Muszyńskie granie
+
krynickie grzybobranie :D
W Muszynie zaczyna się Festiwal Wód Mineralnych. Jeżdżąc w robocie, zauważyłem, iż koło Dworku Starostów rozkłada się scena. A pewnie będą jakieś głupoty grali ;) Jakoś mnie to nie zainteresowało. Jednak, jak już siedzę w chałupie po pracy i załączam "tryb lenia" ;) dzwoni do mnie Patrycja.
Że się wybiera, fajnie będzie, żebym jechał z nią samochodem. Eee, no nie wiem, o 20:30 ma być projekcja (coo, projekcja nie na żywo?!) musicalu Mussina. Ale, skusiło mnie, jak się dowiedziałem, że od 19:30 gra na żywo Sądecka Orkiestra Kameralna. A mają grać muzykę filmową... lubię to! ;)
Ale, ten "film", musical, może być nuda, to nie będę siedział jak kołek :p Wykombinowałem, że pojadę na rowerze, a jak nie będzie mi się podobać, to sobie wrócę sam. A co!
Rach ciach siadam na "ścigacza". Patrycja startuje z Pułaskiego, więc mam małe fory. Śmieje się "Tylko, żebyś nie byłe przede mną". Byłem :D wprawdzie niemal równo dojechaliśmy, no ale nie jechałem na maxa, co by się nie upocić jak świnia.
Jest i moja prywatna hostessa ;)
Włoski rower, ba, opony Pirelli, może by tak sesję do "kalendarza Pirelli" :D
Trochę ludzi się naszło. Wstęp za friko. Orkiestra przednia.
Można było sobie zakupić wino lub piwko, u tak regionalnie ubranych pań :)
Byli ludzie ubrani na wieczorowo, jak i... turyści :p (zepsuli mi ujęcie? ;) ).
Muszyńskie klimaty. Siakieś ludziska siedzą na baszcie, Patrycja pozuje.
Łot i jeszcze takie ujęcie.
I zostałem na ten musical. Z początku wydawał mi się, drętwy, ale potem się rozkręciło. Szkoda, że nie przeżyłem tego na żywo. Jednak i tak, robiło wrażenie. W szczegóły techniczne nie będę się wdawał, bo ten ekran, ekhmm, rozdzielczość... przy dalszych ujęciach, było słabo (me oczy krwawiły) :p
Mimo wszystko, było naprawdę zacnie.
Powrót, to ogień! (tylko 5 min za Patrycją). Dobrze, że zabrałem czołówkę, bo za Jastrzębiem, ciemności egipskie na drodze rowerowej.
Sobotunio...
Wieść gminna niesie, że to jakieś grzyby się pojawiły. Ba, wyczaiłem, iż taka jedna, stara grzybiara ;) kurkami handluje. Trzeba iść na łowy.
Na terenie byłej cegielni zrobili jakieś ujeżdżanie kunia.
Włażę w chaszcze.
Są i leśne malinki, Mniam, mniam.
Maliny, malinami, ale jeżyny, ahhh, kto nie jadł jeżyn z lasu, ten nie zaznał życia ;)
Test nowych kijasów (karbonowe chińczyki połamałem :p ) Viking Bamboo (główne segmenty z bambusa, fajnie to wygląda).
Ooo jaki ładny Borowik Ceglastopory. Do siaty :D
Lubię jary i wąwozy.
Trochę mokro tu. Chwilę wcześnie utopiłem buta, prawie się przelało od góry hehe.
I na Palenicę (dawnej, jeździłem tu rowerem). Ot i na samej drodze, podgrzybek.
Dalej, już blisko Bystrego Wierchu.
Przyczajona rodzinka purchawek.
Jest i Bystry Wierch. Z widokiem na Jaworzynę.
Pędzę dalej.
Ooo, tu się skitrałeś maślaczku. Do siaty! :D
Zachodzę na szczyt.
U Golca, standardowo, smażą pyszne mięska. Ale bym opierdolił. Nie, nie wolno, dietka!
Wpadam jeszcze do znajomych na schronisko, na elektrolity i bajdurzenie.
I strzała na dół i przez Przełęcz Krzyżową na Deptak.
A jebać tam dietkę! :p
Nie dla psa... owoce ;)
O kurwens! Jestem w raju!
Dziś był "Dzień ratownika górskiego". Trochę się spóźniłem na imprezę, ale z paroma znajomymi goprowcami, zdążyłem "przybić piątkę" :)
Spotykam Rumbura.
Wybrał sięna spacer z dzieciakami. Na górze Hania, a na dole Nutka hehe.
I kto rządzi na dzielni?!
Kącik kulinarny
Prosty chłop, proste danie.
Trzeba było zrobić. coś z tymi grzybami. Miałem nadzieję na kurki, ale, jak to mawiają "nadzieja matką głupich". Coś w tym jest.
Składniki:
- Ziemniaczki.
- Śmietana (i maka do sosu).
- Maślanka na popitkę.
- Grzyby (Borowiki Ceglastopore, Maślaki, Podgrzybki).
- Łopatka wołowa.
- Koperek.
Borowiki należy obgotować przez 20-30min.
Potem, razem z resztą grzybów, podsmażam na maśle.
Mięso w oleju z sera i oliwek (fajny, aromatyczny) + pieprz Cayenne, podsmażam.
Następnie wszystko ląduje w garze, dodajemy trochę wody, śmietany i mąki na zagęszczenie.
I gotowe.
Smacznego i pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz