Kôprovský štít 2363m n.p.m.
05.09.2019r.
1... 2... 3... w Tatry jedziesz Ty!
Niezły spontan. W środę dzwoni do mnie Maciek. Ma przymusowe wolne w czwartek. Czy też coś nie wysępię. Czwartek?! Tak z ni z gruchy ni z pietruchy. No ale, z robotą trochę się odrobiliśmy, wszyscy są w firmie (żaden na urlopie), szybkie konsultacje... mam wolne!
Gdzie by tu pojechać. Cały czas chodzi za mną ta Tępa.
Jednak trzeba by się wracać po samochód (elektriczką?), późno wyjeżdżamy, to żeby nas też noc nie zastała... hmm.
A na Koprowym Wierchu nie byłem. Można iść.
To idziemy. Maćko werbuje jeszcze siostrę. Izę.
Niezły spontan. W środę dzwoni do mnie Maciek. Ma przymusowe wolne w czwartek. Czy też coś nie wysępię. Czwartek?! Tak z ni z gruchy ni z pietruchy. No ale, z robotą trochę się odrobiliśmy, wszyscy są w firmie (żaden na urlopie), szybkie konsultacje... mam wolne!
Gdzie by tu pojechać. Cały czas chodzi za mną ta Tępa.
Jednak trzeba by się wracać po samochód (elektriczką?), późno wyjeżdżamy, to żeby nas też noc nie zastała... hmm.
A na Koprowym Wierchu nie byłem. Można iść.
To idziemy. Maćko werbuje jeszcze siostrę. Izę.
Przy odbiciu na Popradzkie Pleso...
Ło kruca, ale zapieprzają.
Ten to ma "siedmiomilowe trampki", jeden jego krok to trzy moje. A jego siostrunia, też nieźle pali kapcie ;)
Uff, docieramy. Koniec tego nudnego :p asfaltu. Średnia wyszła nam prawie 6km/h, ogień w piszczelach :p
Budka z towarem do wyniesienia na Chatę pod Rysami, pusta :( W sumie, nie ma co płakać, bo przecie później odbijamy w inną stronę.
Pierwsze widoczki. Pogodę mamy cudną. Nie za gorąco, trochę chmurek. Piękne słonko. Żyć nie umierać!
Po drodze do przekroczenia dwa wodospadziki. Po ulewnych deszczach, nie chciał bym tędy wracać :p
Coolio chlipie wodę.
Księdzu to i o swym synku pomyślał. Ma dla niego wodę.
I rzut obiektywem na wylot doliny mięguszowieckiej.
Wielki kamyczek i małe kamyczki.
Na prawo, w chmurach, schowana Vysoka. My podchodzimy z lewej strony, aby dojść do...
wypłaszczenia, czyli Hincova dolina.
Pięknie tu!
O tam moi drodzy, musimy się wydrapać.
Ujście z Veľké Hincovo pleso.
To jeszcze Malé Hincovo pleso.
To podejście pod Vyšné Kôprovské sedlo 2180 m - do lekkich nie należy :p
Trawersik ze wzmocnieniami z bali.
I oba Hincove plesa razem. Ahh...
Coś mi zaczyna świtać, jakieś wspomnienia jak przez mgłę, że chyba jednak tu już byłem. Hmm.
Maciek twierdzi, ze on był na pewno. A ja mam zagadkę.
Docieramy. Chwilka przerwy, batonik i atak szczytowy :D
Coolio jeszcze jedna porcja wody.
Pyk, pyk, jak Piżmok Górski i jestem na szczycie :D
Widoczek na Temnosmrečinské plesa i polskie taterki.
Nie no, dobra. Na 100% (jednak, lol) już tu byłem! Ale kiedy, z kim? Ale dziury w mózgu!
Idzie wielki człowiek!
Kapitalne widoki, a chmurki dodatkowo urozmaicają krajobraz, rzucając gratis cienie na szczyty.
Moje stanowisko do panoram ze szczytu. Trochę dużo ludzi jak na czwartek, ale coś się tam przyfociło bez nich :p
Akuku.
Nad tą przepaścią, trochę bojno było kucać ;)
Coolio też podziwia szczyt. Wylazł, zuch pies!
Jest i Iza na szczycie.
Uuu, pies zdechł :p
EDIT
Ahhh te kobity. Iza mi beczała, że brzydko wyszła, ehh. No to jej nie ma :p
"Widziałem orła cień!"
Złaź głupku, chodźmy na dół, bo ciągnie po plerach. Zresztą, odwiedzimy schron i zjemy jakąś polievkę i... piwerko w nagrodę ;)
Fajnie mi się schodzi ale... coś czuję kulasa :(
Jeszcze parę ujęć przy stawach. Przy tej pogodzie wyglądają obłędnie.
Iza pozuje.
Lecimy na dół jak wściekłe kozice. Niestety Coolio idzie nieco wolniej. Chyba go trochę łapki (opuszki) bolą. Nie przyzwyczajony do skały. Toż to beskidzki pies, nie tatrzański ;)
Iza zapiernicza jak kozica na sterydach. Bierzemy wszystkich, w którymś momencie, wyprzedzam ją i ogień. Ona za mną, mijamy dwójkę młodych, co żwawo idą i słyszę tekst "ale dopierdalają".
Poniósł nas zew prędkości.
Idziemy zająć miejsce w schronie i czekamy na Maćka z synkiem.
Należy się!
Staropramen Nefiltrovaný a do tego polievka coś a'la nasza kwaśnica. Bardzo dobra.
Jest braciszek i siostrzyczka.
Jeszcze jedna foteczka i ogień w dół. Oby jak najszybciej minął ten cholerny asfalt.
Iza znów zapiernicza. Skąd ona to bierze?! Zatrzymałem się na chwilkę, tylko ściągnąć kamizelkę i nie mogę dogonić. Musiałem podbiec trochę.
Do wozu i w planie, popas w Stará Ľubovňa. Nie, nie u Franka, na którego coraz więcej osób narzeka. Ba, nawet nie w Panoramie. Jedziemy obadać nowo odkrytą restaurację: "Palma".
A co na parkingu koło osiedla. Czarna Wołga :D
Jak Mercedes ma "gwiazdę", Rolls Royce "aniołka" (czyli Spirit of Ecstasy), tak tutaj mamy... łeb Lenina. Fak!
Kogoś trochę poniosło ;p
Pojedzeni wracamy do Krynicy. Wyskakujemy jeszcze na szybko z samochodu, strzelić zachód słońca.
Docieram do domu. Nadal nie daje mi spokoju, ten Koprowy. Przeglądam archiwalne zdjęcia i co? Wiecie z kim tam byłem, z księdzem. Buahaha. Tośmy się dobrali, głupi i głupszy :p
Kącik kulinarny.
Tym razem, nie może być inaczej, jak prezentacja jedzonka z owej restauracji.
Na początku link:
https://palmagastro.sk
Mają ciekawe, ładnie graficznie przygotowane menu.
Maćko zamawia standardowo - cesnaková polievka - twierdzi, że dobra
Iza, rosół - podsumowała, iż bardzo dobry! Do tego Čierny čaj - dostała jakąś gruzińską herbatę (ciekawie).
Ląduje pizza - biorę tylko kawałeczek na spróbowanie. Naprawdę dobra.
A ja zamawiam takie cuś...
Chili Con Carne:
Polędwiczki wieprzowe,fasola, cebula, kukurydza, ketchup (taki a'la sos bardziej), chili, ser, pieczywo (takowe trzy, malutkie bułeczki).
Podane całkiem zacnie, na patelni :D
Nieco na modłę meksykańską ;) ale nie bardzo ostre. Dla mnie w sam raz. Smakowo - Bomba!
Smacznego i pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz