Ľubovniansky hrad
25.06.2023r.
Tyle razy przejeżdżaliśmy koło tego zamku. A zawsz nie po drodze. A i ja, będąc tam kilkanaście lat temu, ciekaw byłem, czy dużo się zmieniło.
Zaplanowałem więc małą pieszą traskę + zwiedzanie zamku.
mapy.cz
Podchodzimy.
Pryy, coś źle, to wracamy i trochę przez nieubite/nieskoszone i jeszcze trochę podmokłe.
Oho, już wiedziałem, że się Kamie nie spodoba 😜A mnie w dodatku, użarło coś jadowitego w łapę i zrobiła się niezła bula!
A bidne Kamusiątko po antybiotyku, osłabione, aż musiała przysiąść. Więc szybki odwrót do samochodu i pod zamek.
Parking 3E.
Skansen + zamek 10E (nie opłaca się brać samego zamku).
Wnętrze Cerkwii w skansenie.
I ów skansen.
Gorąco, aż owce w cieniu drzemią.
Tee, zostaw to! To zabytek!
Cerkiew w skansenie.
Rzeźbiona belka 😲
I coś bardziej ze "sztuki nowoczesnej" 😉
I dalej... ludowo.
Eryś (królik Kamy) po mocnym melanżu 😜
Idziemy na zamek.
Jest tam jakaś knajpka, ale stwierdziliśmy od razu, że ceny będą zaporowe.
I charakterystyczna wieża.
W podziemiach zamkowych.
I ujęcie z górkami w tle.
Za madrym człowiekiem "tu przechowywano insygnia koronacyjne podczas Potopu Szwedzkiego. Zamek od 1412 roku należał do Polski przez 360 lat! Jednym z pierwszych polskich starostów był w latach 1420‒1428 słynny rycerz Zawisza Czarny z Garbowa."
Ooo, będzie pokaz ptasiorów!
Ale to za chwilę, więc idziemy jeszcze w części których nie widzieliśmy.
Kuchnia...
Wpadło Kamie w oko. No podobny do mnie 😂
fot. Kama
WC
Jakieś karłowate te rycerze były 😛
Wdrapujemy się na wieżę.
Widoczek na Trzy Korony w oddali i skansen na dole.
Zdjęcie w kierunku Gór Lewockich (Levočské vrchy).
Taterki, też stąd fajnie widać, no ale akurat nie dziś😛
Schodzimy do najlepszej części 😉
Szkoda, ze jakiejś degustacji nie prowadzą 😋
Koszulka w sam raz na takie klimaty 😁
fot. Kama
"Ze mną się nie napijesz?!"
fot. Kama
Dalej parę "współczesnych" gadżetów.
Jeszcze takie ujęcie i idziemy na pokaz z ptakami.
"No nie, znowu pokaz"...
Łasa na "meso".
Z dzieciakami.
Rzucanie ptakiem 😉
Ciekawie było zobaczyć te ptaki z bliska i w locie. Jednak, trochę szkoda, że nie są wolne.
Opuszczamy zamek.
U jego podnóży, jest jeszcze "militarny skansen".
Nie zwiedzamy, fotka zza płotu. Ale dla fanatyków uzbrojenia, może i warto.
Mijamy jeszcze destylarnię z restauracją. Ale pełzniemy dalej, niee, nie wolno, zresztą pewnie drogo 😛
Słowacka myśl techniczna 😉
Znana restauracja na osiedlu zamknięta, to wylądowaliśmy u Franka na bryndzowych haluszkach 😁
Jest jeszcze nowa atrakcja.
Taki labirynt.
Te żywopłoty ledwo wyrosły, rzadkie, i... parking znów 3E (zaparkowaliśmy, w sumie niechcący, na bazie "budowlanej" obok- za darmo 😛 ).
Kolejny słowacki patent 😆
Wstęp 8E... podziękowaliśmy.
Fajnie było odwiedzić po latach to zamczysko.
Że się nie udało zrobić pieszej trasy, nie szkodzi. Zwiedzanie i tak zajęło nam sporo czasu, a martwiąc się o stan Kamy i z tego chciałem zrezygnować. No ale, uparte to stworzenie 😉😚
Kącik kulinarny.
Ser pleśniowy z borówkami (czy jak zwał, jagodami) leśnymi!
Składniki:
- Borówki z lasu (nie żadne amerykańskie).
- Ser pleśniowy - kto co lubi, ale polecam łagodny, camembert, inny.
- Mąka i bułka tarta na panierkę.
- Wino - białe pół wytrawne/słodkie - do sosu.
Borówki do kociołka i zalewany winem. W zależności ile ich mamy, ale na taką porcję i jednego/dwóch serków, to ~250ml będzie ok. Gotujemy przez parę minut
Serek robimy w paniece z jajem, mąką i bułką.
Podsmażamy na głębokim tłuszczu.
I na talerz.
Pychotka!
Smacznego i pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz