czwartek, 23 maja 2024

 


Schronisko PTTK

Kudłacze

19.05.2024r.


Cóż za niespodzianka. Troliczek (młodsza siostra, wszak, jam jest troll... górski 😉) dzwoni i bardzo, bardzo, chce w górki.

Hmm, gdzie by tu ją zabrać.

Żeby był wilk (troll) syty i owca (troliczek) cała, to wymyśliłem, że pojedziemy tam, gdzie mnie jeszcze nie było, ale, nie za trudno.


Padło na schronisko na Kudłaczach.

Ale, ale, nie idziemy na łatwiznę. Że podjedziemy niemal pod samo schronisko, na owe wielkie parkowiska i będziemy udawać, ąę turystów. Idziemy na około!

Trasa mapy.cz

Pierwsza atrakcja, to... coś co na mapy.cz zaznaczone jest jako wieża widokowa 😛


Jak na moje oko, to jest "wieża rozpędowa", dla rowerków akrobacyjnych. I potem ląduje się w takim "basenie" z gąbek 😀

Impregnacja zdaje egzamin 😁

Człapu, czałapu dalej i docieramy do miejsca zwanego Wielki Kamień.

"Tomb Raider" 😆

No spory ten kamień... jak na Beskidy.

Docieramy do rozgałęzienia szlaków.
Mogli by dać tu jakąś tabliczkę, z kierunkiem na Kudłacze/schron. Z rozpędu i gapiostwa, poszli byśmy źle 🙈

Wyłazimy z lasu, a tu taka "chacjenda"! 😳

Dobry podjazd dla "golinogów" 😉

To jeszcze taki widoczek na Szczebel i Luboń Wielki.
Dalej...

I kolejna ciekawa posiadłość, a było ich tam więcej. Rodzina Obajtka? 😝

Jesteśmy już blisko schroniska. Jeszcze tylko jedna "zakrzywka".

Jest i ono.
Nie wygląda okazale, ale za tym klimatycznym przodem, jest dalsza część. Gdzie jest ponoć 35 miejsc noclegowych.

Środek, jak to środek, takich starych chatek.
Dużo różności:

Aniołek dla mojego skarbiątka.

Maryjka dla trolliczka.

Proszę podać do stolika na zewnątrz, szybko! 😜
Ceny... schroniskowe.
Wystrój koło okienka, ekhmm... i te paskudne drzwi po lewo. Pasująca jak pięść do oka, lodówa Tymbarka. No tak psuje klimat.

Za to zupa Zupa krem z czosnku niedźwiedziego z grzankami, super!😍

A i piwko lane, bardzo dobry kraft.
"Siostra Bożenka" - miodzio.
Ciekawe ten browar ma piwka browarpodgorz.pl

Jest i siostrzyczka, nie, nie Bożenka 😜
Chyba zadowolonoa.

Ale w zły dzień trafiliśmy.
Trzeba było przyjechać jutro, to załapali byśmy się na jajecznicę z 1000 jaj!
Potańcówka z Zespołem Pcimianie, też brzmi ciekawie 😆

Zasiadamy jeszcze przy ławie na zewnątrz, w słońcu. Z widokiem na górki i takiego Światowida.

- Czy na Kudłaczach są kudłate koty?
* Tak!
Zauważamy takiego jednego futrzaka. Ale nie ufny. Zostaje zwabiony, rzuconym kabanosem.
Skrada się.

Chwilę pozuje z miną: "Przegryzę ci tętnicę, jak nie rzucisz jeszcze kabanosa!" 😆

Zbieramy się. W prawdzie, prognozy się zmieniły i stwierdzili, że jednak nie będzie burzy. Ale, jakoś tak kotłuje się i duchotka się robi.
Ruszamy.

Korzonki.

Szersze ujęcie w kierunku Babiej.

I zoomik na Szczebel i charakterystyczny Luboń Wielki.

Ba, nawet w oddali, za linią lasu, widać Tatry 😊

Próbujemy chwilę pogadać z parkingowym. Że dobrze trafiliśmy, bo mały ruch (dla nas dobrze, bo po ilości parkingów i miejsc, wnioskuję, iż bywa tu po prostu turystyczny armagedon!).
Wtem, on nagle krzyczy.
- Jedzie!
Wszyscy się zrywają. Jedna babka wyskoczyła prawie na środek wąskiej drogi, zagania auto machajac czapką. Inny trzyma transparent i nim wymachuje, "Najtańszy parking 10zł!" (wszyscy mają po 10zł 😆). No normalnie poruszenie i skaczą jak poparzone małpy. Aż mi się przypomniał film "Walka o ogień" 😂 Tylko tu, walczą o klienta.

Schodzimy niżej.
Mijamy między innymi, taką ładną starą chatkę.

Odbijamy leśną drogą poza szlakiem. Aby zejść, niemal prosto do samochodu.

Przechodzimy koło kolejnego starego domu. Ten obity sidingiem 😟
No bieda, starsza pani w dziurawych kapciach, zagaduje. Raczej nie często widzi tu turystów.
Ja jej na to, że my wiemy jak iść, tak tłumacząc starszej osobie, że mamy taką aplikację, no mapę, na telefonie, która pokazuje jak iść.
A ta w śmiech. Że ona zna te "aplikacje". Już jej tu kiedyś dwa busy z wycieczkami, wylądowały na podwórku. Na tym końcu świata 😆

Pani chwilę jeszcze z nami rozmawi. Myślę, iż to jest najciekawsza rzecz, jaka spotkała ją tego dnia. Opowiada o innych wycieczkach, dzików, które codziennie, maszerują koło jej domu, w tym wielki dzik z szablami!
I tak od słowa do słowa, "babuszka" poszła po kota, którego wnuczka przyniosła na dłoni. Karmili mleczkiem ze smoczka i wyrósł, na pięknego kocurka.

Idzie gwiazdor 😁

Więc kolejny kudłaty (już mniej 😉) kot, pozuje.

Taka to była wycieczka z troliczkiem.
Nie za długa, nie za krótka, a w sam raz.
Schronisko i zarówno zupkę jak i piwo polecę, ale, albo w tygodniu, albo w mniej oczywiste, pozasezonowe miesiące. My trafiliśmy na spokój, bo ludzie bali się burzy. Ale nie chcę wiedzieć, jak to tam wygląda w normalny weekend.


Kącik kulinarny.


Naszła mnie ochota na truskawki! Ale te polskie. Tak, już przynajmniej tydzień temu były sprzedawane z samochodów. Truskawki w połowie maja!? 😲


Składniki:

- Ryż

- Śmietana

- Truskawki

No babra, jeszcze cukier. Przyznaję się, lekko dosładzam.


Większość pewnie wrzuca połówki/ćwiartki truskawek na talerz, dodaje ryż i śmietanę i jest.
Ja tam wolę, rozgnieść truskawki widelcem i mieć taki... mus? Żeby była wyczuwalna, ale puściła mocno soki.
Nie wygląd to może za apatycznie, ale tak mi smakuje, a parę połówek dorzucam dla upiększenia 😉

Smacznego i pozdrawiam.

czwartek, 16 maja 2024

 


ZOO 

Šulerloch 646 m

Kamenná osada malá via ferrata

01.05.2024r.



Coraz to dalej, trzeba się zapuszczać w słowacki kraj, aby wyszukiwać nowe ciekawostki przyrodnicze... i nie tylko.


Wymyśliłem dwie małe trasy, w pobliżu Spišská Nová Ves.

Dlaczego tam? Ponieważ wyczaiłem ciekawą wieżę widokową, wymalowaną na biało czerwono i... mini via ferratkę, z ławeczką na szczycie.

A w owej mieścince, jest też ZOO. Tak dawno nie byłem, a mają tam niedźwiedzia i rysia! Tak, wiem, biedne zwierzaki i uwierzcie mi, iż po stokroć wolał bym je spotkać (no może miśka, nie tak "face to face" 😉 ) w środowisku naturalnym. Więc z braku laku i małe zoo musi wystarczyć, aby zobaczyć z bliska, te piękne zwierzaki.

Tam, jedziemy przez Lipany i Spišské Podhradie.

Po drodze...pryyy. Tego Kama nie widziała.

Trawertynowe wzgórze znane jako Sivá brada. Jak wyczytałem, przed dziesiątkami lat gejzer wyrzucał tu wodę aż na wysokość dwóch metrów! Będąc tam parę lat temu, jeszcze coś bulgotało.

Obecnie, nie było nic, ani kropelki! 😭

Wychodzimy na wzniesienie z "kościółkiem".
I mimo nie najlepszej przejrzystości, pięknie pozuje nam Kráľova hoľa 1946m.
W sumie, to taka ich Babia Góra 😉 - charakterystyczna i widoczna ze znacznej części słowackich gór jak i z oddali. No jak nasza "Babia".

Słowackie autostrady.

Kolejny przystanek, to już ZOO w Spišská Nová Ves.

Ejj, strasznie gęste te siatki. Nie szło zrobić "czystego zdjęcia".
Lew sobie spał...

Tygrys też jakiś przydżumiony 😜

Misiek miał już całkiem doła, albo... kaca jakiegoś?

Drzemka popołudniowa po karmieniu, czy jak?

Przynajmniej małe małpki, były ruchliwe i różności odczyniały.

Czas na trochę ptaków.

Jak sowa ziewa, to chyba czas na mocną kawę 😆


Dreptamy dalej...

Ooo! Max zoom + croop.
Samica łabędzia (łabędzica? 😂) przewraca jajo w gnieździe.
Spore to jajo!

Układa się i grzeje dalej.

Jeszcze cześć z gadami, płazami i rybami:



Niamiii.

Jedno oko na Maroko, drugie na...

Pora karmienia lemurów.
- O, jedzenie idzie!

Jest i ryś. Duże kitku!😍
Dostojnie sobie leżał.

To teraz, na mini via ferratkę.

Z podejścia.

Łot taka nie za duża skałka, z drabinką i metalowymi kramlami.

Atak!

Ładnie tu, to podziwianie widoczków.

Hop sasa do góry.
Trening przed Dolomitami 😆

Jest i ławeczka.

Ale, da się wyjść jeszcze wyżej, na kolejną skałeczkę.
A stamtąd takiii widok 😍

Nieco dalej, ku zejściu, jest jeszcze jedna ławeczka na skałce, z takim kamiennym słupkiem.

Parę ujęć z max zoomem.

Krywań 2495 m.

Gerlach 2655 m.

Artystycznie 😉

Opuszczamy ten "plac zabaw".
Udajemy się na wieżę widokową na górze Šulerloch 646 m.

No ciekawa, na pewno charakterystyczna.

Tam rozpalamy małe ognisko i pieczemy kiełbaski.

Dobre to było, bo kiełbasa domowej roboty, od sąsiada. Dzięki Paweł, smakowita. Polecam się na przyszłość 😜

To parę ujęć.

Na Biela skala. Hmm, chyba nie byłem. Muszę to sprawdzić i obadać, bo wygląda fajnie.

Okoliczny kamieniołom.

I szerzej w kierunku Tatr.
Przejrzystość była mocno średnia, ale... ta zieleń wczesnowiosenna i późne słońce.
Pięknie 😍

I zbliżenie.

Jeszcze w kierunku Levocy, a w oddali widać wieżę widokową na szczycie Javorina-Marčulina w Levočské vrchy.

Zaczynamy schodzić z wieży, a tu podjeżdża z impetem zielona terenówka.
No jakiś leśniczy/parkowy zajechał.
Ja już mam przed oczami przypał, za ognisko, "pokuta" i te sprawy.
Szybko schodzimy. Rzucił okiem na w sumie już zagasłe ognisko, zaczął zmieniać wory na śmieci (tak, tam służby dbają o takie miejsca!). Zagasiliśmy ognicho, zakrywając kamieniami i do pana "Dobrý deň". Okazał się bardzo miły, ba, jak się dowiedział, że chcemy iść jeszcze na bunkier, to zaproponował podwózkę!
No nie godzi się włóczykijom, choć, jak by pogonił tego leśnego potFora, po lokalnych szutrach, to może była by fajna atrakcja.
Dotarliśmy jednak z buta.

W środku jest ekspozycja, ale, ale... nie tak łatwo się tam dostać. Albo odbieramy w miasteczku "pestkę/chipa" za kaucją 30E! Albo z jakiejś apki, logując się, podając dane i dzwoniąc na Informację Turystyczną... e no nie. Nie ogarniemy, zresztą późno się robi. Idziemy dalej!

Kolejną atrakcją, jest mała jaskińka.

Potem wychodzimy na łąki, skąd ładnie widać, ową charakterystyczną wieżę.

Docieramy do samochodu. Wracamy inna trasą, bardziej głównymi drogami, gdzie po zmierzchu, jedzie się lepiej i szybciej. Przez Kežmarok i Stará Ľubovňa.

Na wyjeździe z Spišská Nová Ves, zatrzymujemy się w polu, podziwiać zachód słońca za Tatrami.


I bociek uchwycony, w ostatnich promieniach.

Szersze ujęcie.

I zoomik z rzepakami.

Jeszcze tylko wrócić do jamy 😋
Nie przepadam jeździć po zmroku, ale docieramy cało. Buraczkowóz też dał rady, kolejny wyjazd 😉
A fajna to była wycieczka. Dużo wrażeń, piękne miejsca, zachód... ahh.


Kącik kulinarny

A'la pizza na spodzie ziemniaczano-marchewkowo-owsianym.

Składniki:
- Ziemniaki
- Marchew
- Jajka
- Płatki owsiane
- Sery
- Salami
- Oregano i standardowo pieprz i sól
- Czosnek! (brak na foto)
Ja bym dołożył jeszcze drobno zsiekanej cebuli.


Obrane ziemniaki i marchewkę, ścieramy na tarce o grubych oczkach.
Przekładamy do miski, wbijamy cztery jajka. Doprawiamy oregano, solą, pieprzem i czosnkiem przeciśniętym przez praskę.
Mieszamy.
Puści to soki (nie odsączamy!). Dorzucamy płatków i odstawiamy na ładne kilka minut. Płatki owsiane powinny nasiąknąć.
Na patelnię trochę oliwy z oliwek, wykładamy "ciapkę" 😉 i równo rozprowadzamy.
Ja smażyłem pod przykryciem, po 10min z każdej strony, na małym ogniu.
Po pierwszych 10min, przewracamy "pizzowy spód". Oj nie jest to łatwe. Przykryć na patelni talerzem i odwrócić szybko i potem znów na patelnię z talerza.

Po odwróceniu, górę smarujemy... przecierem pomidorowym, ulubionym sosem pomidorowym czy ketchupem 🙊 Na to układamy salami i ser. Posypujemy jeszcze na wierzch oregano (świeże, mile widziane!).
Jeszcze te 10min (wszak to druga strona) podpiekamy pod przykryciem i ląduje na talerzu.

Całkiem ciekawe w smaku. Polecam spróbować.

Smacznego i pozdrawiam.