Obidza
20.03,2022
+
Pieniny Spiskie
27.03.2022r.
Łot taka konsolidacja dwóch, szybkich, mało dystansowych, aczkolwiek treściwych wyjazdów.
Wyjazd nr 1
Niedziela.
Nie ma szczególnego pomysłu na eksploracje naszej pięknej Małopolski, tym bardziej, że mamy być popołudniu na urodzinach.
Więc... a może ponownie zobaczymy, co dzieje sięna Obidzy. Ale teraz mniej szalony plan, bez grilla na sankach 😂
Nauczony doświadczeniem z walki w zeszłą zimę, jak zobaczyłem co się dzieje, to nie próbowałem podjeżdżać.
Zreszetą, co dalej? Przed parkingiem na samej górze, postawiono znak zakaz ruchu (nie dot. mieszkańców) i dupa.
Po drodze, mała kapliczka.
Artystycznie ;)
Taka ośla łączka z orczykiem i czujny baca, który zamiast strzyc owce, strzyże ceprów z dudków ;)
Noo, dobrze, że się tu nie pchałem.
Pniaki, gdzie w tamtym roku robiliśmy grilla.
Idziemy, cięgnie się to podejście.
Tak było...
archiwalne
Na szczęście jest otwarta. Bo wybraliśmy się jak te dwa żółtodzioby. Nie zabraliśmy nic do jedzonka, ba do picia nawet nie mieliśmy ani pół buteleczki.
Kupujemy elektrolity i na powrocie, postanawiamy coś tu zjeść.
Ciężkie jest życie kierowcy :p
Ale, ale... a cóż to za ciekawe miejsce zaraz przy drodze. "Wóz Johnnego"
Fajna altanka z paleniskiem, leżaczki, świetny widoczek. Chyba jednak, wracając, zjemy tu!
He? Na co te wory z sianem. Dla kucyków? Na koniach tu przyjeżdżają?
Flaga słowacka, nie od parady, bo dość dużo Słowaków, dociera tu na "bieżkach".
Siedząc na bacówce, widziałem jak do góry jedzie policja. Dość długo nie zjeżdżali.
Bo mandaty wlepiali :p (tzn wezwania).
Rozmawiałem z pracownikiem budki i, wszyscy się wkurwiają na ten zakaz, z policją włącznie (ciekawe, komu to wadziło). No ale jak jest zgłoszenie, to muszą jechać.
Wychodzimy na polankę z widokiem na Tatry. Jednakże, marniutko. Słaba widoczność :( (trzeba było dużo w zdjęciu grzebać, aby coś było widać ;) ).
Wracamy do Johnego.
Ma ławeczki, jest i huśtawka :D Tylko "asfalt" mu się trochę topi :p Musi nawieźć więcej kamyczków,
MaC Johny ;)
Bułka to proziaki? Do tego podsmażona cebulka, boczek i ogórek kiszony, oraz trochę sosu. Za takie coś, 14zł.
I... bardzo smaczne! Naprawdę super, polecam. Robione na świeżo (oprócz "bułki").
Przyszłą ekipa z dzieciakami. Dowiedzieliśmy się po co worki z sianem. Nie, nie karmią nim dzieci. Na tych workach, się zjeżdża z górki!
Kama zamówiła wersję "czosnkową", ale była uboższa i mniej smaczna (masło, sos czosnkowy). Ta z boczkiem i ogórasem, smakowita.
Mieli fajnego, młodego owczarka.
Wyjazd nr 2
Czas wracać, do krynickiej wioski. Ale to jeszcze nie koniec "ciekawostek".
Idziemy na urodziny Amelki, chrześnicy Kamy. Tam torcik, pogaduchy, a w tle, na tv leci program "Górale". Patrzę, a tam jednym z bohaterów jest Johnny z Obidzy! Heheh.
Nawet zaczęliśmy oglądać tych "Górali". Ciekawe, śmieszne i po części, "nasze tereny". A przynajmniej mocno schodzone przez nas :)
Nawet zaczęliśmy oglądać tych "Górali". Ciekawe, śmieszne i po części, "nasze tereny". A przynajmniej mocno schodzone przez nas :)
Tym razem, Kama nie jedzie. Nie czuje się najlepiej i zimy nie lubi. Eee, przecie już nie ma zimy, chyba 😜
Przyjeżdża do mnie Darek indianiec.
Coś tam przebąkiwuje o Pieninach Spiskich. Że nie był, żebym go zabrał.
Eee, tam... te oficjalne szlaki, mam już schodzone. Ale kto powiedział, że ma być oficjalnie, see see 😈
Można podzikcować. A dla Darka, byłego leśnika, przecie to nie pierwszyzna.
Ojj, ojj. Coś nam późno ten niedzielny wyjazd wyszedł.
Dobrze, że wcześniej kupiłem 2x Oshee.
Resztę mamy dokupić po drodze. A marzy nam się jakieś małe ogniseczko i pieczona kiełbaska. Więc biorę toporek i zestaw do rozpalania.
Jakoś tak po drodze, słabo z tymi otwartymi sklepikami. W Tylmanowej, zaczynam się niepokoić.
Przed kościołem w Krościenku, świeci się w jakimś lokalnym markeciku. No niestety, zamknięte. Ojj, żabka najbliższa, Szczawnica. Nie będziemy zbaczać tyle! I tak mamy "opóźnienie". Jedziemy dalej, z nadzieją, iż coś na wioskach, będzie otwarte.
Zatrzymujemy się na siku i... taki widok na Babią Górę. Przejrzystość jest bardzo dobra!
Czorsztyńskie, zalodziałe.
Dodam ciekawostkę z internetów:
Lądujemy na miejscu z 2x 0,75l Oshee, 0,5l mineralki, dwa batoniki, jeden duży 7days i pół obwarzanka 😆 Przeżyjemy!
Trzeba było jednak zrobić zakupy dnia poprzedniego w Żabie, a nie tylko browary 😛
Ruszamy.
Od tego szczytu, ciągnie się pasmo, gdzie jest góra Żar z wieżą widokową (najwyższy szczyt Spiskich).
A my włazimy w tą daolinkę przed owym szczytem. Na "przełom Piekiełko".
A w tle, bacówka i gospodarka łowieckowa. Ahh, to wspomnienie, o wschodzie słońca, te owce na halach, dzwoniące dwoneczkami.
archiwalne
Idziemy.
Tylko pora raku, taka, nijaka i nazwę ją, najbrzydszą (przedwiośnie).
Raz płyciej, raz głębiej.
Darek obchodzi te miejsca, w których ja przechodzę, dopóki woda się nie naleje od góry 😁
Ejj Darek, Darek. Cóż to za laczki masz. Czyżbyś nie wiedział, co oznacza dzikcowanie z Piżmokiem 😂No nie! Jeśli chodzi o chodzenie po strumieniach. Ale ładne parę godzin, w mokrym, głębokim śniegu, to już jakieś wyzwanie ;)
Idealna przeprawa dla Darka. Nie skorzystał :p
Osz te szkodniki, a przepraszam, pracowite boberki :D
Fajnie, tak podzikcować.
Niooo, pięknie tu!
Ta górka najbardziej na lewo to Czerwona Skałka 789m - bardzo charakterystyczny punkt.
Czerwona skałka - górująca nad Dursztynem.
archiwalne
I ujęcie na przełom, którym przeszliśmy.
Jedanak, to nie szczyt, ale jest trochę miejsca, aby zrobić klapen dupen. Więc posiłek. Darek otrzymuje batonik, a ja pół rogala i ćwierć obwarzanka 😄
Ooo, czyżby jednak wiosna?!
Człapu dalej i strzelanie obiektywem na Tatry, jak tylko coś widać ;)
I właściwy szczyt, Dziurowa Skała.
Ahh, te Pieniny Spiskie.
Oczywiście, można było obejść domy i podejść asfaltem. Ale no jak to tak, jak ma być dzikcowanie to dzikcowanie. Całkiem bezsensownie 😁 drapiemy się ostro w górę, aby wyjść na owy asfalt mijając prywatne działki.
Po drodze.
A dalej, prawdziwa ścieżka w koronie drzew, granią skałek.
No dobra, ale ja się uparłem jeszcze na tą charakterystyczną Czerwoną Skałkę 789m.
Darek twierdzi, że pobalował ostatnio za dużo i nie ma sił. Ok, nie będę nikogo na siłę ciągnął. Niech czeka, ja idę! 😎
Łot tak rzadziej, to wio do góry. Pryy, stromo, powoli.
Z podejścia z baziami.
I końcóweczka.
Ojj wartało się tu wyspindrać.
Ahh...
I piękny kwiatuszek, dla pięknej Kamusi 😘
Schodzę i patataj do samochodu. Darek, mimo, że zwraca uwagę na konserwanty i takie tam ;) to.... wydoił całe Oshee. Nawet mu smakowało. Tak, wiem, chemia, często robię sam napój do camelbaga, ale, z braku laku, dla leniuszków, od czasu do czasu, i kupny izotonik nie będzie zły.
Podjeżdżamy jeszcze na "punkt widokowy". Tam, gdzie nocowałem z Kamą w naszym "kamperze" 😂
I zoomik. Ahh.
Na powrocie, gastro się włączyło.
Ponoć tu dobrze karmią. Na przeciwko parku linowego w Krościenku.
Oj tak. Bardzo smaczna kwaśnica, treściwa! To 14 zł! Szczerze polecam.
Darek pokusił się na pstrąg, bardzo zachwalał.
Fotek nie ma, bo aparatu nie brałem. Trzeba uwierzyć na słowo, że było to wyśmienite. Ba, nawet "głupie" ziemniaki w kwaśnicy, były mega dobre. Czuć było ziemniaka, a nie gówno marketowe!
No właśnie, jedzonko!
Czas na...
Kącik kulinarny.
Łódeczki z cukinie z mozzarellą i pomidorami.
Składniki:
- Cukinia
- Mozzarella
- Pomidor, czosnek, bazylia (świeża!)
- Kiełbaska dojrzewająca (jako opcja :p )
Aaa, bułka tarta do środeczka łódeczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz