SPISKI HRAD
18.09.2016
Jako, iż w Krynicy i okolicy miało w niedzielę lać, a co by
dzień wolny nie zmarnować trza było coś wykombinować. Po szybkich konsultacjach
z szoferem Maciejem, padło na Spiski Hrad. Już raz pocałowaliśmy klamkę od
bramy. Trzeba było więc wrócić w miejsce, które zrobiło na nas nie małe
wrażenie i zwiedzicie dogłębnie :)
Ruszamy z Krynicy w... czwórkę :D Ja (Piżmok), Maciek
(Hiczkok), moja siostra (Troliczek) i psiak Coolio.
Docieramy na miejsce, jadąc tajnymi drogami Hiczkoka,
częściowo przez obrzeża Lewockich Gór.
Widoczek z drogi pod zamkiem.
Szofer z synkiem pozuje.
Parkujemy, na nasze nieszczęście przyjechała jakaś wycieczka
autokarem. Wyłazimy więc pod bramę zamkową skrótem, co by nie natknąć się przy
zwiedzaniu na "emerytów" ;)
Włazim. Bilet wstępu to 6E.
W cenie jest zwiedzanie całych ruin, z muzeum i wieżą.
Kibelki bezpłatne.
Ujęcie na Spiskie Podgrodzie (słow. Spišské Podhradie).
Dalej.
Siakaś kusza "oblężnicza" :D
Co tu pisać, ruiny robią wrażenie i focić jest co :D
W muzeum monety z czasów rzymskich. Znalezione w jaskini pod
zamkiem wraz z truchłem jakiegoś "kupca"?
Tu też mamy armaty.
Troliczek pilnuje psiaka, a Hiczkok zwiedza muzeum.
Zbrojownia.
Bardzo klimatyczna a dodatkowo, rozchodziły się z niej przecudne zapachy. Nie wiem jak oni to zrobili, ale wchodząc, czuło się woń przypraw, ziół i świeżego wypiekanego chleba. Niesamowite wrażenie.
I jeszcze lochy i parę fikuśnych ;) maszyn kata.
Atakujemy wieżę.
Miejscami strasznie wąsko.
W wypuście wieży... sracz :D
Na dole, miejsce na wrzucanie monet na szczęście.
"Dajcie spokój, gdzieś cie mnie zaciągnęli, chcę do
domu!" Tak na prawdę Coolio spisywał się dzielnie i był nawet chyba
zainteresowany hasaniem tu i tam.
Takie tam widoczki ze szczytu wieży.
Ha, jam ci jest rycerz ruda broda. Strzeżcie się!
"Halo! Mama!? Tak, wszystko ok, bawię się w rycerza! ":D ;)
Idziemy na najniższą część zamku.
Na tej łączce, mają swoje norki świstaki :D
Jeszcze odwiedzenie zamkowej restauracji ;)
Jedziemy na Spiskie Podgrodzie zobaczyć Spiską Kapitułę, zwaną "słowackim Watykanem".
Udaje dostać mi się do środka, z jakąś wycieczką. Pstrykam fotę bez lampy, niestety gogusie walą fleszami i przewodniczka każe schować aparaty. Mimo wszystko, co najciekawsze, czyli główny ołtarz z witrażami uchwyciłem :)
Ujęcie niemal jak z monety.
Tak, tak, kolejna do kolekcji:
Jedziemy jeszcze zwiedzić, górujące nad Lewoczą sanktuarium. Ot taka można by rzec, "słowacka Częstochowa".
Ciekawa krajoznawczo wycieczka. Spiski Hrad polecam szczególnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz