Bieszczadzki zimowy zlot
fraz... tfu.. boardowiczów ;)
3-6.01.2020r.
To co, Bieszczady? Czemu nie, sporo czasu minęło od ostatniej wizyty w tych stronach, a i jeszcze znajoma teraz pracuje na Bacówce pod Małą Rawką.
Ojj, dawno nie widziałem się z ekipą boardową. Może nawet, tak ciut, się stęskniłem ;)
Jadę!
Domki zaklepane, a w dodatku tubylec opiekujący się nimi, też siedzi na forum. Noo, jak będzie coś nie tak, to go obsmarujemy i dostanie bana! ;)
Skład prawie pełny, na dwa domki.
Tak jakoś wyszło, iż w tym terminie Vanessa wybierał a się odwiedzić "stare śmieci". Początkowy plan zakładał, iż powłóczy się po znajomych i Beskidzie Niskim, a potem wyląduje w mojej jamie, karmić kota na czas mojej nieobecności :D
No ale, co tak sierotka będzie sama siedzieć z kotem :p
Zaproponowałem, aby dołączyła do wyjazdu. Długo się nie zastanawiała, tym bardziej, iż jej znajomi, mieli egzaminy.
Ekipa z Bielska-Białej, dotarła!
Pakujemy się. A gdzie Bodek i Kris?!
No tak, poszli do żaby, ciekawe po co... jednak to, przerosło me najśmielsze oczekiwania!
Dwie zgrzewy piwa! A bagażnik zajebany po dach. No to jedna wylądowała u mnie na kolanach a druga... skoro Vanessa ma uprzywilejowaną pozycję z przodu, niech się na coś przyda ;) Siup zgrzewa na kolana! :p Heheh.
Jadymy!
Łee, ciężkie te browary, trzeba ulżyć kolanom!
A potem, poszła w ruch orzechówka.
Mam nadzieję kipciorku, że nie naśwntuszyliśmy za bardzo. Starałem się polewać, jak najdokładniej umiałem. Nawet jednego kielonka na wertepach, przyjąłem na siebie :D
Docieramy!
Mimo, że mieliśmy w sumie najbliżej, to jesteśmy ostatni :p
Tee, Zdzisu, co ci jest, brzuszek boli?! ;)
Kris, odpuść tą siłownię, bo ci bicek eksploduje :p
A ja wam gadam, taki warun jak na Jawo, too nigdzie nie ma!
fot. kipcior
Coo?! 4mat był kiedyś taki chudy?!
fot. kipcior
Taaa, wciągaj brzuch spaślaku!
Impreza, imprezą, różne "smakołyki" się lały. Dobre mixy siadły hehe ;)
Rano...
Vege śniadanko. Coo... jak można mieć siłę po czymś takim?!
Buraki mocy!
W trakcie drogi, opowiadałem Vanessie, o takiej jednej, nader ciekawej personie. Co to cabrio, sportowy wóz BMW Z4 nabyła i zamontowała bagażnik na... fatbike!
Chyba do końca nie wierzyła, w te moje historie. No to dowód!
Kotsik tam troszkę chlapną ;) Więc robi dla Vanessy przyśpieszony kurs jazdy automatem :D
Zaczynamy podejście.
Cudów nie ma :p
Ejj, czekajcie na mnie!
Nie dadzą w spokoju pofocić.
Ki chuj?! Bazie?
Tu cosik widać.
O już przed bacówką.
Ancymo, wyrżną. Cóż, każdemu może się zdarzyć, ale spaść na puszkę z piwem i wylać cześć zawartości na rękawiczkę, tak się nie godzi! Niesie tą wytłoczkę ;)
Jest i bacówka!
Agnieszka, zaprasza mnie na rekonesans od kuchni.
Ojj, zacne piwko tu leją!
I świeże wypieki są!
Cóż to za Gremlin?!
fot. ancymon
Piękny kiciuś. Maine Coon.
Pełzniemy.
Jest i nasz nadworny kamerzysta.
Om niom niom, cóż za zapaszki. Dobry bimberek :D
Krótki postój. Tee, Talar, coś się tak rozsiadł?!
Aaa, noo, ok, nie przeszkadzam :p
Człapiemy dalej. Kipcior opatulony, a ruski... tylko trochę posiwiał ;)
Wyłazimy z lasu i... chyba trochę wieje.
Wieje?! Eee, nie.
Ktoś tu chyba w końcu odreaguje.
Taa, jednak wieje :p
Śnieg leci poziomo :D
Idzie, paparazzi.
Piękne widoki :D
"Co ja tu kurwa robię?!"
Pas graniczny, przecięty, zadbany.
"Królewna i siedmiu krasnoludków"
fot. kipcior
Docieramy na Krzemieniec.
Obowiązkowy punkt bieszczadzkich wypadów.
Pieseł profilaktycznie przywiązany. Nie dziwię się, bo jak by uciekł, to mógłby pobiec w trzy różne kraje.
Poprawa sprzętu.
Ktoś tu raczki wyciąga, ktoś się zastanawia czy zakładać.
Nie ma to jak lokalne piwko "Bies Czadowe".
Hee, jak to się ubiera? ;)
Misio jaworzyński, również postanawia uzbroić się w "pazury".
Część leci dalej, robić "mega trasę", a część, postanawia zejść do schronu. Nie mam weny na długie łażenie. Wiem, że Vanessa, ten uparciuch ;) da radę. Schodzę, z kipciorem i 4mat_em na Bacówkę.
Natural filtr. Coś przyszroniło szkło od obiektywu.
Są pizdusie, z głównym, pizdusioprzeWodnikiem :D (robiącym zdjęcie).
Ale ty coś widziałeś w ogóle na tym szlaku?!
Jeść!
Najpierw bigos, potem pierogi. $mat, w odwrotnej kolejności hehe.
Tee, kipcior, nie dla psa kiełbasa! Nie paczaj tak na to piwo! :p
Om nom nomm, leniwie żują.
Zmęczeni?!
Czekamy na nich i czekamy.
Zaczynamy się nawet tak troszeczkę niepokoić ;) Niby miało im zejść ~3h, a mocno się przeciągnęło. Ciężkie warunki i końcówka po ciemku.
Ja to przynajmniej, poplotkowałem z Agnieszką, która to pracuje w owym przybytku, a wcześnie siedziała na Jawo, jak i gościłem ją przez dłuższy okres, w "piżmoczej jamie" :D
Dzięki za piwka i jadło! Do zobaczenia w marcu! Czuję się zobowiązany.
Jest, dotarli. Najpierw ancymon, bo przymarzał w oczekiwaniu na tyły i musiał ruszyć, co by nie zamarznąć :p
Wyglądał... noo, dość przerażająco ;) Rzucił tylko hasłem "zamów mi coś do jedzenia".
Talar gadżeciarz, synchronizuje z Garminem, a ktoś obok, cieszy się, że przeżył :D
Była na tyle zmęczona, że jak weszła na salę, to się jej smutno zrobiło, że te ryby, mają ciasno w takim małym akwarium. Buahaha.
"Wszystko ok żono. Tak, nie piję dużo" :p
fot. kipcior
A ja mam wyjebane i będę spać tak!
Wracamy na lokum. Strażnik ognia, czuwa!
A i jakieś grzane winko się znalazło, wraz z plackiem od żony Krisa :)
Zdrajca, fatbajkowy zjeb... z kolegą :p
Spać!
Ciężka to była noc. Znów impreza w "naszym domku".
Zmyłem się wcześniej, aby się wyspać, jednak było "wesoło", a po chatce niosło się strasznie. Zakończenie biesadowania było takie, że zdzichu "zgubił" butelkę, która podczas "gubinia" roztrzaskała się w drobny mak, na podłodze domku. Ehh.
Bodek wynalazł jakieś "tanie raczki". No tak, tanie i co... jebło :p
W dodatku ta psuja, popsuła jeszcze stuptuty. No ciekawie dzień się zaczyna.
W ruch idzie zastaw MacGyver_a, trytki i taśma :D
Ten dzień dla Vanessy, jest "dniem regeneracji".
Wieje, wali śniegiem, a tu kolejne ogniwa z raczków odpadają :p
Idziemy!
Warun taki, że Hej!
Coś tam widać, dalej, będzie gorzej :p
A tutaj słonko, na jakieś 15 sekund, próbowało nas uszczęśliwić hehe.
Zaczyna się mozolne zdobywanie wysokości.
Tee, ruski, ale za Pilsner Urquell w butelce, to masz u mnie szacun!
Są w śród nas fit zjeby i foto zjeby :D
Czy ten pizduś, robi fotkę tą swoją pierdziałką?
fot. kipcior
Ha! Tego to przynajmniej widać na szlaku.
No nie powiem, warun nie łatwy. Daję takie 8,5 w skali Jawo! ;)
Jest! Klękajcie i módlcie się.
Marsz żywych trupów ;)
Pokażcie mordki, do weryfikacji do KGP.
Szczytują!
A ten kręci i kręci. Ciekawe kiedy filmik, w 2038r?
Piździło nieźle. Nie lubię zimy i zimna (powiedział ten, co sypia w zimie w namiocie hehe), więc, ponownie "poszedłem na łatwiznę". Zejście tym samym w takim samym składzie co poprzednio.
Schodząc, marzyliśmy o pizzy.
I kto powiedział, że marzenia się nie spełniają? Spełniają się!
Fot z środka nie ma, bo mi obiektyw zaparował na amen :p
No cóż, ostatni nocleg. Za pałętał się przybysz. "Maniek". Hmm... że, go znam? Z Jawo? Mam dobrą pamięć ale krótką :p Tyle osób spotkanych na tej świętej górze, nie sposób spamiętać :p
Tak to jakoś wyszło, iż został na nocleg. Cóż, żeby życie maiło smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek. Buahah.
Rano ucieczka.
"Auto bałwan"... głupie żarciki :p
A to jeszcze po drodze, na wieżę widokową.
Panoramka.
Wesoła ekipa.
fot. KrisMcQ
Nie, to nie księżyc. To słońce, leniwie, nas żegna.
Złaź (Alo alo mode) " ty głupia kobieto", wcale nie jest ślisko!
Tak to zakończył się ten bieszczadzki wojaż.
Dzięki wszystkim, za wspólny wyjazd. Do zobaczenia, może już bez śniegu? Nie lubię tego białego gówna hehe ;)
Kącik kulinarny.
Powrót w poniedziałek na "Trzech Króli". Niezawodna Żaba na Czarnym Potoku, otwarta.
Coś w lodówie jest, ale upolowałem, genialny ser (bardzo go lubię), owczo-kozi.
Składniki:
Rach ciach i w 10min jedzonko.
Smacznego i pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz