Góry Czerchowskie
Žobrák - Bukový vrch - Čergov
09.06.2019r.
I znów wyjazd TNGG. Według harmonogramu, miały być Góry Czerchowskie. Jednak powstał problem. Paweł, przewodnik, ze względów rodzinnych, nie mógł jechać i poprowadzić wycieczki.
Jak trwoga to do ... Piżmoka ;)
Ubłagali mnie, żebym poprowadził grupę. Z nawigowaniem, jakoś sobie poradzę, jednak moja wiedza o tym regionie jest... mizerna. Oj tam, oj tam, gadanie zostawmy Pawłowi, który zawsze wyciągnie jakieś ciekawostki, niczym królika z kapelusza. Nie śmiem z nim konkurować, na tym polu, tak więc grupie zakomunikowałem, że będziemy przy najstarszym drewnianym kościółku na Słowacji, na takim i takim szczycie, co by się za bardzo nie rozdzielali i na rozgałęzieniach szlaków czekali. Amen!
Do Hervartova dojeżdżamy przez Kruzlov i Richvald, wrócimy przez Bardejov (jakby trzeba było zahaczyć o jakąś knajpkę ;) ).
A cóż to za zwyczaje?!
Jakiś festyn czy cuś było. Buciory powiesili, na świeżym chabaziu.
Kościół św. Franciszka z Asyżu wybudowano pod koniec XV wieku.
Okoliczne eksponaty
Odpalam Locus Map i lecim.
Nie ma siadania, ruchy!
Choć nie powiem. Na rozruch, dostaliśmy niezłym podejściem.
Grzyby już rosną. Nie uchowały się przed nimi!
Po drodze kolejna wiata. Czołówka polazła do góry, a tyły chwilkę klapnęły. Nie ma co za długo siedzieć, ktoś tam chce być przed 19 w Krynicy.
Docieramy na rozgałęzienie pod Zobrak. Hmm, gdzieś tu miała być jakaś wieża widokowa. He? Odskakuję wraz z naszym grupowym geologiem :) trochę w bok, na sam szczyt. No nie ma wieży, ale przynajmniej szczycik zaliczony :D No dobra, wybieram koło ratunkowe: "telefon do przyjaciela".
-Halo, Paweł, a gdzie ta wieża ma być?
Hehehe.
No tak, nie tu, nieco za sedlem Zobrak.
Jest!
WOW, jakie zacne miejsce grillowe :D
Okazało się, że są nawet dwie wieże. Jedna, stara, no... nadgryzł ją już ząb czasu, a może to korniki? ;)
Ale fajna, taka nieco pokraczna. Jakby zbudowana przez jakowe górskie trolle hehe.
W środku mini "utulnia", jest łóżeczko.
Z góry fajny widoczek na zachodnią część Czerchowskich.
Ekhmm, niezbyt to profesjonalna konstrukcja :p
No to siup na drugą, nową.
Tutaj, to już salony! 7 miejsc noclegowych (za drzwiami jeszcze jedno łóżko.
A i widoczek na wschód, całkiem niezły.
Niestety na zachodnią stronę, już pomału zarasta, ze starej wieży lepszy widok na tą stronę.
Nic, tylko wstać wcześnie rano, rozsiąść się z kubkiem gorącej herbaty czy kawy i czekać na wschód słońca :D
Akuku.
fot. kom.
Co by nam "przewodnik" nie zasłabł, trzeba nieboraka wspomóc! ;)
Pyszna wiśnióweczka (domowej roboty), jak i sprytny kielonek (dla dużych i małych pijaczków - dwa w jednym :D) się znalazły.
Tee, wiewióra, co to jakieś kanapeczki i sałateczki wcinasz? A potem to idzie takie jak ślimok ;)
Hardkorowy koksu by Ci powiedział "Trzeba stejki wpierdalać, a nie jakieś kanapeczki!"
Dobra, dobra, już się nie bulwersuj. Sam staram się jeść coraz mniej mięsa. Także, niech moc warzywek będzie z Tobą hehe.
A co mi tu z przyczajki zdjęcia robią, przy spożyciu i to z kielonkiem odwróconym na stronę "dla dużych pijaczków". Ja ci dam, ti ti!
fot. Wanda
Równiutko, gęsiego! Tak trzymać!
Pokaźne drzewsko!
Noo szybciej, szybciej, dogonić grupę!
Obudziła się dusza artystyczna u pilarza?
Eee, chyba jednak nie. Śmialiśmy się, że tylko taką buzię nauczył się rysować w podstawówce, bo dalej było ich więcej i wszystkie na jedno kopyto hehe.
Trochę lasem, trochę dróżką.
A i taki ładny szlak, aż żal było deptać ;)
Docieramy na kolejny szczycik.
Coś na kształt "róży kierunków".
Wszystko fajnie, ale szczyt całkowicie zalesiony więc...
Tutaj czekamy na tyły. Niestety jedna z pań, ma nieco problemy. "Troszkę" strój, źle dobrany, polecam na przyszłość, coś bardziej przewiewnego/lżejszego. Chwilę odpoczywa, nawadnia się, ma skurcze. Ratuję ją potasem z magnezem (apteczka na pokładzie!).
Mamy się zbierać. Liczę osoby... liczę jeszcze raz.. eee, było 17, jest 16!
- Kogo nie ma niech się odezwie!
Alina wyciąga listę i sprawdza.
*Na pewno było 17?
-No przecie liczyłem wcześnie i było 17!
Nie wiem jak tą listę weryfikowała, ale wychodzi nam, że są wszyscy hehe. Każdy, patrzy po każdym ;) Wołam, czy czasem ktoś się nie schował w krzakach, za potrzebą.
Wtem, odzywa się Wanda. A to ci diablątko jedno! Takie to niby niewinne, cichutkie, że aż nikt nie zauważył braku, a tu takie harce robi ;)
Oki doki, są wszyscy. Pędzimy dalej.
Gdzieś tam jakoś, na tą górkę mamy wyczłapać.
Tu przydaje się Locus Map. Szlak odbija pod kątem 90st a oznakowań brak. Jednak jestem czujny :p
Ojj grzeje na tej polance, niczym w saunie.
Dawać, dawać, nie ociągać się!
Witam na pokładzie Emilię. Mam nadzieję, że nowego członka TNGG i, że się podobało. Jak będzie prowadził Paweł, to i można się dowiedzieć czegoś ciekawego. Ja umiem tylko gonić stadko :p
Dalej.
Docieramy na Cergov. Najwyższy punkt tej wycieczki.
Wiewióra, to tam pozierasz. Orzechów tam nie ma :p
Ciemiężyca zielona - roślina silnie trująca. Bydło i owce instynktownie nie jedzą ciemiężycy.
W sam raz, coś dla teściowej. Dobrze, że "moje teściowe" są spoko :D
Aby zobaczyć takie widoczki, należy nieco odejść od szczytu. Po prawej Lysa 1068m n.p.m.
Jest przypinka!
fot. kom.
Człapią sobie.
Blisko chaty Cergov.
Jest i owa chata. Będzie pite i jedzone! :D
Česneková polévka i piwerko.
Zupka całkiem ok, za to piwo... jakieś takieś, mocno nie za bardzo* :( Zestaw 3,8E
*Podejrzewam, że nie mają tu dużego ruchu i długo beczka stoi.
Grupa się posila, nie siedzimy zbyt długo.
Jeszcze trzeba zejść do Fričkovce.
Po drodze :D
Hmm, a gdzie żółty szlak?!
GPS pokazuje, że gdzieś tam, A tu rozryte, drzewa powalone. Żadnych znaków.
Zaczepiam jakiegoś piechura, chyba trafiłem na tubylca, bo naprowadza nas na szlak.
Stawiali tu tą linię energetyczną i wszystko rozryli.
Małe urozmaicenie na szlaku.
Nieco w dole, źródełko. Pyszna, zimna woda.
Już bliżej wioski. Obozowisko, z wiatami i źródełkiem. O dzwięcznej nazwie... Duposka :p
Ha, kierowca nawet trafił na miejsce, po moich instrukcjach ;)
Wsiadamy i jedziem. Teraz przez Berdejov, może zahaczymy o jakiś przybytek z jadłem.
Decydujemy się jednak, wpaść w Tyliczu do Wiejskiej Chaty.
W środku.
Ha! Miałem takie Relaxy, tylko inny kolor.
Ja zamawiam "placek po zbójnicku", czy jak to inni nazywają "po węgiersku".
Dobry, aczkolwiek gulasz zrobił bym bardziej na ostro i coś w nutę węgierską, trochę papryki.
I tak to nastąpił koniec wycieczki.
Jeszce tylko porozwozić ludzi. A i jesteśmy pi razy drzwi, godzinę przed czasem. Kosciółkowa osoba zadowolona, bo zdążyła na wcześniejszą mszę. I gitara!
Mój debiut jako przewodnika grupy, myślę, iż w miarę udany. Ale podszedłem zbyt ambitnie i obiegałem się z końca, na początek i z czoła, na ogon grupy, jak głupi, licząc co chwile te moje owieczki :)
Było mało merytorycznie, no ale, to domena Pawła i niech tak zostanie!
Kącik kulinarny
Zostałem obdarowany grzybami. Dzięki Alicja.
Chyba nie chce mnie otruć? ;)
Borowik Ceglastopory - obgotować 15min, a potem na patelnię na masełku.
Do tego młode ziemniaczki i koperek.
A i jeszcze kefir. I "włala", mniam, mniam.
Smacznego i pozdrawiam.
Za tą wiewiore się kiedyś oddzwiecze 😜😜😜😜
OdpowiedzUsuńNoo, noo, też Cie lubię ;)
UsuńWidzę,ze grzybki smakowały,ja też sobie nimi,,dogodziłam''hi hi Tylko ja zamiast na maśle robiłam na oleju kokosowym z dodatkiem gęstego mleczka kokosowego mniam,mniam!.A za to,że zgodziłeś się poprowadzić nasze stado jeszcze raz wielkie dzięki(raz już Ci dziękowałam na Fb)no i masz za to zasługę w niebie (Szkoda tylko ,ze się tam nie spotkamy,bo ja się wybieram do kociego nieba)Pozdrówka i do zobaczenia na następnej wędrówce.
OdpowiedzUsuńSorki, ale masło musi być i basta!
UsuńCo do reszty... nie ma problemu. Do usług :D
P.s
W kocim niebie, może się spotkamy, kto wie ;)