czwartek, 1 października 2020

 


Levočské vrchy.

Vyhlad – Scob 956m n.p.m.

Rozhľadňa na Čarnej hure – 1038m n.p.m.

12.09.2020r.


Już jakiś dłuższy czas, chodziły za mną wschodnie rubieże Gór Lewockich. Wiedziałem, że jest jeden punkt widokowy z którego startują też paralotniarze, a drugi wyczaiłem dzięki Mapy.cz (tryb ze zdjęciami).

Coś mi tam kołatało się w główce, aby jechać z rowerem pod namiot, ale może nie tym razem, może nie tam. Teraz, wezmę Kamę.

Podjeżdżamy klekotem do końca wioski Poloma. He, żę jak? A może "Paloma Blanca" :D


Parkujemy i start.


Nieco po lewej pod szczytem widać już tą wychodnię (z krzyżem).
Że ile 40minut? Pff.

A tu ujęcie na "Rozhľadňa na Čarnej hure", na którą mamy się dostać graniowym szlakiem.

Po warstwicach i tym jak szlak kluczy na mapie, było widać, iż nie będzie łatwo. Już wiem skąd te 40min na tak krótkim odcinku. Z rowerem i bazówką, cierpiał bym tu ;)
Z podejścia.

Uff. Docieramy. Zagotowaliśmy na tym podejściu, jakoś tak parno, burzowo?
Wita nas trójka młodych Słowaków. Przygotowują miejscówkę, bo jak się dowiadujemy, ma być tu dnia następnego "impreza". Tzn msza i potem "poczęstunek", który symbolizują, wiadomym ;) gestem.
Zagadują coś do nas, skąd jesteśmy i takie tam i rzucają hasłem:
- "Przytkowice".
* He?
- Energy
* Aaa, umcyk, umcyk! ;)
Rozrywkowe chłopaki.


Jest tu taka fajowa wychodnia skalna.

I panoramka z niej:

Skakać czy nie skakać? :p


Człapiemy dalej.
Apka Mapy.cz z ściągniętą całą Słowacją offline, daje rady. Dość szczegółowo nawet Lewockie (z "nowymi" szlakami) są opracowane.
Jakieś 80m dalej, szlak odbija ostro w lewo, na tą "drogę" na górze trawersującą stok.

Udało się trafić z ostrością.

Tak, to ten "szlak". Ot Lewockie, czasem (może czasem częściej jak czasem ;) ) tak to wygląda.
Ktoś tu jest nie w humorku ;) Myślałem, że zabije mnie wzrokiem, niczym Bazyliszek!
Ja się tam dobrze bawiłem hihi :p

Coraz bliżej.

I jesteśmy. Kolejny punk widokowy.

A cóż to za czarci wynalazek na takiej wysokości?!

Ekipa Słowaków z swoimi paniami, grubo tu urzęduje.
Górski troll, górskiego trolla pozna :D Oczywiście załapałem sięna poczęstunek. Chcieli mnie jeszcze napoić, no ale kierowca. Jak się ma luba oddalił, to pytają, czy może jednego, no to im przypominam, że kierowca, a Ci:
-A ona, nie kierowca
* No nie, nie jeździ.
- To musi zacząć :D

Widok jeszcze w kierunku Starej Lubovli i w oddali już polskie górki :)

Panoramka spod wiaty.

Łot jakie tu wygody mają. Nawet papier jest!

Zaraz obok, fajna skałka.

Oczywiście, wydrapaliśmy się na nią :D

Czas schodzić.
Zejście czerwonym w kierunku wioski Krásna Lúka.
Mijamy jednego paralotniarza. Chyba Polak. Ale zarówno on jak i ja, próbowaliśmy gadać po słowacku, więc... było ciekawie hehe ;)

Wodopój.

Kubeczek sygnowany logiem "Becherovka".
Jakoś nie przepadam za tym ziołowym specyfikiem, za to za starych lat ciotki się tym podniecały ;)

Dzięki Maprzy.cz wyznaczam drogę z powrotem do wozidła, przez takie łąki.
Pięknie tu. Mało domów porozrzucanych wszędzie, jak to u na w zwyczaju, brak szepczących trakcji wysokiego napięcia. Supcio!

A i po drodze, udało się jeszcze nazbierać trochę maślaków i podgrzybków. 

I miał być to kącik kulinarny.
Ale, miałem towarzystwo. Kaszotto poszło w odstawkę, ponieważ, Alina przyniosła gołąbki. Kij tam z gołąbkami, ale i piwo wzięła :D
Klimatycznie, Zlatý Bažant i to słowacki, bo czy czasem nie leje tego u nas Żywiec? (Pilsner Urquell nie wyszło mu na dobre rozlewanie/warzenie w PL i teraz jest tylko importowany. Jeśli się mylę, proszę mnie poprawić).
Był jeszcze Albert, z którym to podłapaliśmy fazę na noże ;) tzn o stalach, stopach i takie tam :D

Sosik grzybowy, przygotowany w nerce na ogniu, a do tego wspaniałe gołąbki od "mojej prawie, że najlepszej przyjaciółki" heheh :P




Kącik kulinarny:

Jako, iż okres na grzyby, to coś z moich ulubionych rydzów!

Rydze smażone na maśle z ziemniakami ze szczypiorem i rozmarynem.

Składniki:
- Rydze (nie mylić z kurkami z biedry, bo już mi się jeden z Polski chwalił, że jadł te "sławne" rydze i kupił w Biedronce, buahaha).
- Szczypior, rozmaryn
- Masło (dużo masła :D)
- Ziemniaczki (kupujta na targach, w małych sklepikach, bo te marketowe, to straszne gówno!)

Dużo masła i na to rydzyki. Troszkęposiekanego rozmarynu do nich i smażymy na małym ogniu.
Ziemniaczki polewamy masłem na którym smażyły się rydze. Ma ono świetny aromat. Do tego szczypior i gotowe!
Takie proste, a takie smaczne!

Smacznego i pozdrawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz