakimś grzybem/porostem? Pąki są, a nie ma liści :(
Łoo kruca, ile luda. Jaka kolejka!
Nie będzie piwka?
Całą łąka okupowana.
Hi hi
fot. Alina
Tak nieskromnie ;) się pytam, czy będzie bardzo zła, jak ją zostawię :P i pójdę sobie przez Runek na Jawo. Nie była zachwycona, no ale cóż. Taki ze mnie zimny drań.
Dzięki Alina za jedzonko. Jak następnym razem weźmiesz tyle, to będziesz musiała sama zjeść! A nie tuczyć biednego Piżmoka. No!
Spotykam jeszcze Marcina - pana na włościach.
Chwilę gaworzymy i idę na wierchomlańskie Stonehenge ;)
Kolejka się zluźniła i w końcu można było zamówić piwerko.
Jak prehistoryczne miejsce to i prehistoryczny jaszczur :D
Żegnam się z Marcinem i ogień na Jawo.
Żwawo mi się szło.
Docieram, trzeba zrobić odbiór nowej recepcji.
Hmm... nie no, tragedii nie ma. A tak mnie Kozin straszył, że zrobię raban, jak przy "jaworzyńskich schodach". Nawet całkiem nieźle to wyszło.
Kradę ostatniego porterka.
Ha! Mam cie, nie zdążyłeś się schować (nie mam na myśli psa :p ).
A ja poznałem nowego kolegę.
fot. Łukasz
Namawiałem go, aby mnie odprowadził, ale nie chciał. Za dobrze mu na Jawo. Może to i dobrze, że się nie zgodził. Chyba by mnie odwieźli w wiadome miejsce ;) jakbym chwiejnym krokiem schodził z Jawo z krokodylem na smyczy, tudzież w plecaku. Zresztą, nie miał maseczki! hehe.
Niedziela 10.05
Wrażliwe osoby, proszone są o nie patrzenie na to zdjęcie ;)
Cóż za piękny, świński róż. Ale mi zjarało syry. I to jeszcze w długich skarpetach trekkingowych. I jak tu wyjść teraz na rower ;)
Dzwoni Maćko, ja "eee".
Po jakimś czasie, dzwonie ja do niego, a ci już jadą, "ejj, czekajcie na mnie!"
Poczekali, dobre kamraty!
Jedziemy spacerkowo. Na Wysową-Zdrój.
Tak to jedziemy i jedziemy, a tu, jebudu.
- No ten znak mnie znienacka zaatakował.
Rzecze Józef.
Bidny stłukł nadgarstek i się poobdzierał :(
Niemrawa minka.
Pokaż łokieć. No obdarte, "parę" dni będzie bolał.
W kolejce na coś na regenerację (dania na wynos).
Józek bierze barszcz z uszkami.
A ja zamawiam pierożki po beskidzku.
Czyli ruskie ale do farszu dodany czosnek niedźwiedzi.
Bardzo smaczne i mocno okraszone masłem. Mniam!
I na co komu carbonium za 10k?!
Biedny Józek, trochę się męczył. Napęd 39/23 :p
Banicę objechaliśmy, ale z Piorunem musiał się zmierzyć. Motywowałem go, że jak wyjedzie, to stawiam piwo! Chyba pomogło, bo skubany zmęczył! Jechał część drogi trawersem hehe, ale dał rady!
Dołączył do nas jeszcze Wojtek i na spokojnie, zjechaliśmy do Krynicy, przez Krzyżówkę, co by nie męczyć już Józka, wywrotowca ;) ani Romą, ani tym bardziej Jakubikiem.
Dzięki chłopaki, za fajną przejażdżkę.
Kącik kulinarny.
Makrela wędzona z kaszą i pieczarkami.
Składniki:
- Makrela wędzona (bardzo lubię)
- Pieczarki brunatne
- Kasza pęczak z dodatkami (fajna, aromatyczna)
- Pesto z czosnku niedźwiedziego (jak sezon, na niego, to sezon!)
Kasz do gara. Potrzebuje około 30min aby doszła.
Pieczarki w plastry i na masełku, podsmażamy na patelni. Potem dorzucamy makrelę.
Ugotowaną kaszę, dodajemy na patelnię do pieczarek i ryby i mieszamy. Można skropić oliwą, ale ja daję nieco więcej masła, do gotującej się kaszy.
Na górę troszkę pesto. Smaczny i aromatyczny posiłek gotowy!
Smacznego i pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz